24 listopada 2013

18. "Idę na spacerek, wytropić jakichś śmierciożerczyków!"

Przepraszam, że tak długo nie było notki, ale coś czuję, że tak będzie częściej, gdyż nie starcza mi czasu i na naukę, na bloga i na przyjaciół.
Obiecuję, że to ostatni rozdział, w którym ktoś śpiewa.
Po prostu nadal żyję Glee i kocham pisać coś takiego.
No, ale wiem, że co za dużo, to nie zdrowo.
Ostatnim wątkiem chyba mogę kogoś zgorszyć. Znaczy, może nie o tyle wątkiem, co gifem.
Więc przepraszam za niego już teraz.

Notka dedykowana Wam wszystkim!
Szczególnie W.M, która na pewno nie ma siły tego dziś przeczytać.
Nie dziwię się, jestem lekko powalona wstawiając rozdział prawie że o północy.
Lilka.

***********


Drogi Jamesie!
Jestem taka podekscytowana! Jeszcze tylko około dwóch miesięcy i ożenisz się! Czy to nie cudowne? Jestem taka zajęta, prawie wszystko jest już zapięte na ostatni guzik!
Proszę, uważaj na siebie i zrób coś ze sobą, bo dostaję coraz więcej sów od profesor McGonnagall.
Muszę kończyć, zapomniałam, że umówiłam się dzisiaj z dekoratorem ogrodów! Będziesz miał piękny ślub!
PS Uważaj na siebie.
                                                                                                                            Mama


Westchnął i wrzucił list do szuflady. To był kolejny list od jego mamy o ślubie. Ku jego uldze, ale i zdziwieniu, Lexie przestała do niego pisać.
- I całe szczęście - mruknął do siebie.
- Luniu, Rogacz znów mamrocze coś do siebie. Jak myślisz, o co chodzi?
- Psineczko moja kochana, o ile się nie mylę, to ty częściej gadasz do siebie - Potter uśmiechnął się słodko.
Syriusz prychnął i wstał.
- Idę na spacerek, wytropić jakichś śmierciożerczyków! - zaśpiewał i wyszedł z dormitorium. Na dole już czekała na niego Dorcas.
- Możemy iść? - spytała, wstając z fotela.
- Tak, przepraszam, miałem małe problemy z Rogaczem.
Dorcas wywróciła oczami i dała się przepuścić w otworze pod portretem. Była spięta, bardzo spięta. W ciszy przemierzyli kilka korytarzy, co jakiś czas wymieniając tylko jakąś uwagę między sobą.
****
Szatynka objęła się rękami, i tak szła. Czasem patrzyła na Syriusza kątem oka. Jakby ona chciała go teraz pocałować, przytulić, dotknąć...cokolwiek.
- Zimno ci? - spytał nagle, patrząc, jak przechodzi ją dreszcz, a na jej dłoniach pojawia się gęsia skórka.
- Jeszcze tylko jeden korytarz... - mruknęła. Nie mogła mu powiedzieć, że gdy wyobraziła sobie, jak ją całuje, przeszły ją ciarki.
- Wy zawsze tak mówicie. Eh, wy baby - burknął i ściągnął z siebie bluzę i zarzucił ją na jej ramiona. Dorcas stanęła zdziwiona. Nie, zdecydowanie nie powinien tego robić.
- Co to miało znaczyć? - spytała.
- Nigdy nie wiadomo o co wam chodzi! Mówicie, że wam nie jest zimno, tak na prawdę musimy was ogrzać. Mówicie, że nie jesteście obrażone, ale się nie odzywacie.
Szatynka podeszła do niego i zadarła głowę do góry. Ich twarze dzieliło kilka centymetrów.
- A teraz, jak myślisz? Chcę cię pocałować, czy raczej kopnąć w jaja? - wyszeptała.
Syriusz przełknął ślinę. Spojrzał w jej oczy, które teraz były przepełnione buntem. Zbliżył się jeszcze troszkę.
- Myślę, że bardzo byś mnie chciała pocałować, ale nie zrobisz tego ze względu na swoją dumę, czyż nie? - uśmiechnął się złośliwie.
- Mogę jeszcze wybrać opcję drugą. Nie mam ochoty cię całować.
- Nawet teraz? - położył ręce na jej biodra. Dorcas dostała rumieńców.
- Nigdy - odpowiedziała.
Black zaśmiał się cicho i zbliżył się o kolejny centymetr. Ich usta stykały się, gdy brali oddech.
- Kotku! - odskoczyli od siebie. Całą, magiczną chwilę zniszczyła blondynka na obcasach, w kusej sukience.
- O! Dolores, co tu robisz? - Black podrapał się po głowie.
- Przecież umówiliśmy się tutaj - zachichotała, po czym zwróciła swoją uwagę na Dorcas - A ta co?
- Kompletnie nic, kochanie.
- Przecież prawie się całowaliście! - blondynka założyła ręce na piersi, a Meadowes patrzyła niedowierzająco na Blacka.
- To nic nie znaczyło - chłopak objął swoją dzisiejszą randkę ramieniem i pociągnął ją w przeciwną stronę.
Dorcas przełknęła ślinę i spojrzała za nimi. Po jej policzku popłynęła łza, ale zaraz ze śmiechem ją starła.
Co ja sobie myślałam?
Nie mogła uwierzyć, że Syriusz, ten Syriusz, którego znała już od siedmiu lat tak ją potraktował i nawet nie odprowadził jej do portretu.
Zemści się.
****
Dzień dzisiaj był chyba najcieplejszym tej jesieni. Widać było wszystkich bez kurtek, tylko nielicznie je pozabierali.
-Hej, Jay! - Dorcas uśmiechnęła się szczerze.
Jay był wysokim blondynem z niebieskimi oczami. Miał mocno zarysowaną szczękę, a przez koszulkę widać było zarys umięśnionych rąk.
W tej chwili chłopak był dla niej oparciem. Wiedział, że ich związek nie jest taki, jaki powinien być, ale uwielbiał tego małego złośliwca, i  nawet, gdyby się rozstali, chciał być przyjacielem.
- Dor, co tam? - pocałował ją w policzek.
- Zarwałam nockę - przyznała i przytuliła się do chłopaka. Jay pogłaskał ją po włosach.
- Chcesz iść spać? - spytał z troską.
- Nie - Meadowes uśmiechnęła się - Wolę gdzieś iść, gdziekolwiek.
- Spacerek po błoniach?
- Zdecydowanie - pocałowała go w usta. Obrócił ją dookoła jej osi i cmoknął. Zaśmiała się radośnie.
To on dawał jej szczęście w te najgorsze dni.


