24 maja 2013

10. They were all losers.





MUZYKA



Syknął. To cholerstwo nie chciało wejść! Kropelki potu pojawiły się na jego skroniach. Warknął po raz kolejny, gdy spadła mu z palca. Wypuścił powietrze ze świstem i jeszcze raz spróbował.Po chwili krzyknął uradowany. Soczewki znalazły się w oczach!
Spojrzał niepewnie w lustro, teraz już bez okularów. Obejrzał lewy profil, później prawy i przeczesał ręką włosy, pozostawiając na nich jeszcze większy bałagan.
- No wyłaź, stary! Siedzisz już tam od godziny! - usłyszał zza drzwi głos Syriusza. Uśmiechnął się do siebie i wyszedł wolno z łazienki. Minął zdziwionego przyjaciela.
- A ty gdzie podziałeś swoje okulary? - spytał Peter ogłupiały, któremu ręka z czekoladową żabą zawisła w powietrzu, na widok rozpromienionego Okularnika.
- Wyrzuciłem je - odparł zadowolony.
- Staaary, teraz te nawiedzone dziewuchy na pewno nie dadzą ci spokoju! - stwierdził Black.
- Chcesz mi powiedzieć, że wyglądam przystojniej? Łaaaapciu! To takie słooodkie! - krzyknął i poklepał go po ramieniu, trzepocząc rzęsami.
- Ja ci dam 'Łapcię' ! - Syriusz już rzucał się po różdżkę, ale James skutecznie podłożył mu nogę. Ten runął jak długi i odwrócił się na plecy, by oddać chłopakowi, lecz tego już nie było.
***

Usiadł przy stole i sięgnął po ziemniaki, ignorując ciche szepty.
- Wiesz co, w okularach wyglądałeś inteligentniej - stwierdziła Rachel i wyszczerzyła białe zęby.
Pokazał jej język.
- Nie mogłem znieść, że ciągle mi się tłukły, no i, przeszkadzały mi w wielu innych rzeczach! - mrugnął do Syriusza. Ten odpowiedział mu śmiechem.
- Hej! - zaświergotała jakaś dziewczyna, siadając na wolnym miejscu obok Jamesa.
Lily skrzywiła się, co nie uszło uwadze Dorcas.
- Znamy się? - spytał zdziwiony. Przyjaciele parsknęli śmiechem. Zmarszczył czoło, na wspomnienie podobnej sytuacji, gdy w Hogwarcie pojawiła się Lexi.
- Nie, ale możemy się poznać! - odparła, niczym niezrażona nieznajoma. Miała długie blond włosy,a sztuczne rzęsy wyglądały, jakby miały za chwilę odpaść.
- Ale teraz jem obiad! - jęknął teatralnie.
- No to ja będę mówić, a ty sobie jedz! - odpowiedziała wesoło.
Syriusz przejechał ręką po twarzy,a Lunatyk pokręcił głową niedowierzająco.
- No to nazywam się Nina i ... - zaczęła, ale przerwał jej Lunatyk:
- Mam na imię Nina! - poprawił.
- Och, ty też ?! - dziewczyna wytrzeszczyła oczy,a przyjaciele spojrzeli na siebie oniemiali - To takie śliczne imię. Prawda?
Lunatyk popukał się w czoło i wrócił do czytania Proroka Codziennego.
- Można wiedzieć, na którym roku jesteś ? - spytała nagle Lily. Nigdy nie wtrącała się w rozmowy Huncwotów, bo wolała rzucać im pogardliwie spojrzenia.
- Na szóstym! Jestem puchonką - uśmiechnęła się słodko. Położyła rękę na ramieniu Jamesa.
- No, kontynuując, bardzo się cieszę, że cię poznałam! Nawet nie wiesz, jak koleżanki mi zazdroszczą! Jestem w twoim fanklubie, ale w twoim Syriuszku też!
Dorcas zakrztusiła się sokiem dyniowym.
- Och, to cudownie! - zironizował Black, klepiąc Meadowes po plecach.
- Prawda? No, ale wybrałam Jamiego, bo ty jesteś teraz z moją przyjaciółką i nie chciałam robić jej przykrości - Nina uśmiechnęła się smutno - sztucznie.
- Jaką przyjaciółką? - spytał zdziwiony chłopak.
- No z Jane!
- Wow, bracie! Jeszcze wczoraj mówiłeś mi, że z Adelaide! - wtrącił rozbawiony James.
- No wiesz?! - oburzyła się dziewczyna. Zaraz potem, jakby zapomniała o tym i z powrotem zaczęła kleić się do Rogacza.
Odepchnął delikatnie jej rękę.
- Wiesz Nino, przykro mi, ale miałem iść do biblioteki z ...
- Ze mną - stwierdziła nagle Lily. Przyjaciele wybałuszyli oczy.
- Tak, z Lily!
- Że co?! Pójdziesz z tym Rudzielcem, zamiast ze mną?! - pisnęła dziewczyna, nie dowierzając.
- Czas się obudzić, księżniczko! - parsknął Łapa, nie mogąc uwierzyć, że ktoś może być aż tak głupi.
Lily i James wyszli z Wielkiej Sali. Rozczochraniec odetchnął głęboko.
- Dzięki - uśmiechnął się wesoło - Nie wiem,co im się stało.
- Uważaj, bo uwierzę! Oszalały, jak zobaczyły cię bez okularów! - zachichotała.
- A ty? - spytał, podnosząc jedną brew.
- Podzielam zdanie Rachel! - pokazała mu język.
Uśmiechnął się do niej, a ona odwzajemniła gest.
Nagle zza rogu wyszedł Josh. Podszedł do nich szybko, jednym ruchem przyciągnął Rudowłosą do siebie i namiętnie pocałował. James zacisnął pięści, ale nic nie powiedział. Wsadził dłonie do kieszeni i ruszył do wieży.
Obrócił się tylko raz, by zobaczyć, że para wcale nie ma zamiaru 'odklejać' się od siebie.

