17 listopada 2014

28. What's wrong with me ?

Hej !
Zimno, brr !
Przepraszam, że nie dodawałam długo notki, ale nie mam kompletnie czasu, ale będę pisać i dodawać, gdy tylko go znajdę :)
Mam nadzieję, że chce Wam się czasem tu zaglądać i czytać to, co piszę :)

Lilka.

*******************

!!!! MUZYKA !!!!


Lily z cierpiętniczą miną oglądała  spadający z nieba śnieg. Założyła ręce na piersi i jeszcze bardziej owinęła się kocem.
- Głupia - jęknęła na głos.
- Hej ! - Dorcas podniosła głowę z nad książki - To, że tylko ja nie umiem tego tematu, nie znaczy, że jestem głupia !
- Nie. Ja jestem głupia - Lily westchnęła - Gdzie w ogóle są dziewczyny ?
- Poszły gdzieś z Huncami - odparła Meadowes, rozciągając ręce - Czemu jesteś głupia ?
- Nie osądzaj - zastrzegła od razu Rudowłosa - Całowałam się z Jamesem. Znowu.
Dorcas opadła szczęka.
- No i jak było ?! - dziewczyna odrzuciła książkę na bok i stanęła obok Lily.
- Cudownie, ale to nie zmienia faktu, że to mój przyjaciel, a na dodatek dzieciak.
- Nie - jęknęła Dorcas - Który raz będę musiała przekonywać cię, że nie jest już dzieciakiem ?
- Możesz sobie mówić ile chcesz. Dzisiaj dałam jemu i Syriuszowi szlaban za znęcanie się nad młodszymi. Powiesili ich do góry nogami ! Mnie takie rzeczy nie bawią. Dałam im szlaban, rozgoniłam dzieci i poszłam - oświadczyła chłodno.
Dorcas nie odpowiedziała, bo nie nawet nie wiedziała co. Była zaskoczona opowieścią przyjaciółki, bo w końcu myślała, że James przestał nadużywać siły.
- Zdziwiona ? - spytała Lily - Bo ja nie. Pamiętasz, jak mówiłam coś w stylu, że jest idealny ? - Dorcas pokiwała głową - Chyba nawdychałam się tego dnia eliksiru głupoty.