****
Wybuchnął śmiechem.
- Serio?  Mamy tam iść? I jeszcze wystąpić? - spytał James niedowierzająco. Oparł się o pień drzewa. Obok niego ułożyła się Lily. Stykali się lekko ramionami.
Za to Syriusz leżał na swojej kurtce na przeciw nich.
- Ah! Syriuszu, jesteśmy przyjaciółmi, czyż nie? - Rudowłosa spojrzała na niego słodko.
- Nie wiem, jak to możliwe, ale tak - mruknął Black, a Rogacz parsknął śmiechem.
- No więc - zaczęła - Powinieneś dostać ode mnie ochrzan za to, co zrobiłeś Dorcas. Nie chodzi mi o to droczenie - zaakcentowała ostatnie słowo - Tylko o to, że ją zostawiłeś.
- Kotku, serio myślisz, że mógłbym jej to zrobić? -  Wzruszyła ramionami - No cóż, nie mógłbym. Śledziłem ją na Mapie, póki nie weszła do dormitorium.
- Z jakąś blondyną na karku? - założyła ręce na piersi.
- Raczej gdzie indziej - zaśmiał się złośliwie, a Lily skrzywiła się z niesmakiem.
- Powiedzmy, że ci wierzę. Jednak uważam, że powinieneś ją przeprosić, albo powiedzieć, że jej nie olałeś.
- Zgadzam się z Rudzielcem - wtrącił nagle James. Dorcas była jego przyjaciółką, nie chciał, by się zadręczała czymś takim. Od kilku chwil obserwował parę nad jeziorem.
- Ty się zawsze z nią zgadzasz - burknął Łapa, a Lily uśmiechnęła się triumfalnie - Przeproszę ją, gdzie jest?
- Teraz radzę nie - powiedział Rogacz i wskazała na parę nad wodą. Dziewczyna właśnie wskoczyła chłopakowi na plecy, a on, śmiejąc się głośno, biegał z nią po brzegu.
Syriusz odchrząknął.
- Tak, myślę, że teraz lepiej nie.
To kiedy?
****
- BALANGA! Trzeba uczcić naszą wygraną w meczu! - wrzasnął James na całą wieżę Gryffindoru i włączył muzykę. Reszta Huncwotów poszła po zapasy jedzenia, a na stołach stały już butelki z Ognistą z zapasów chłopaków. Na kominku stały już głośniki, z których sączyła sie muzyka, na wieżę zostało rzucone zaklęcie nieprzenikalności.
Impreza była szalona. Alkohol lał się strumieniami, w końcu to był pierwszy wygrany mecz w tym roku szkolnym. Bracia Prewett już przysypiali w kącie, choć impreza nie trwała nawet pełnej godziny.
James obtańczył chyba wszystkie dziewczyny będące w pokoju. Namówił nawet mało rozrywkową dzisiaj Dorcas do tańca.
- Doruniu, nie chciałabyś czegoś zaśpiewać? - wrzasnął głośno.
- MEADOWES, MEADOWES, MEADOWES! - jej nazwisko zaczął skandować tłum. Zaśmiała się i stanęła na stoliku. Do Pokoju Wspólnego właśnie weszła reszta Huncwotów. Ktoś podał jej mikrofon. Popłynęła muzyka.

MUZYKA

Dorcas zaczęła śpiewać. Nie była to kolejna piosenka o miłości, o nie. Przypomniała sobie sytuację z wczorajszego patrolu.

When you see my face
I hope it gives you hell, I hope it gives you hell
When you walk my way
I hope it gives you hell, I hope it gives you hell !

Tłum zaczął klaskać, wszystkie dziewczyny zaczęły szaleć. W końcu śpiewała o chłopakach, o tym, że bez nich są nikim. Lily, Alicja, Ann i Rachel weszły na krzesła obok i zaczęły robić za chórki.

Truth be told I miss you
Truth be told I'm lying
When you see my face
I hope it gives you hell, I hope it gives you hell

Zaśmiała się radośnie i wskoczyła na ramiona Jamesa, który stanął obok stolika. Podniosła ręce do góry i zaczęła klaskać.
- Wszyscy! - krzyknęła.
Tak, cały tłum zaczął śpiewać, podkład muzyczny ściszono, by było ich słychać.

When you see my face
I hope it gives you hell, I hope it gives you hell
When you walk my way
I hope it gives you hell, I hope it gives you hell
When you hear this song and you sing along well you'll never tell
Then you're the fool I've just as well I hope it gives you hell
When you hear this song I hope that it will give you hell
You can sing along I hope he'll treat you well !

Potter odstawił ją na stolik. Wykrzyczała ostatnie słowa piosenki i zaśmiała się. Ukłoniła delikatnie, przyjaciółki również i zeskoczyła na ziemię. Dziewczyny obecne w Pokoju Wspólnym przytulały ją, krzyczały coś, chłopcy klepali ją po plecach.