***

- J-james Potter? - zatrzymał go głos małej dziewczynki. Ukucnął przed nią.
- Co jest?
- Miałam to przekazać - wytłumaczyła cicho i wcisnęła mu w dłoń dwa ruloniki, po czym odbiegła zarumieniona.
Spojrzał rozbawiony, jak znika za rogiem i przeniósł wzrok na kolorowe wstążeczki.Liścik przepasany fioletową poznał aż za dobrze i skrzywił się.


Drogi Jamesie!
Mam nadzieję, że nawał obowiązków nie zatrzyma Cię, przed przyjściem na skromną kolacyjkę, która odbędzie się 28 września o godzinie 20.00.
Liczę na Twoje przybycie!

       
                       Profesor H.S.


Drugi rulonik o wiele bardziej mu się spodobał. Na przedzie pod razu poznał pochyłe pismo dyrektora Howgartu.


Pamiętasz naszą ostatnią rozmowę? To wtedy obiecałem Tobie, Jamesie, wszystko wyjaśnić.
Jeśli nadal masz na to ochotę, przyjdź do mojego gabinetu 20 września, o 21.00, gdyż do tego czasu wyjeżdżam w interesach szkoły, więc nie musisz się martwic.
Podejrzewam, że opowiedziałeś wszystko swoim przyjaciołom, więc jeśli i oni są ciekawi i co najważniejsze, godni zaufania, również zapraszam.
   

                                            Miłego dnia, Albus Dumbledore


Zmarszczył brwi zaniepokojony. Oczywiście, że chciał wiedzieć, o co tak na prawdę chodzi, ale im głębiej się nad tym zastanawiał, tym bardziej był dziwnie zdenerwowany, ale również jak na niego przystało, podekscytowany.
Wepchnął liściki do tylnej kieszeni i ruszył do Pokoju Wspólnego, nie mogąc doczekać się już spotkania u dyrektora.

****

Szybkie, gorące ruchy. Brak kontaktu wzrokowego. Jęki i krzyki rozkoszy. I koniec. Żądza zaspokojona, jego świadomość atrakcyjności mile połechtana. I na razie kochanie! Trzask drzwi.
Tak właśnie wyglądało dotychczasowe życie Syriusz Blacka. Związek - pokaz, seks i pocałunki.
Bez miłości, bo ona wcale nie istnieje. To była jego idea już od trzeciej klasy, gdy przyjaciel zwierzył mu się, że kocha sie w rudej złośnicy. Obserwował ich przez kilka następnych lat i jego myśl jeszcze bardziej się nasilała. Jamesowi po prostu współczuł, że akurat spodobała mu się Lily Evans. W szóstej klasie polubili się nieco, a teraz nawet są przyjaciółmi, dzięki nocnym patrolom.
Tak, James nawet nie wie, że był obserwowany.