*****

Biały top opinał górę jej postaci, a na nogach miała obcisłe, czarne spodnie. Ciemne buty były na grubym obcasie, sprawiały wrażenie dość ciężkich. Dłuższy ciemnozielony sweter łopotał za nią.
- Idiota ! - Dorcas podeszła do Jamesa i walnęła go w ramię.
Ignorowała fakt, że razem z nim stoi także Syriusz, Ryan i dwóch chłopaków, których nie znała.
- Ciebie też miło widzieć, Dorcas - chłopak uśmiechnął się.
Czuła na sobie spojrzenia reszty, ale miała nadzieję, że powstrzymała rumieńce.
- Mamy do pogadania, Potter - warknęła i założyła ręce na piersi.
James spojrzał  zaskoczony i podążył za nią w inny korytarz. Tam dziewczyna przejechała włosy palcami i spojrzała na niego zrezygnowana.
- Powiedz mi tylko czemu ?
- Co czemu ?
- Czemu za każdym razem, gdy sprawy idą coraz lepiej, ty musisz coś spieprzyć ? Czemu za każdym razem, gdy ona coraz bardziej otwiera się na to, co może was łączyć, ty to psujesz ?
Rogacz spuścił głowę. Przez chwilę zrobiło jej się go żal, ale gdy tylko napotkała jego spojrzenie, żal minął. Był zły.
- Czemu za każdym razem myślicie, że to ja jestem tym złym ? - spytał - Przyznaję, kiedyś miałem gdzieś, że to młodsi, bawiło mnie to. Ale teraz nie wiesz jak jest, a ja nie mam zamiaru ci się spowiadać - napiął mięśnie - Miała dużo czasu, żeby się otworzyć, a jeśli jeszcze tego nie zrobiła, znaczy że sprawy nie idą wcale lepiej.
- James - zatrzymała go, gdy obracał się - Co tak naprawdę się stało ?
- Widzisz, wielu myśli, że znęcaliśmy się nad tymi dziećmi. Spytaj się ich, czy dla nich to było znęcanie. Prawdopodobnie odpowiedzą ci, że dwóch starszych chłopaków, którzy kiedyś robili im kawały, teraz postanowili im pomóc.
- James, wisieli do góry nogami - odpowiedziała smutna. Przykro jej było, że przyjaciel tak ją okłamuje.
- Owszem. Ale nie wiem czy Evans zauważyła, że z czwórki dzieciaków tylko dwójka wisiała - spojrzał na jej nic nierozumiejącą minę - Dorcas, pomyśl. Uczyliśmy ich tego zaklęcia. Wiem, że może ci się wydawać to głupią, usprawiedliwiającą historyjką, ale tak było, a jeśli mi nie wierzysz, nie mam zamiaru się z tobą kłócić. Bo zrobimy wszystko z Syriuszem, co tylko w naszej mocy, żeby każdy mógł dowalić Ślizgonom. Jesli nie wiesz, wzięli sobie na cel młodszych z innych domów.
- To czemu nie pozwoliłeś siebie powiesić, hę ? - spytała.
- Nie jestem idealny, Dorcas. Merlinie, powinnaś już dawno to zauważyć - pokręcił głową i po prostu ją zostawił.
Odetchnęła głęboko. Miała już serdecznie dosyć Lily i Jamesa i ich problemów. Mimo tego jednak była zbyt dobrą przyjaciółką, żeby tak po prostu stać z boku i obserwować jak się od siebie oddalają.
W zeszłym roku byli prawie nierozłączni, a jedna głupia myśl Rudowłosej wszystko zniszczyła. Czuła się gorzej niż w piątej klasie. Tam nawzajem sprawiali sobie przykrości, ale robili to publicznie, zapominając o tym kilka dni później.
Teraz nie robili niczego na pokaz, ranili się chociażby ignorowaniem się nawzajem.
I choć łączyły ich już dwa momenty nie mogli znaleźć wspólnej drogi.
- Ale się ze mnie poetka zrobiła - prychnęła.
- Przy okazji wariatka, która gada sama do siebie - obok niej pojawił się Jay i pocałował ją w policzek.
- To też - westchnęła.
- Dawno nie ćwiczyliśmy - zauważył - Już ci się znudziło ? - zaśmiał się.
- Nie, nie. Po prostu mam urwanie głowy - odpowiedziała, po czym spojrzała na niego przenikliwie - Jay ?
- Hm ?
- Jesteś pewny, że jesteś gejem ?
Spojrzał na nią zszokowany.
- Oczywiście !
- To czemu tak mało słyszę, żeby na przykład spodobał ci się jakiś chłopak ?
Chłopak zmarkotniał.
- Nie wiem. Może jestem jedynym gejem w Hogwarcie. Nie jest mi łatwo, ujawniłem się dopiero wam - wyznał.
- Merlinie, przepraszam. Wszystko dzisiaj psuję. Nie chciałam, Jay - walnęła się w czoło.
- Nic się nie stało - objął ją - Skąd przyszło ci do głowy, że udaję ?
- Po prostu zauważyłam, jak często spędzasz czas z Rachel no i...
- Pomyślałaś, że mi się podoba ? - odgadł, a ona kiwnęła głową - Nic z tych rzeczy.
- Przepraszam, na prawdę - jęknęła -  Co jest ze mną nie tak ?


" What's wrong with me ?
  There is love all around
  What's wrong with me ?
  I keep on letting you down. "



******

Stukot pociągu wypełnił im uszy. Pociąg na stację King Cross nie był tym razem oblegany. Na święta do domów jechało nie więcej niż połowa uczniów. Niektórzy rodzice uważali, że dzieci bezpieczniejsze są z Dumbledorem, inni, że we własnych domach. James, Syriusz, Remus, Peter, Dorcas, Lily, Alicja, Ann i Frank siedzieli w jednym z niewielu zajętych przedziałów. Jay musiał zostać w Hogwarcie, gdyż jego rodzice kategorycznie zabronili wracać mu do domu, bo ich samych tam już nie było. Rachel nie chciała spędzać sama świąt, jej rodzina pracowała, więc siedziałaby sama. Tak miała znajomych i Jaya.