MUZYKA

Ale Lily już widziała, że coś jest nie tak, gdy Dorcas ze sztucznym uśmiechem kierowała się do wyjścia z wieży. Gdy zniknęła za portretem, Rudowłosa spojrzała w stronę Szukającego. Też nią patrzył z pytaniem w oczach, ale ona tylko wyszeptała bezgłośnie : Ja za nią pójdę.
James kiwnął głową i zaniepokojony odwrócił się.
- Dor! Dorcas zaczekaj! Dorcas proszę! - krzyczała Lily, biegnąc za przyjaciółką. W końcu dobiegły do wieży Astronomicznej. Meadowes oparła się o barierkę i opuściła głowę. Lily po chwili wbiegła po schodach i podeszła do Szatynki.
- Dor, co się dzieje!? Co się z tobą dzieje!? - wiedziała, że nie powinna krzyczeć, ani robić wyrzutów przyjaciółce, ale miała dość tajemnic.
- Kocham go, Merlinie, jestem beznadziejnie zakochana - szepnęła Dorcas. Rysy twarzy Lily złagodniały.
- Kogo? - podeszła bliżej i również oparła się o barierkę. Na granatowym niebie wisiało z tysiąc gwiazd, co było dziwne dla tej pory roku. Niemniej efekt był czarujący.
- Jak to kogo!? Pieprzonego Blacka!
Lily otworzyła buzię w zdziwieniu. Wiedziała, że coś było na rzeczy, nie wiedziała jednak, że przyjaciółka tak cierpi.
- Dorcas, wiem, że to nie łatwe. Po jakimś czasie zapomnisz o nim, a jeśli nie, to wtedy ja zrobię z nim porządek - Rudowłosa uśmiechnęła się.
Sztaynka pociągnęła nosem i zaśmiała się.
- Nie wierzę, że przez niego płaczę.
- A co z Jayem? - spytała nagle Lily, przypominając sobie dzisiejsze popołudnie.
- Jest świetny, ale nie kocham go. Nie chcę go ranić.
- Dorcas, ranisz nie tylko jego, ale też siebie. Zerwij z nim, póki nie zrobi się zbyt późno. A do Blacka kiedyś dotrze, że jesteś najwspanialszą dziewczyną na świecie.
****
Wyjrzał przez okno na szare niebo.
Do jego ślubu zostało coraz mniej czasu. Połowa listopada minęła w zastraszającym tempie, pozostawiając za sobą niedokończone sprawy.
Potter był coraz bardziej zestresowany. Pokazywał, że guzik obchodzą go te święta, a tak na prawdę miał ochotę gdzieś wyjechać, zaszyć się, i czekać aż do końca roku.
Czasami myślał, czy nie lepiej byłoby poślubić Lexie. Fakt, była denerwująca, lecz jaką to przyjemność sprawiłby rodzicom.
Nie.
Wtedy przypominał sobie, że nigdy, przenigdy nie ma zamiaru ożenić się bez miłości. Tylko z kobietą, którą na prawdę kocha, która akceptuje go takim, jakim jest.
Miał nadzieję, że jego mama nie będzie zbytnio rozpaczać, że pogodzi się z jego decyzją. Tak bardzo nie chciał ich ranić, zwłaszcza, że teraz każdy z nich jest zagrożony i może zginąć w każdym momencie.
Zapalił papierosa.


****
- Jay, musimy porozmawiać - Dorcas pociągnęła go za rękę i usiadła na oknie.
- Tak, też tak myślę.
- Że co? - zdziwiła się Szatynka. Nawet nic nie powiedziała!
- Uważam, że nie powinniśmy być razem. Dorcas,uwielbiam spędzać z tobą czas, ale nie kocham cię tak, jak powinienem - wydukał powoli, mając nadzieję, że ona miała zamiar powiedzieć to samo. Nie mógł dłużej ukrywać, że kocha kogo innego.
- Czy ty mi czytasz w myślach? - spytała, uśmiechając się. Powinna płakać, przepraszać, a tu oboje mają uśmiech na twarzy.
- Zdarza się - odwzajemnił uśmiech.
- Cieszę się, że to rozwiązaliśmy. Masz ochotę na kakao?
- Absolutnie. Trzeba uczcić nasze zerwanie.
Zaśmiali się, a Dorcas posłała mu przyjacielskiego kuksańca.
****
James wgryzł się w tosta, ponuro patrząc przed siebie. Lily nie powiedziała mu, o co poszło Dorcas, ale i tak był zaniepokojony. Zapewniła, że nic się nie stało, ale on wiedział swoje.
Nagle zaczęła się poranna poczta. Przez okna zaczęły wlatywać różnorodne sowy, lądując na uczniowskich talerzach. U nie których już dało słyszeć się wyjce, inni zajadali się domowymi przysmakami, jeszcze inni czytali Proroka Codziennego. Zdziwił się, że i obok niego wylądowała sowa.
- No, El, co tam dla mnie masz? - odwiązał list i dał sowie kawałek suchara. Zagruchała cicho i poderwała się do góry z świstem. "El" było od pierwszej litery imienia Lily. Tylko on to wiedział, więc nie widział sensu zmieniania teraz imienia sowy.
Otworzył z ciekawością kopertę i wciągnął głośno powietrze. Wstał gwałtownie od stołu i wybiegł z sali. Skrótami popędził na siódme piętro, do Pokoju Wspólnego aż do swojego dormitorium. Spojrzał na zegarek - miał piętnaście minut do pierwszej lekcji, Eliksirów, które na pewno zupełnie przypadkiem odbywają się na samym dole i jeszcze niżej - w lochach.
Otworzył jeszcze raz kopertę i z jękiem wysypał plik zdjęć na biurko. Szybko otworzył szufladę i wyciągnął pergamin. Zamoczył pióro w atramencie i nabazgrał kilka słów.

Isla!
Znów mamy to przerabiać? Czego ty chcesz, do cholery?
Nie przysyłaj więcej takich zdjęć!
Kiedy ty je w ogóle zrobiłaś?!

                                                    James Potter

Spojrzał raz jeszcze na zdjęcia i ponownie jęknął klepiąc się w czoło. Spojrzał na zegarek - osiem minut. Schował liścik do kieszeni, a zdjęcia wpakował pod swoją poduszkę. Wybiegł z dormitorium, potykając się o własne nogi.
A róg jednego ze zdjęć wystawał spod poduszki.





******
Można było usłyszeć dźwięk darcia papieru. Mocno pomięta kartka wyleciała z mocno rozwalonego zeszytu przez mocno rozwalone okno.
Kolejna kartka z życia.
Kolejna kartka śmierci.