W trzeciej klasie Syriusz nie widział jakiś szczególnych zapędów do Lily Evans,ale zauważył co jakiś czas parę dyskretnych spojrzeń w jej stronę.

W czwartej klasie nie mógł znieść tego, że przyjaciel pisze wciąż jakieś karteczki, sam wybiera się na spacery, by potem wrócić z różami. Przecież to było takie .... babskie! A jednocześnie często wiedział zawód na twarzy Rogacza.

W piątej klasie o wiele bardziej mu się spodobał. Znowu byli rozrabiakami numer jeden! Niekończące się kawały, podrywy... ale podziwiał również wytrwałość kumpla - nie zniechęcił go ani jeden wymierzony na niego policzek, złamana noga, czy podpalony skraj szaty, nic.

W szóstej klasie było lepiej - nie widział przygnębienia na twarzy Jamesa, widział szczery uśmiech i co najważniejsze- przyjaciel nie zapominał również o Huncwotach, robił z nimi kawały, spędzali razem mnóstwo czasu - poznając nowe tajemne przejścia i udoskonalając Mapę Huncwotów.

Teraźniejszość...póki co było bardzo...dziwnie. Ni to dobrze, ni to źle. Powstanie tych całych śmierciożerców, atak na ojca Rogacza, sukces tego dupka z Ravenclawu, zaledwie w kilka dni - to wszystko jeszcze bardziej zrujnowało krótkie życie jego przyjaciela.

Nie byli zwykłymi nastolatkami, bo mieli nadzwyczajne problemy i jeszcze większe sukcesy.
Ale najgorsze było to,że on nic nie mógł poradzić na smutek swojego brata. Po prostu nic! A jego życie tez nie było usłane różami...komu pomóc?

Jaki ty jesteś,Syriuszu Blacku?
Był po prostu przegrany.

  "To, jakim człowiekiem jesteś naprawdę, nie jest widoczne w chwilach Twego triumfu, lecz słabości"

***

Pomachała.Uśmiechnęła się.Pocałunek.Znowu uśmiech.I koniec. To jest sztuczne!
Zero zabawy.Zero prawdziwego uśmiechu.Zero jego.

Życie nie miało sensu dla Dorcas. Niekończąca się nauka, on, problemy Lily, on, rozpacz Rogacza, on.
Ale już najbardziej zwalali jej się na głowę Lily i James. Ich problemy,smutek Rogacza, problemy Lily.

W trzeciej klasie Lily powiedziała jej, że 'ten jej kolega' się na nią patrzy. Już wtedy Dorcas i James byli bardzo dobrymi przyjaciółmi, zresztą od urodzenia - mieszkali razem w Dolinie Godryka, spędzali wolny czas, podczas gdy ich matki razem plotkowały; Nie przejęła się tym tak bardzo, bo myślała, że James sie wygłupia, albo Lily sobie coś wyobraża.

W czwartej klasie była zazdrosna. Ot, czternastolatka, która też marzyła, by tak jak przyjaciółka dostawać miłosne listy i różyczki od tajemniczego wielbiciela. Dzielnie wysłuchiwała żalów Rudej, że kwiatek znów pobrudził jej jakąś stronę w podręczniku, a gdy nie patrzyła, zamyślała się i marzyła, by ktoś również sprawiał jej takie prezenty. Wiedziała, że to James. Poznała go wtedy z innej, tej wrażliwej strony i była nią zachwycona. Miała nadzieję, że uda mu się i będzie razem z Rudą szczęśliwy. Złudne marzenia, prawda?

W piątej klasie była zdziwiona zachowaniem Rogacza, ale po jakimś czasem przyzwyczaiła się do tego, w końcu był jej przyjacielem. Była tylko znudzona i zmęczona ciągłym wysłuchiwaniem płaczu Lily, jej wrzasków i czasem była zła na przyjaciółkę, że tak potraktowała Jamesa, bo nie zawsze było to sprawiedliwe - uważała, że Lily w niektórych przypadkach jest uprzedzona lub przewrażliwiona, a wtedy napotykał się Potter.

