27 marca 2013

7. Can you hear me screaming, "please don't leave me" ?


-Lily!Zaczekaj,proszę!
Lily przyspieszyła kroku,lecz chłopak dogonił ją.
-Czego chcesz,Snape?-spytała chłodno.
Jeszcze w szóstej klasie przeżywała rozłam ich przyjaźni,ale za pomocą Dorcas doszła do wniosku,że ta przyjaźń nie przetrwała by nawet do końca szkoły,bo Severus wybrał już własną drogę.
-Chciałem pogadać,na osobności-odpowiedział,rozglądając się w około.
Ruda wahała się przez chwilę,ale jej ciekawość zwyciężyła.Weszli do pierwszej lepszej klasy i usiedli na ławkach,w dużej odległości.
-No, więc o co chodzi?Śpieszę się-Lily spojrzała na niego badawczo.
-Dołącz do mnie.
-Słucham?-dziewczyna zamrugała oczami zaskoczona.
-Jesteś mądra,a On takie lubi.Rozumu ci nie brak,jesteś dobrą czarownicą...-wyrzucał z siebie słowa,jakby brzydził się nimi. Przecież wiedział,że się nie zgodzi,a mimo to,miał nadzieję,że uda mu się ją przekonać. Wykreował sobie w głowię jakąś chorą rzeczywistość.
-Snape,o czym ty mówisz,do jasnej cholery?!-wzburzona wstała.
-Dołącz do mnie i Czarnego Pana-wypalił,również stając na przeciwko niej.
-Czyś ty oszalał do reszty?Nigdy się do niego nie przyłączę!Nie wierzę,że o to prosisz!-krzyknęła,łapiąc się za tylną kieszeń,gdzie schowana była różdżka.
-Ale Lily!Razem z nim bylibyśmy niepokonani!-powiedział żałośnie.
-Przecież on nienawidzi szlam. Ty również -odparła beznamiętnie.
Severus wzdrygnął się.
-Ty jesteś wyjątkiem!
-Och,przestań pieprzyć!Naszą rozmowę uważam za zakończoną.Nie do wiary,że masz aż taki tupet.
Wyszła z klasy trzaskając drzwiami i zaraz po jej policzku spłynęły łzy.Nie mogła uwierzyć,że znowu ją rani.Jak mógł pomyśleć,że może przejść na stronę zła?Potknęła się o szatę i upadła na posadzkę.Zaszlochała jeszcze głośniej i oparła się o zimną ścianę.Schowała twarz w dłoniach.Nagle poczuła silne szarpnięcie,a zaraz potem ciepłe ramiona.Otworzyła oczy i rozpoznała Pottera.Nie miała siły,by na niego nawrzeszczeć,więc po prostu się przytuliła. Zrobiło jej się miło,a do nozdrzy wtargnął jego pociągający zapach.
-Nie płacz,przez niego nie warto,zresztą powtarzam ci to już od paru ładnych lat-mruknął w jej włosy.
Poczuł się lekki.T rzymał w ramionach dziewczynę,którą kochał ponad życie.Kątem oka zobaczył,jak Snape wychodzi z klasy i kieruje się do lochów.Gdyby tylko był sam...
-No w-wiem,myślałam,że chce się pogodzić-wychlipała.
-Nawet jeśli będzie cie błagał o wybaczenie,wybacz,ale nie zadawaj się już z nim.On nie jest dobrym przyjacielem dla ciebie.
Lily odepchnęła chłopaka i spojrzała na niego groźnie.
-A skąd ty możesz wiedzieć,co jest dla mnie dobre?-spytała chłodno i zebrała rzeczy z podłogi.
-Nie chcę,byś znów przez niego cierpiała-odpowiedział szczerze,przestępując z nogi na nogę. 
 -Daj spokój.Od kiedy interesuje cię moje zdanie?-prychnęła.
-Chciałem być tylko miły-burknął i odszedł. Nie mógł uwierzyć, że znów zachował się jak zakochany szczeniak.
Patrzyła za nim ze złością i ze zdziwieniem.
Merlinie,kiedyś przez niego zwariuję,pomyślała.