3 listopada 2013

17. Jeśli to sprawia, że jesteśmy szczęśliwi...

Od razu mówię, że może pojawić się kilka literówek, bo śpieszyłam się, by dodać rozdział jeszcze dziś.
Miłego czytania!
CZYTAM=KOMENTUJĘ
Możecie napisać, co Wam się nie podoba, a co tak.
Pozdrawiam,Lilka.

*******
( Ważne jest, abyście rzeczywiście przełączali piosenki )

PIOSENKA

- CO TO JEST!?
Po całej wieży Gryffindoru rozniósł się krzyk Lily Evans. Wraz z przyjaciółkami oraz Huncwotami stali w dormitorium chłopców i patrzyły niedowierzająco na ścianę.
- Lily, nie krzycz! - poprosiła Dorcas, zatykając uszy. Syriusz zaśmiał się - A ty Black, zamknij dziób!
Rudowłosa nadal patrzyła ze zbolałą miną na zdjęcia powieszone między łóżkami Syriusza i Jamesa. Jedno przestawiało ją, jak siedzi obok Szukającego, obejmując go w pasie. Oboje śmieją się radośnie do aparatu. Przekrzywiła głowę.
- Wiesz, to zdjęcie jest nawet ładne.
James zaśmiał się i zarzucił rękę na jej ramię.
- Wiadomo, bo ja na nim jestem!
Lily posłała mu kuksańca.
- Dzień doberek! - do dormitorium wskoczyła rozpromieniona Rachel.
- O, witamy naszą cnotkę! - Syriusz zachichotał - Nie! Żywcem mnie nie weźmiecie! Ja wiem, co robią faceci z dziewczynami! O nie! Nie dam się wam! Wolę się wywalać co kawałek niż żeby któryś z was mnie niósł i nie pozwolił mi poobijać sobie kolan! - zaczął naśladować jej głos. Huncwoci wybuchnęli śmiechem, a Rasbon zrobiła się cała czerwona.
- Nic nie pamiętam z wczoraj - jęknęła Ann, siadając na łóżku Remusa.
- Przybliżyć wam w skrócie? - spytał James, podnosząc brwi do góry. Usiadł na ziemi i oparł się o swoje łóżko, a reszta zrobiła to samo - A więc...w ciągu wczorajszego wieczoru i nocy zdążyłyście wypić ze Spetryfikowanymi Mandragorami, oni zadedykowali wam piosenkę, wy zaśpiewałyście piosenkę, później ukradłyście trzy butelki Ognistej, byłyście gonione przez ochroniarzy, ale jakimś cudem im uciekłyście. Później trochę pogadaliśmy i na końcu po wielu trudach donieśliśmy was tutaj, gdzie z kolei zażyczylyście sobie kolorowego kisielu. No, ale że McGonnagal biegła, nie patrzcie tak na mnie, ona naprawdę biegła! No, to obiecałyście leżeć i udawać, że śpicie. Na szczęście byłyście tak schlane, że chyba nawet nie śniło wam się nic mówić.
- O.mój.Boże! - Dorcas palnęła się w czoło - Macie coś na kaca? Błagam!
Remus wygrzebał z szafki mały eliksir i rzucił go w stronę dziewczyn. Każda wypiła po dwa łyki i uśmiechnęła się.
- O wiele lepiej - westchnęła Lily - Nie mogę uwierzyć, że piłam ze Spetryfikowanymi Mandragorami!
- A ja, że coś ukradłam! - wtrąciła się Dorcas.
- A ja mam siniaki na kolanie - mruknęła Rachel, a Black zaśmiał się.
- No, dziewczynki, pierwszą popijawę macie już za sobą. Oficjalnie możemy przyznać, że nie jesteście opóźnione, jeśli chodzi o dobrą zabawę.
Przyjaciółki spojrzały na siebie i uśmiechnęły się z wyższością.
- Yyy, mówiłyśmy coś szczególnego wczoraj? - Lily odgarnęła nerwowo grzywkę - No wiecie, coś, co nie powinnyśmy mówić?
- Dorcas wspomniała coś o tym, że kocha Łapę, Łapa powiedział, że też ją kocha, a Lily zadeklarowała, że zrobi im kołderki dla dzieci i prosiła mnie o pomoc. No to się zgodziłem, więc będziecie mieć jeszcze poduszeczki! - James uśmiechnął się szeroko.

If it makes you happy
It can't be that bad
If it makes you happy
Then why te hell are you so sad?