W szóstej klasie była dumna, że James tak się zmienił. Miała nadzieję, że Lily przejrzy w końcu na oczy i skończą się te wszystkie wrzaski, płacze, przygnębienia, smutki i będzie wesoło oraz kolorowo. Kolejne złudne marzenia ? Lily była zbyt niedojrzała.

A teraz... było gorzej niż w szóstej klasie. Wypadek wuja Charlusa, nocne patrole, poddanie się Jamesa, sztuczność dookoła, nieszczęścia w związkach....miała tego dość! Czuła, jakby była w pułapce, w niewidzialnej klatce, która otworzyłaby się dopiero wtedy, gdy Lily zacznie chodzić z Jamesem, a ona...znalazła wreszcie to upragnione szczęście.

Tylko czy dasz się wreszcie uwolnić, Dorcas Meadowes?
Była po prostu przegrana.

                  "Serce jest płochliwe jak ptak, dlatego jego miej­sce jest w klatce...czasem tylko zapomni się ją zamknąć, wtedy więzione, szuka lepszego właściciela"

***

- Lily!
Obejrzała się, a na jej ustach zagościł sztuczny uśmiech. Josh pędził w jej stronę,m ale gdy był bliżej, zauważyła,że nie ma dobrej miny.
- Coś się stało? - spytała znudzona.
- Słyszałem, że niedługo jest ślub twojej przyjaciółki.
Lily zesztywniała. Wcale nie miała ochoty iść na ślub z Joshem, dlatego poprosiła Jamesa, wcale nawet nie przypomniała wtedy sobie o swoim chłopaku!
Musiała przyznać, że Potter jest przystojniejszy od Josha, musiała przyznać, że przy nim zapominała o swoim chłopaku.
- To prawda, idę na niego z Jamesem.
- Potterem!? - spytał nie dowierzając.
- Tak, z nim - odpowiedziała spokojnie, ale czuła, jak policzki jej płoną.
- A co ze mną!?
On jest od ciebie lepszy! Przystojniejszy! On jest sobą!
- Nie zostałeś zaproszony! - odpowiedziała.
- Nie idziesz z nim! Nie masz z nim w ogóle rozmawiać! - krzyknął, chwytając ją za ramiona.
Rozszerzyła oczy w zdziwieniu i poczuła, jak powoli ogarnia ją złość.
- Zakazujesz mi z nim rozmawiać?!
- Tak!
- Wiesz co? Pieprz się! - odepchnęła go i pobiegła przed siebie.
Jak on mógł!Jak on śmiał!


" To co, może pójdziemy na spacer? - spytała rudowłosa, uśmiechając się słodko. Miała taką ochotę wyjść na świeże powietrze!
- Żartujesz sobie? Przecież musimy iść się uczyć! Bez dobrych wyników nie będę w stanie znaleźć dobrej pracy, więc muszę się uczyć!- odpowiedział Josh, ciągnąc ją w stronę biblioteki"

Już od dłuższego czasu Lily zaczynała się nudzić. Byli ze sobą blisko trzy tygodnie i dotąd nie było żadnego zarzutu. Gdy profesor McGonnagal przypomniała im o owutemach, jej chłopak dostał jakiegoś dziwnego szału. Oczywiście jej również zależało na ocenach, ale mieli dopiero wrzesień, a ona zawsze zaczęła powtarzać materiały do końcowych egzaminów dopiero parę miesiący wcześniej, a i tak dla niektórych to była przesada.
Zaczynała dusić się w tym związku. Nie było tam ani grama szaleństwa. Bardzo się tym zdziwiła, bo Josh był raczej rozchwytywanym' chłopakiem, co prawda mniej niż Huncwoci, ale sam fakt, że był. Gdy we wcześniejszych latach mijała go na korytarzu, zawsze był uśmiechnięty, otoczony grupką znajomych i dość często żartował i robił kawały, prawdopodobnie chcąc się upodobnić do Huncwotów.
I choć chciała zakończyć swój związek, to strasznie to przedłużała, by nie wyjść na kogoś takiego jak Black i Potter, co zarzucała im przez ostatnie lata.
Tylko czy ostatnio mogła mieć do nich jakieś zarzuty? Robili kawały, często ją śmieszyły. Flirtowali z dziewczynami, ale u boku Pottera nie widziała jeszcze żadnej dziewczyny w tym roku.
Była oniemiała, gdy raz wyobraziła sobie, jakby to było być dziewczyną Rozczochrańca. I najgorsze było to, że ta wizja spodobała się jej.
Kiedyś marzyła o prawdziwej miłości, o królewiczu, który porwie ją do zamku na biały koniu.
Po dostaniu listu z Hogwartu marzyła o zdolnym czarodzieju, który będzie miał duzy dom z ogródkiem, do którego porwie ją na Hipogryfie, chociaż potwornie się tych zwierząt bała.
Teraz marzyła o miłym, zabawnym, rozrywkowym, bystrym i przystojnym chłopaku, który zapewni jej po prostu bezpieczeństwo.
I nie mogła przeboleć tego, że James Potter wydawał jej sie wspaniałym kandydatem, oczywiście dopiero, gdyby wydoroślał.
Marzyła o czymś pięknym, o tej jedynej, niepowtarzalnej miłości, ale co ona mogła o niej wiedzieć, mając zaledwie paręnaście lat?