James przeleciał wzrokiem gazetę i westchnął.
- Co nowego ? - spytał Syriusz, podnosząc wzrok znad magazynu o motorach.
- Trzy morderstwa, dwa przypadki działania Imperiusa. Normalka - James rzucił gazetę na mały stolik. Spojrzał w okno i jeszcze raz westchnął.
- Co tak wzdychasz ? - Dorcas ułożyła się wygodniej na jego ramieniu.
- Myślę o tym, jakie porąbane życie teraz mamy - odpowiedział lekko, jakby była to najnormalniejsza odpowiedź na świecie.
- Nie masz o czym myśleć ? - Alicja spojrzała na niego zła.
- Jak na przykład to, że jutro się żenisz ? - Remus uśmiechnął się, podnosząc brwi.
- Nie chce mi się już o tym myśleć - odpowiedział James - Nie mam o czym myśleć, jak nie o tych dwóch rzeczach. Męczy mnie to.
- Oho - Syriusz odłożył magazyn - Psychiatra Łapa ci pomoże. Mów, co ci leży na tym biednym jelenim serduszku - splótł dłonie w koszyczek i uśmiechnął się do Rogacza niby pytająco.
- Merlinie - James wzniósł oczy do nieba.
- Oh, wystarczy Syriusz - odpowiedział Black i wyszczerzył zęby.
Dorcas parsknęła śmiechem, a Potter spojrzał na nią zniesmaczony. Dziewczyna podniosła ręce w poddańczym geście.
- Moglibyśmy pograć w butelkę - odezwała się dotąd cicha Lily - Dawno tego nie robiliśmy - wyjaśniła.
- Dobry pomysł - podchwycił Frank i wyciągnął z plecaka butelkę po Ognistej Whiskey.
Pierwsza kręciła Alicja, wypadło na Dorcas.
- Pytanie czy zadanie ? - spytała, uśmiechając się.
- Pytanie - odpowiedziała Meadowes, modląc się o w miarę normalne pytanie.
- Z kim przyjdziesz na mój ślub ? - spytała podekscytowana Ala.
W przedziale zapadła cisza, każdy patrzył uważnie na Dorcas.
- Cóż, miałam iść z Jayem, ale wychodzi na to, że pójdę sama - dziewczyna uśmiechnęła się.
- Nie martw się, Frank ma mnóstwo kuzynów - Alicja mrugnęła do niej.
Dorcas przewróciła oczami i zakręciła butelką. Wypadło na Lily.
- Pytanie czy zadanie ? - uśmiechnęła się chytrze.
- Zadanie ! - Lily spojrzała surowo na Dorcas.
- To był twój pomysł, kochanie. Nie rób takich oczek ! - puściła przyjaciółce buziaka - A więc, masz pogodzić się z Jamesem.
Frank i Syriusz wydali z siebie buczenie, a dziewczyny zachichotały.
- Dorcas, stać cię na coś lepszego - James założył ręce na piersi i pokręcił głową.
- Może, ale chcę właśnie tego. Nie musicie robić tego właśnie teraz, ale macie to zrobić - Dorcas wstała - I wiecie co ? Mam was serdecznie dość. Waszych marudzeń. Merlinie, jak ja tego nienawidzę ! - rzuciła im piorunujące spojrzenia i wyszła z przedziału. Przeszła kawałek dalej i otworzyła okno. Usiadła na rozkładanym krzesełku i oparła łokcie o kolana.
- Musisz dać im czas - usłyszała głos Syriusza. Nie podniosła głowy, by nie zobaczył jej rumieńców.
- Oni mnie wykańczają. Mieli dużo czasu.
- Muszą zrozumieć, że się kochają - usiadł obok niej na ziemi.
- Są głupi - dziewczyna westchnęła i wyprostowała plecy - W zeszłym roku myślałam, że wreszcie będą razem.
- Ja też - odpowiedział Syriusz - Ale Rudzielec wszystko zniszczył. Zawsze powtarzałem Rogaczowi : co rude to wredne. Tak mnie słuchał, to teraz ma - prychnął, a Dorcas parsknęła śmiechem.
- Wciąż się ranią - mruknęła.
- To znaczy, że im na sobie zależy - odpowiedział poważnie Syriusz, a Dorcas odważyła się na niego spojrzeć. Patrzył jej prosto w oczy.
- To bez sensu - stwierdziła.
- Taka jest miłość - wciąż patrzył w jej oczy, ale dziewczyna opuściła wzrok.
- Myślałam, że nie wierzysz w miłość - mruknęła niepewnie.
- Uwierzę, jak poczuję - zaśmiał się - I choć Ruda jest dla mnie jak siostra, to teraz po prostu mam ochotę urwać jej ten rudy łeb. Ale wtedy Rogacz urwałby mi mój łeb, czyli nie mogę tego zrobić.
- Zdaję się, że masz ciężkie życie.
- Nawet nie wiesz - zaśmiali się - Dorcas ?
Spojrzała na niego wyczekująco. Przez chwilę patrzył się w jej duże, ciemne oczy, ale zaraz potrząsnął głową - Ja po ciebie przyjdę.
- Kiedy ? - zdziwiła się dziewczyna.
- W dzień ślubu Franka.
Otworzyła buzię zaskoczona.
- Nie musisz - wykrztusiła po chwili.
-Wiem, że nie muszę. Ale ja też nie mam z kim iść, skoro Rachel nie mogła jechać. Będzie fajnie - uśmiechnął się.
- Skoro tak - skinęła głową.
-  Lepiej wracajmy - Syriusz spojrzał na zegarek - Zaraz powinniśmy być w Londynie.


" When I'm in your arms
   The world is beautiful. [...]
   What's wrong with me ?
   There is love all around,
   What's wrong with me ? "

**************

Kolejna złamana noga odpadła od rozwalonego krzesła.
Trzask rozniósł się po całym rozwalonym pokoju.
Zagłuszył dźwięk rozdzierania przypalonej kartki z rozwalonego zeszytu.
Kolejnej kartki.
Kolejnego przeznaczenia.