Dorcas wyglądała jak sparaliżowana. Lily spoglądała na nią nerwowo.
- Nareszcie wiemy, że Syriusz to już twój przyjaciel! Chyba wszystkim nam mówiła, że nas kocha, a więc zaszczyt ten dopadł nareszcie ciebie, Syriuszu! - wydukała wreszcie, uśmiechając się.
- Tak, nie wiem, czym sobie zasłużył - zaśmiała się Meadowes i spojrzała z wdzięcznością na przyjaciółkę.
- James, daj mi to zdjęcie. I to też - Lily wskazała na fotografię, gdzie się przytulają i to, gdzie są we czwórkę : ona, Dorcas, James i Syriusz.
- O nie, kochana. Mogę co najwyżej zrobić odbitkę - Szukający podniósł jedną brew i wyciągnął różdżkę z kieszeni.
- Eh, zgoda - Ruda wyciągnęła rękę, na której chwilę później pojawiły się zdjęcia.
****
Kilka dni później wszyscy wstali wyjątkowo wcześnie, jak na sobotę. Już o ósmej na śniadaniu było widać tłum uczniów.
- Musicie coś zjeść! Nie będziecie mieć siły! - Lily nałożyła Jamesowi parówki na talerz. Polała je keczupem i dołożyła do tego dwie bułki.
- Spadaj, okropna kobieto! - spojrzał ze wstrętem na swój talerz.
- James, nie zachowuj się jak dziecko. Patrz, jak Black ładnie je - wskazała palcem na Dorcas i Syriusza. Dziewczyna wciskała mu w usta kawałek parówki na widelcu.
- Zupełnie, jakbym był mały dzieckiem - burknął Syriusz, ale posłusznie otworzył buzię.
- No, a teraz widelczyk do rączki i am! - Dorcas uśmiechnęła się do Blacka słodko i wywróciła oczami. Wciąż była na niego zła, za to, jak zachował się, gdy chciała go zaprosić na bal. jeszcze bardziej zaczęła się od niego oddalać, gdy usłyszała, co powiedziała w noc koncertu.
James westchnął i chwycił widelec. Wpakował pół parówki do buzi i zagryzł bułką z serem.
- No, bardzo ładnie - Rachel uśmiechnęła się i specjalnie, patrząc na niego, wpakowała sobie całą grzankę do buzi.
****
- I RUSZYLIII! Black podaje do Meadowes, Meadowes podaje z powrotem, mknie pod Gordesem, dostaje piłke znowu i jest! DZIESIĘĆ PUNKTÓW DLA GRYFFINDORU!
Po godzinie mecz był coraz ostrzejszy. Grali z Ravenclawem, wynik meczy wskazywał 130:80 dla Gryffindoru. James wisiał nad wszystkimi i wypatrywał znicza. Z niecierpliwością patrzył, jak jego gracze zdobywają punkty. Nagle coś świsnęło mu koło ucha. Spojrzał w tamtą stronę i uśmiechnął się. Zanurkował za złotą piłeczką.
- TAK! POTTER ZNALAZŁ ZNICZA! MKNIE WPROST ZA NIM! DAWAJ POTTER, NIE DAJ SIĘ TEMU BURAKOWI!
- Adams! - profesor McGonnagal spojrzała na ucznia srogo, a gryfońscy kibice zaśmiali się.
- Przepraszam, pani profesor....TAK! JEST CORAZ BLIŻEJ, DALEJ JAMES! I TAAAAAAAAAAAAAK!
James tuż nad ziemią poderwał miotłę do góry, łapiąc znicza. Szukający Ravenclawu zarył o ziemię. A Potter wzniósł się na poziom widzów i wyciągnął rękę ze zniczem. Nauczycielka Quidditcha gwizdnęła.
- Proszę o ciszę! - całe boisko zamilkło, gdy na podest wszedł Albus Dumbledore - Chciałbym ogłosić, że  o czternastej godzinie przybędą nasi przyjaciele z innych szkół! Nie będzie dzisiaj imprezy wygranych, niech wystarczy wam bal!
Wybuchły oklaski, uczniowie tłumami zeszli z trybun, by w szybkim tempie dostać się do swoich dormitorii.
James wylądował na ziemię i został porwany przez tłum Gryfonów.
- POTTER, POTTER, POTTER!
****
Większość uczniów witała uczniów innej szkoły. Przy szkole z Francji najwięcej było chłopców, w każdym wieku. Za to nad wodą stały panie, czekając, aż wszyscy uczniowie Durmstrangu zejdą z pokładu.
Huncwoci oglądali to wszystko z okna, leżąc na łóżkach.
- Schodzimy tam? Te wille wyglądają bardzo sympatycznie - James podniósł się na łokciach.
- I tak wszystkie do nas przyjdą, dajmy im czas.
****
Ze złością odwiązał imitację dobrego supła i zostawił muchę nonszalancko przewieszoną przez szyję. Syriusz za to radził sobie o wiele gorzej i w końcu cisnął muchą o ścianę. James podwinął rękawy szaty wyjściowej, nigdy nie lubił tak oficjalnego wyglądu, zresztą Syriusz zrobił to samo, choć obaj mieli inne szaty i inaczej wyglądali.
Przeczesał ręką włosy, nawet nie próbując użyć żelu czy grzebienia. Spojrzał w lustro.
Gotowy.
***
Zapięła suwak sukienki, boleśnie odginając rękę do tyłu. Wsunęła nogi w niskie szpilki i wygładziła niewidzialne zagięcie na długiej, obszernej sukni, z mnóstwem falbanek w kolorze kości słoniowej z różowymi elementami. Ramiączka były opuszczone, tak, że wspaniale eksponował się dekolt, szyja oraz ramiona. Temat balu był dość ubogi, bo Prefekci innych domów nie przejawiali specjalnych chęci do czegoś wystrzałowego. W końcu stanęło na coś na kształt balu w średniowieczu - obfite suknie, gorsety, wachlarze, pokręcone włosy, fraki. Każdy zapomniał, że to przecież również Noc Duchów. Co prawda nad wejściami wisiały dynie, po Hogwarcie latały nietoperze, ale Bal miał być zupełnie nie związany z Haloween.