W trzeciej klasie zauważyła, że chłopiec w prostokątnych okularach, do którego do tej pory nie zwracała uwagi, coraz częściej na nią zerka.

W czwartej klasie często znajdywała na szafce nocnej czy w podręczniku liściki, bądź małe róże. Była pewna, że to od Pottera, bo tylko on, jako chłopak w szkole miał inicjały J.P. Było kilka dziewczyn, które również miały takie inicjały, a nie sądziła, żeby dostawała wyznania miłosne od dziewczyny.

W piątej klasie przechodziła istną katorgę. Była wręcz prześladowana. Często płakała ze złości w poduszkę, gdy Potter po raz kolejny ośmieszył ja przed całą szkołą. A wchodząc w magiczny świat obiecała sobie, że szkołę skończy z gronem najbliższych przyjaciół i z genialnymi wynikami, by pokazać, że nie jest wcale gorsza od czarodziejów czystej krwi. A Potter zamienił jej życie w piekło.

W szóstej klasie było jej bardzo dziwnie. Przez pierwsze trzy miesiące Okularnik zachowywał się jak idiota z piątej klasy. Dopiero po świętach mogła nazwać go swoim kolegą. Był miły, troszczył się i nie wypytywał o randki. Mogła umawiać się z kim chciała i wiedziała, że jej adorator nie będzie zastraszany przez Pottera, tak jak było dotychczas. Było jej tak dobrze, że przyzwyczaiła się do jego obecności. Pod koniec roku przestraszyła się tego i gdy po raz pierwszy od pół roku zapytał o jakieś miłe spotkanie nawrzeszczała na niego. Była nabuzowana aż do wyjazdu z Hogwartu. Chciał tylko pomóc z bagażem, a ona na niego nawrzeszczała tak, jak nigdy by tego nie zrobiła.

Siódma klasa...póki co zachowywał się bez zarzutu, ale przyznając w duchu tęskniła za tą uwagą. co z tego, że miała Josha, skoro on nie zabiegła już o nią? Będąc z nim, robiła na złość Jamesowi i była wściekła, gdy zobaczyła brak zainteresowania z jego strony. Josh może i jej się podobał, ale był to typ chłopaka, który zdobył już dziewczynę i po prostu z nią był. A nie tego chciała. Po głupich jej zdaniem obserwacjach doszła do wniosku, że Potter nawet chodząc z jakąś dziewczyną przez trzy dni, dawał codziennie jej śliczną różę. Tak bardzo chciała by tak mieć! A do szczęścia wystarczy tylko przełamanie, chęć poznania, siła.

Czy stać cię na tyle,Lily Evans?
Była prostu przegrana.

"Fortuna ma tron na skale, ale ludzie wahają się po nią sięgać."