***

James sięgnął po tosta,ale wypuścił go z dłoni,gdy zobaczył,kto stoi w drzwiach Wielkiej Sali.Już po chwili słychać było głośny pisk.Dziewczyna,stojąca jeszcze przed chwilą w drzwiach,teraz rzuciła się na Rogacza i zacałowywała go na śmierć.
-Odsuń się ode mnie,kobieto!-krzyknął i wyswobodził się z jej objęć. Kilka osób parsknęła śmiechem.
-Ależ kochanie!-oburzyła się dziewczyna.Miała długie blond włosy i wielkie niebieskie oczy.
-Nie jestem twoim kochaniem!
-W święta się pobieramy,a ty do mnie jesteś nie miły!
Cała sala ucichła,a nawet nauczyciele,prócz Dumbledora spojrzeli się na stół Gryfonów.Lily obserwowała dziewczynę z pod przymrużonych powiek.
-Daj spokój,Lexie.Jak już mówiłem,nie mam zamiaru się z tobą żenić.
-Ale Twoi rodzice już wszystko przygotowali,a moi się tak cieszą!-zapiszczała.
-Mój ojciec jest w Mungu,jakbyś nie wiedziała!-krzyknął,powoli wyprowadzony z równowagi wstał z miejsca.Syriusz położył mu rękę na ramieniu.
-Już nie!Mam nawet dla Ciebie list od rodziców!-dziewczyna buntowniczo założyła ręce na piersi.
-To może z łaski swojej dałabyś mi go?-spytał przez zęby.
Dziewczyna westchnęła teatralnie,po czym wyciągnęła z kieszeni kopertę.Podała go Jamesowi,a ten,nie patrząc na nikogo,skierował się do wyjścia.

***


Drogi Jamesie!
Jestem już cały zdrów,więc nie musisz się o mnie martwić.Powiedz swojej koleżance,że rozmawiałem z Jej rodzicami i już mi podziękowali,zresztą,nawet tego nie chciałem,w końcu to moja praca.Evansowie mają już najlepszą ochronę domu,na jaką mnie i Doreę było stać,więc koleżanka może spać spokojnie.Wszystko jest w jak najlepszym porządku,nie martw się o nas.Na prawdę nie musisz opuszczać szkoły.Co do tego ślubu. Oczywiście uszanuję Twoją decyzję,trudniej będzie z Doreą. W każdym razie daję ten list Lexie,ponieważ mówiła,że zaprosiłeś ją do zamku. Tym bardziej dziwię się,że nie chcesz ślubu.Między nami mówiąc,ja bym w życiu nie ożenił się bez miłości i na szczęście nie musiałem. Ta cała Lexie jest straszna.Synu,nie zrozum mnie źle. Nie mam o niej najlepszego zdania,lecz ma czystą krew już od wielu pokoleń. Czy to się dla nas liczy ? Nie. Czy dobrze wygląda w tych czasach ? Niestety tak. Jeśli jednak nie chcesz tego ślubu,ja to uszanuję,jeśli zaś się zdecydujesz,oczekujemy Ciebie z Doreą w święta.Mam nadzieję,że poważnie się nad tym zastanowisz.Ja będę wspierać Cię przy każdej decyzji.
  
                                                                                                                                     Tata.