Wzięła dwa pasemka z lewej strony i spięła je z tyłu głowy perłową wsuwką. Resztę włosów podkręciła i nabłyszczyła. Popsikała się perfumami, machnęła różdżką w stronę twarzy, by makijaż się nie rozmazał. Spojrzała w lustro.
Gotowa.
****
Stał oparty o gzyms kominka, spoglądając w stronę dormitorium dziewczyn z siódmego roku, ignorując spojrzenia jego "fanek". Skrzywił się nieznacznie.
- Hej, James. Pomyślałam, że jeśli nie chce czekać ci się na Evans, ja chętnie ci potowarzyszę - usłyszał z boku, ale nawet nie dotarł od niego sens wypowiedzianych przez dziewczynę słów. Patrzył jak zaczarowany na schody, a konkretnie na rudowłosą piękność, która zmierzała w jego stronę... wyprostował się gwałtownie, wyciągając z kieszeni bukiecik na rękę.
- Witam, piękna panno, masz już partnera? - spytał, lekko się kłaniając i całując wierzch jej dłoni.
- Czekam na pewnego przystojnego młodzieńca, nie widział go pan? - zarumieniła się i pozwoliła, by wsunął jej opaskę z kwiatami na nadgarstek.
- Tak się składa, że dobrze go znam - mrugnął do niej i podał ramię. Ujęła je z uśmiechem i dała się wyprowadzić z Pokoju Wspólnego, odprowadzona zazdrosnymi i wściekłymi spojrzeniami.
- Od której się szykowałyście? - spytał James, gdy minęli mrok i swobodnie mogli spoglądać na swoje twarze.
- Od szesnastej - uśmiechnęła się z zakłopotaniem. To Dorcas wraz z Alicją zaczęły szaleć, twierdząc, iż uroda potrzebuje czasu. I tak trzy godziny myły się, malowały paznokcie, robiły makijaż, czesały się i przebierały.
- Ha! Umówiliśmy się na dziewiętnastą, czyli szykowałyście się trzy godziny. Syriusz twierdził, że potrzebujecie mniej czasu, ale ja znam Dor - zaśmiał się.
Gawędzili jeszcze wesoło, przemierzając korytarze Hogwartu, powoli dochodząc do Wielkiej Sali. Stanęli przed mosiężnymi drzwiami, pierwsi w kolejności. Ustawiła się za nimi para Prefektów Naczelnych  Hufellpufu, dalej kapitan drużyny Ravenclawu wraz z Prefektem Naczelnym, a zaraz za nimi Prefekci Slytherinu. Kilkoma słowami, elita, do której każdy chciał należeć, a jedni należeli nie z własnej woli. Niektórzy z ważniejszych uczniów woleli rozproszyć się w tłumie Hogwartczyków, niektórzy szli wraz z uczniami innych szkół i nie mogli iść w pierwszych parach.
Zaraz za nimi ustawił się Syriusz wraz z dumną Meggy Clarkson. Ubrana była w krótką, obszerną sukienkę bez ramiączek, nie pasującą do tematu, ale na pewno seksowną.
Za nimi stała rozpromieniona Dorcas wraz z kapitanem drużyny Hufellpufu. Miała szeroką suknię do ziemi, która była szara, ale cieniutka siateczka, którą była owinięta suknia była cała w małych diamencikach, tak, że wprost nie sposób było oderwać od niej wzrok - iskrzyła się na wszystkie strony i rozpraszała światło.
Rozbrzmiała muzyka i wrota otworzyły się na oścież. Zaparło im dech w piersiach. Sklepienie było dzisiaj gwieździstą nocą, nad ich głowami zawieszone były lampiony. Nie było tu jasno, ale wszystko było widać jak na dłoni. Jakby spędzali letnią noc pod gołym niebem. Na stolikach stały świeczki w kształcie dyni, puszczając w górę jasnawy dym. Po bokach stały drzewa z różowymi kwiatami, oplecione lampkami.
Mimo, iż sami przygotowywali te ozdoby, efekt był nawet dla nich zaskakujący. Było romantycznie i magicznie, tak, jak przewidywali, choć przekroczyło to ich najśmielsze wyobrażenia.
Usłyszeli fragment melodii, na który mieli wejść. Po kolei, wirując zapełniali Wielką Salę. Rozbrzmiały oklaski uczniów z innych szkół, reprezentanci byli coraz bardziej rozluźnieni, szczególnie, gdy dyrektor Dumstrangu poprosił profesor McGonnagal do tańca, a Hagrid porwał madame Maxime i zaczęli niezgrabnie poruszać się po parkiecie, który wkrótce zapełnił się coraz większą liczbą osób.
Lily dała okręcić się wokół własnej osi i z uśmiechem wylądowała w jamesowych ramionach. Każde z nich umiało tańczyć, ale Lily nie wiedziała, że Rogacz jest tak świetny. Prowadził ją pewnie, a zarazem delikatnie, swobodnie, a zarazem perfekcyjnie.
Melodia skończyła się i salę wypełniła rockowa muzyka.
- Poświęcisz mi jeszcze jeden taniec? - wydarł się James, podając Lily rękę. Panowała niesamowita wrzawa, uczniowie krzyczeli i klaskali, większość do tego tańczyła.
James wyłowił wzrokiem Amelię, która tańczyła samotnie wśród przyjaciółek. Ich spojrzenia skrzyżowały się, dziewczyna mrugnęła do niego, a on uśmiechnął się tylko przepraszająco. Lily dotknęła dłonią jego policzka i odwróciła w swoją stronę jego twarz.
- Dobrze się bawi - zapewniła, ponad jego ramieniem uśmiechając się do Amelii, która odpowiedziała tym samym.
- Mam nadzieję, a czy rudowłosa piękność również dobrze się bawi?
- James - spojrzała na niego z naganą w oczach, na co on zaśmiał się - bawię się wspaniale.
Spojrzała mu w oczy, ale zanim zdążyła cokolwiek powiedzieć, podszedł do nich Jay wraz z Dorcas.