***

Mrugnął do jakiejś dziewczyny, która uroczo się zarumieniła i pomachała do niego. On również się uśmiechnął. Cieszył się, że wreszcie nie miał tych okropnych okularów.
Męczył się i to nie tak, jak każdy nastolatek. On męczył się wszystkim - sytuacją w magicznym świecie, rodziną, Lexi i Lily Evans.
Od kilku dni zastanawiał się, jak to jest, że zdecydowana większość dziewczyny w Hogwarcie lecą  do niego jak muchy do lepa, a Lily Evans nie. Wiedział, że nie powinien roztrząsać tego tematu, strasznie go to bolało, to udawanie, że już się nią nie interesuje, ale nie dawało mu to spokoju. To był taki specyficzny ucisk w sercu, który tak nieznośnie zacieśniał się, gdy tylko pomyślał o niej. A nie powinien!
Och! Tyle razy kazał sobie przestać o niej myśleć, skończyć z nią raz na zawsze i szukać różnych epitetów obrażających ją. Ale po prostu nie umiał.
Jak to zrobić, gdy wszędzie miał ją przed oczami, kiedy trzyma się za rękę ze swoim chłopakiem? Po prostu nie mógł pozbyć się tego widoku.
A z największą siłą w jego serce trafiał fakt, iż Josh starał się o Lily cztery dni. On parę lat i nadal nie są razem.
Kiedyś myślał, że miłość nie jest dla niego. Ale co on mógł wiedzieć, w wieku dwunastu lat ?

W trzeciej klasie zaczął podkochiwać się w koleżance z roku, wspomnianą Lily. Oczywiście nie była jego pierwsza miłością, ale zdecydowanie najdłuższa i najsilniejszą.

W czwarte klasie był cichym wielbicielem. Obmyślał plany, jak powiedzieć jej, co czuje. Jednocześnie zostawiał jej liściki z miłosnymi wyznaniami, czy małe różyczki. Domyślał się, że ona wie, że to on jest nadawcą i miał głupią nadzieję, że przyjdzie do niego. Niedoczekanie.

W piątej klasie zmienił się diametralnie. Przestał być głupim romantykiem, a zaczął podrywać ją na chama. Biegał za nią, wydzierając się, czy się z nim umówi. I właśnie tak radził sobie z tym uczuciem. Jednak pod maską tego zarozumiałego idioty, skrywał się zraniony, nastoletni chłopiec. To wtedy wygrzebał ze strychu gitarę ojca i zaczął pisać piosenki i wiersze.

W szóstej klasie był kimś pośrednim. Dobrym James'em - złym James'em. Na początku roku wciąż błagał ją o randki, ale za to w połowie jakby się otrząsnął. Był miły, cierpliwy, wydawało się nawet, że się polubili. To wtedy tak naprawdę poznał Lily Evans. Znał wszystkie jej gesty, wiedział, czego się boi, wiedział, że gdy jest zła, lepiej uciec sprzed jej nosa, wiedział, że przejmuje się nauką, a robi to, by pokazać, że nawet urodzona w mugolskiej rodzinie może być coś warta. I wszystko zepsuł,a może przejrzał na oczy, na końcu roku pytając się o randkę. Myślał, że się zgodzi, w końcu przez pół roku był dobrym kolegą, nie męczył jej, wręcz był tylko wtedy, kiedy ona tego chciała. Ale to ona okazała się niedojrzała emocjonalnie, by przybliżyć go do siebie.

Siódma klasa... póki co chciał o niej zapomnieć, dać sobie spokój, a z drugiej strony, ojciec zawsze uczył go, że trzeba walczyć o swoje marzenia do końca.

Jak silny jesteś,Jamesie Potterze?
Był po prostu przegrany.

"Żadna wielka miłość nie umiera do końca. Możemy strzelać do niej z pistoletu lub zamykać w najciemniejszych zakamarkach naszych serc, ale ona jest sprytniejsza – wie, jak przeżyć"

***

Zamknąć szufladkę, trzasnąć ją mocno, tak , by roztrzaskała się na milion kawałeczków, tak, jak ich serca.

Zamknąć okno, pchnąć nim mocno, tak, by rozbiło się na milion kawałeczków, tak, jak ich wolność.

Zamknąć drzwi klatki, uderzyć nimi mocno, tak, by zaczęły kruszyć się na milion kawałeczków, tak, jak ich szczęście.

Zamknąć drzwi, zamachnąć mocno, tak, by zaczęły sypać się na miliony kawałeczków, tak, jak ich radość.

A pokój, który jest mocno rozwalony, potocznie nazywany jest życiem.
Wypełniony dymem papierosowym.