James westchnął i ściągnął okulary.Potarł leniwie oczy i oparł głowę na zagłówku.Nagle naszła go ochota na kakao.Spojrzał po zebranych w Pokoju Wspólnym,a gdy nie zobaczył nikogo ze znajomych,samotnie wyszedł z wieży.Szedł pustymi korytarzami.Było jeszcze wcześnie,gdy schodził prawie że do lochów. Już miał wchodzić w ostatni korytarz,gdy usłyszał za sobą kroki.Obrócił się,lecz nikogo nie zobaczył.Przeklął w duchu własną głupotę,gdyż nie wziął różdżki z dormitorium.
Kroki powtórzyły się.
-Jest tu kto?-spytał w przestrzeń.
-No proszę,obrońca szlam bez swoich kumpli?-doszedł go głos Regulusa.
Znienawidzonego Ślizgona,brata Syriusza,zresztą,do czego oboje się nie przyznają.
-A ty?Czy jak zwykle masz obstawę?-odpowiedział pogardliwie,patrząc,jak obok niego staje Snape oraz kuzynka Syriusza,Narcyza Black.
-Nie,Potter.Ja mam przyjaciół.A ty wolałeś wybrać się na spacer sam.Bardzo niemądrze...Niemądre jest tez to,że kochasz szlamę.Powiedz mi,Potter,jesteś ze szlachetnego rodu,a chcesz być z dziwką,która nie ma w sobie ani krztyny magii.-Regulus obrócił różdżkę w palcach.
-Nigdy nie słyszałem,byś użył tylu słow na raz!-ledwie skończył ,gdy ktoś oszołomił go od tyłu.. Uderzył głową w posadzkę i odpłynął.
*
Obudził się obolały.Przeklął na głos,gdy przypomniał sobie,co się stało.Podparł się jedną ręką i poczuł coś ciepłego oraz lepkiego.Spojrzał w dół i ujrzał kałużę własnej krwi.Dopiero teraz poczuł przeszywający ból w plecach.Wstał powoli i jęknął cicho. Wygiął rękę do tyłu i pomacał plecy.Syknął z bólu,gdy natrafił na głębokie rozcięcia na skórze.Narzucił na plecy bluzę i jak najszybciej mógł dostał się do Pokoju Wspólnego.Gdy wszedł do wieży,było już pusto.Przemknął po cichu do dormitorium,ściagnął z siebie ubrania i wycieńczony zasnął.
*
-Lunatyk,wstawaj.No wstawaj mówię!-Syriusz pociągnął przyjaciela za  nogę.Remus wymamrotał coś niewyraźnie,ale posłusznie stanął obok Łapy.Powiódł spojrzeniem za miejscem,w które patrzy się Blacki wytrzeszczył oczy.Ich przyjaciel miał całą zadrapaną buzię,podbite oko oraz zadrapane ramiona,wystające spod kołdry.
-Rogacz,czas wstawać-odkrył kołdrę i wciągnął głośno powietrze.Spod ciała przyjaciela widniały plamy krwi.Przewrócili go na brzuch,przy jego głośnych protestach.Na prześcieradle odbity był niewyraźny napis-gdy przeczytało się go od tyłu - ZDRAJCA. 
Przyjaciele spojrzeli po sobie przerażeni.
-Gdzie mamy bandaże i eliksiry?-spytał cicho Syriusz,nie chcąc do końca zbudzić przyjaciela.
-Skończyły się nam,ale chyba Lily ma.
-To wszystko przez nią-prychnął Black-i to tylko dlatego,że się w niej zakochał.
-Tak czy siak,idę do niej-oznajmił Lunatyk i wyszedł z dormitorium.
Po kilku minutach wrócił razem z Ann oraz z Rudą.Syriusz skomentował to cichym prychnięciem.Gdy dziewczyny podeszły do łóżka,obie wstrzymały powietrze.
-Zadowolona,Evans?-To wszystko przez ciebie!-Black machnął ręką.
-Niby czemu przeze mnie?-oburzyła się dziewczyna.
Lupin spojrzał na Syriusza ostrzegawczo.
-A to dlatego,że ten głupek cię kocha.Dlatego Ślizgoni nazywają go zdrajcą krwi.
-Myślisz,że tego chciałam!?-pisnęła.
Rzuciła lekarstwa na łóżko Remusa i wsparła ręce pod boki.
-Nie,ale mogłabyś przestać go ranić.Rogacz nie może normalnie żyć.A to wszystko przez Ciebie.