- Odbijany! - wrzasnął i przepchnął Jamesa. Rozczochraniec przewrócił oczami i chwycił Dor za rękę, kręcąc nią dookoła.
- Jak się bawisz, mała?! - spytał się, nachylając w jej stronę.
- Wspaniale! Jay świetnie tańczy, cieszę się, że z nim poszłam, na prawdę! A ty? - odpowiedziała zarumieniona.
- Dokładnie tak samo. Nauczyłaś się do końca tekstu? - spytał ciszej.
- Owszem. Nie mogę doczekać się naszego numeru specjalnego! Nie denerwuj się na Jaya, że odbił ci teraz Rudą, ja go o to poprosiłam. Okej, nie chcę psuć ci wieczoru, wracaj do Rudej.
Kiwnął głową i wirując pochwycił Lily w objęcia.
- Kapitanii drużyn są niesamowici! Gdzie wyście nauczyli się tak tańczyć!? - wysapała Lily, dając złapać się w talii.
- Czy ja wiem? Imprezy zrobiły swoje. Ale i tak tańczę lepiej od niego! - błysnął huncwockim uśmiechem i podniósł ją w pasie, obrócił się z nią i odstawił na ziemię od razu kręcąc ją w kolejnym piruecie.
Oboje dali się jeszcze zaprosić do tańca z innymi uczniami z zagranicznych szkół. Przez chwilę James oszołomiony był jedną z will, która porwała go do tańca i gdyby nie szybka interwencja Lily, pewnie latałby za nią krok w krok. Wtedy Rudowłosa spojrzała mu w oczy, a on przestał widzieć cokolwiek dookoła.
Impreza rozkręcała się coraz bardziej, wszyscy byli ciągle na parkiecie, nie mieli czasu nawet zjeść. Dopiero około dwudziestej drugiej zgłodniał James, więc poprowadził partnerkę do stołu i ręką dał znak reszcie. Zmieścili się przy stole i wzięli karty do rąk.
- Mmm, mam ochotę na kiełbaski zapiekane w cieście francuskim - mruknęła Dorcas i ogłupiała, gdyż ledwie zdążyła dokończyć to zdanie, na talerzu pojawiła się potrawa.
Przyjaciele śmiejąc się z jej miny poszli za jej przykładem. Wkrótce coraz więcej osób schodziło z parkietu i wymęczeni siadali w grupkach przy pięknie zastawionych stołach.
- Drodzy uczniowie! Cieszę się, że razem z wami mogę świętować dziewięćset dziewięćdziesiątą rocznicę istnienia Szkoły Magii i Czarodziejstwa w Hogwarcie! - zagrzmiał dyrektor. Salę wypełniły oklaski i gwizdy - Obyśmy mogli jeszcze wiele razy przeżywać to święto! - zawiesił na chwilę głos - Życzę wam miłego święta Haloween!
Panował gwar rozmów, pisków i mlaskania, ale nikomu to nie przeszkadzało. Hogwartczycy siedzieli wraz z uczniami z Durmstrangu bądź z Beubaxtons, i odwrotnie, niekiedy wszyscy razem. Najbardziej rozchwytywaną dziewczyną była Rachel  i tańczyła chyba ze wszystkimi chłopakami obecnymi na sali. Spetryfikowane Mandragory zaczęły grać piosenkę Rolling Stonsów, których Lily i Ann słuchały prawie tak namiętnie jak Beatelsów - You Can't Always Get What You Want - Lily podniosła się z impetem.
- Ann! - krzyknęła i pociągnęła Blondynkę za rękę, ciągnąc ją w stronę parkietu. Zaczęły śpiewać razem z nimi i tańczyć szalenie. James obserwował Lily z uśmiechem na twarzy. Była taka radosna, promienna, aż nie chciało się odrywać od niej wzroku. A co najważniejsze, przyszła z nim!
- James! - zawołała, a on zerwał się z krzesła, ciągnąc za sobą Dorcas. Ta z kolei pociągnęła Jaya, który pociągnął Meggy, która pociągnęła Syriusza. Ten zdążył złapać jeszcze  Ann, która pociągnęła Lunatyka. Stworzyła się kolejka, o której nikt nie pomyślał. Prowadziła Rudowłosa, za nią był James, trzymając ręce na jej talii, dalej ustawili się tak, jak pociągnął ich Szukający. Zabawa spodobała się wszystkim , bowiem wkrótce stoły opustoszały, a stworzyła się gigantyczna tańcząca kolejka, biegnąca na wszystkie strony. Wszystko zmieniło się, gdy poleciała wolna melodia. Lily przystanęła, James także i chwycili się za ręce.
- Pozwolisz? - spytał, a ona zarzuciła mu dłonie na kark i przysunęła się. Czubkiem głowy przylegała do jego brody, a on z radością wtulił twarz w jej pachnące loki. Tańczyli, w zasadzie kołysali się, przytulając. Jak on by chciał, żeby tak było już zawsze! Ale są tylko przyjaciółmi, tylko przyjaciółmi.
Nagle zgasły światła, dla Jamesa był to znak. Wyplątał się z objęć dziewczyny.
- Na chwilę cię zostawię - wyszeptał jej do ucha i puścił jej dłoń. Gdy otworzyła oczy nadal panowała ciemność, ale widziała poruszenie przy i na scenie. Nagle błysły dwa światła białych reflektorów, oświetlających scenę od boków. Pośrodku stał James, trzymając w ręce mikrofon, podobnie jak stojąca obok Dorcas. Zaraz za nimi stał Remus z perkusją, Syriusz z gitarą i Peter z fortepianem. Wybuchła wrzawa, dziewczyny zaczęły piszczeć, widząc Pottera i Blacka na scenie.
- Wierzę, że te osoby będą wiedzieć, że to dla nich - wymruczał James do mikrofonu i mrugnął do Dorcas. Dziewczyna miała na ustach lekko ironiczny uśmiech, gdyż zgodziła się zaśpiewać tą piosenkę zanim rozmawiała z Syriuszem. Popłynęły pierwsze takty piosenki, światła trochę przygasły, ale wciąż oświetlały scenę. Zaczął James.
PIOSENKA, wyłączcie tamtą, koniecznie włączcie tą!

I don't know where I'm at
I'm standing at the back
and I'm tired of waiting...


Nawet nie wiedziała, że on tak śpiewa! Patrzył na nią i tylko na nią. Czasem uśmiechnął się lekko. Melodia była wolna, pary wokoło zaczęły tańczyć, a ona stała pośrodku. Jej oczy wypełniły łzy, śpiewał tak prawdziwie, niemal słyszała w ich głosach ból i tęsknotę. Otarła policzek wierzchem dłoni.

I shot for the sky
I'm stuck on the ground
so why do I try
I know I'm gonna fall down
I thought I could fly
so why did I drown
I'll never know why it's coming down down down


Dorcas puściła oczko Lily, która uśmiechnęła się do niej z pytaniem "jak!?".
Uśmiechnęła się do niego i spojrzała prosto w jego oczy. Patrzył na nią, wiedział, że zrozumiała. Napisał tą piosenkę w szóstej klasie, nie przewidział miejsca dla damskiego wokalu, ale wówczas tekst znalazła Dorcas i zaczęła śpiewać. A śpiewała pięknie, w jej oczach lśniły wtedy łzy. I wiedział wtedy, że ona wie, co on czuje.

Not ready to let go
Cause then I'd never know
What I could be missing

But I'm missing way to much
so when do I give up
what I've been wishing for


Tak bardzo ją lubił, za bardzo! Śpiewał całym sobą, żałował, że nie gra na gitarze, lecz to chciał Syriusz, gdy wyjawił mu pomysł Dumbledora, jednocześnie pokrywający się z jego.
Całym sercem, całą duszą, tylko dla niej.
Tak zwana pokrętna droga do miłości, z każdym dniem, godziną, minutą, sekundą coraz mocniejszej. I złej.

Oh I am going down down down
Can't find another way around
and I don't wanna hear the sound
of losing what I never found


Gdy skończyli, na sali wybuchnęła wrzawa. Nic nikt nie słyszał, wszystkim szumiało w uszach.
- A teraz, hit tego lata w naszym wykonaniu!
Zgasło światło, a gdy zapaliło się z powrotem, James miał na sobie czarne spodnie, białe skarpetki, czarne buty oraz czarną koszulkę. Dorcas miała bardzo obcisłe, również czarne spodnie i bluzkę, tego samego koloru z odkrytymi ramionami.

PIOSENKA, wyłączcie tamtą, włączcie tą!

You'd better shape up, cause I need a man,
and my heart is set on you
You'd better shape up, you'd better understand,
to my heart I must be true


Dorcas śpiewając kusiła. Nie myślała wcale o Jamesie, ani on o niej. Starała się być bardzo seksowna, wiedząc, że patrzy na nią Black.
James za to mógł ujawnić swój talent do tańca. Chodził za Dorcas, śpiewając całym sercem.

You're the one I want 
ooh ooh ooh, honey
The one I want 
ooh ooh ooh, honey
The one I want
ooh ooh ooh, honey
The one I need 
oh yes indeed 


Chyba każdy z nich widział 'Grease'. Nagle wszyscy zaczęli tańczyć tak, jak w filmie. Lily była w parze z Jayjem. Ustawili się w rzędzie, po prawej chłopcy, po lewej dziewczyny. Wymieniali się, skakali, robili piruety i obroty.

If you're filled with affection,
You're too shy to convey
Meditate my direction, 
feel your way


Dorcas, wywijając biodrami, śmiała się perliście i klepiąc Remusa w ramię przebiegła kawałek i wskoczyła na Jamesa. Trzymał ją za biodra, a ona odchylała się do tyłu, wkładając ręce we włosy.

I'd better shape up,
cause you need a man (I need a man)
Who can keep me satisfied
I'd better shape up, if I'm gonna prove
You'd better prove, that my fate is justified


James i Dorcas świetnie się bawili. W końcu, gdy dziewczyna z niego zeskoczyła, zaczęli odstawiać tanieć w parze. Nie trzymali się za ręce, ani nawet nie byli blisko siebie. Mieli swój układ, który właśnie przedstawiali, śpiewając. Złapali się za klamry swoich spodni i ruszali się równo na boki.

Are you sure?
Yes I'm sure down deep inside


Dorcas przy ostatnich słowach piosenki oddaliła się od Jamesa i zaczęła biec. Chłopak przygotował ręce. Szatynka rozpędziła się i z uśmiechem skoczyła. Złapał ją pod boki i podniósł do góry. Wybuchły oklaski, Jay gwizdał. Gwiazdy wieczoru ukłoniły się i zeszły ze sceny.
****
PIOSENKA, wyłączcie tamtą, włączcie tą!

We go together like ramma lamma lamma ka dinga da dinga dong
Remembered forever as shoo-bop sha whada whadda yippidy boom da boom
Chang chang changity chang shoo bop that's the way it should be
Waooo Yeah


- Och, Dorcas, to było świetne! - Lily uściskała przyjaciółkę, która była z powrotem w swojej sukni.
- Dała radę - James poczochrał jej włosy, a ona z oburzeniem dała mu kuksańca w bok.
- W ogóle, pomysł z Grease był genialny, uwielbiam ten film! - Lily uśmiechnęła się rozmarzona.
- Tak, tak. Chodźcie tańczyć, jeszcze tylko dwie godziny! - krzyknął Syriusz i pociągnął Meggy. Dorcas przełknęła ślinę i złapała za rękę Jaya. James ze śmiechem ujął dłoń Lily i pobiegł za przyjaciółmi.
- Nie wiedziałam, że tak wspaniale to wyjdzie. A ta piosenka z Grease była naprawdę genialna!
Uśmiechnął się i obrócił ją dookoła swojej osi.
- Cieszę się, że dobrze się bawiłaś. Nie musiałaś ze mną iść, a jednak - puścił do niej oczko.
- I nawet nie można powiedzieć, że mnie zmusiłeś!
Zaśmiali się zgodnie.
Tak, to był świetny wieczór. Ten na sali i ten później, gdy poszli do dormitorium Huncwotów napić się. By w końcu zasnąć głowa przy głowie, zupełnie jak paczka przyjaciół.
Najlepszych przyjaciół.

We're for each other like womp bop a looma a womp bam boom
Just like my brother is sha na na na na na na na yippity dip da do
Chang chang changity chang shoo bop we'll always be together
Waooo Yeah!



************
Mam nadzieję, że każdy z Was zna dobrze angielski, a jeśli nie, zawsze możecie wejść na tekstowo :

http://www.tekstowo.pl/piosenka,sheryl_crow,if_it_makes_you_happy.html

http://www.tekstowo.pl/piosenka,jason_walker,down.html

http://www.tekstowo.pl/piosenka,john_travolta,your_the_one_that_i_want.html

http://www.tekstowo.pl/piosenka,grease,we_go_together.html


Mam nadzieję, że nie pokręciłam Wam aż tak bardzo tymi piosenkami, wiem, że pewnie niektórzy z Was czytają szybko i nie doszli nawet do połowy piosenki ;)
Wtedy proponuję przestać czytać i wyobrazić sobie to wszystko aż do końca tej piosenki ;))

ALE KONIECZNIE MUSICIE WŁĄCZAĆ PIOSENKI, BY SIĘ WCZUĆ!
A, no i znów muszę podziękować Marcie, bo to ona kazała obejrzeć mi ten film :))
Pozdrawiam,Lilka.