28 września 2014

27. Zdrajca / zmuszony.

Przepraszam, że rozdziały pojawiają się tak rzadko, ale mam teraz masę nowych obowiązków.
Liceum jest wspaniałe, ale jednak zobowiązuje ;)
Mam nadzieję jednak, że mnie nie zostawicie.
Będę dalej pisać, oczywiście :)

Miłej niedzieli !

Lilka.

*******
MUZYKA


James zszedł z boiska, przewieszając sobie miotłę przez ramię.
- Kiedy następny trening ? - spytał Gideon, wyprzedzając go.
- To już koniec w tym roku - odparł z uśmiechem.
Uradowany Rudzielec poklepał go po plecach i dogonił swojego brata, przekazując mu wspaniałą nowinę.
- Rozpieszczasz ich - odezwał się głos z boku.
Obejrzał się i uśmiechnął się do Carmen.
- Kiedyś muszę - wyjaśnił.
Zerknął na nią. Wydawało mu się, jakby trochę zmizerniała.
Zaraz potem przypomniał sobie, że jej matka została porwana.
- Nie chciałbyś pogadać ? - w jej głosie nagle zabrzmiała nutka desperacji - Znam takie ładne miejsce w Zakazanym Lesie - zachichotała nerwowo na jego zdziwiony wzrok.
- Jasne, ale może najpierw się przebiorę ? - zaśmiał się, ale śmiech zamarł mu na ustach, gdy spojrzała na niego błagalnie - Chociaż w sumie, mogę już teraz - powiedział szybko.
Skręcili w stronę Zakazanego Lasu, gdy coś zabrzęczało mu w kieszeni. Wyciągnął lusterko z kieszeni, ignorując zdziwione spojrzenie Carmen.
- Co jest ? - spytał.
- Przydałoby się wsparcie - usłyszeli głos Remusa.
- Gdzie jesteście ?! - James zaczął biec w stronę szkoły - Przepraszam, Carmen ! - krzyknął w biegu.
Nie widział, jak po jej policzkach zaczynają płynąć łzy.


******


- Flint - warknął Potter, wbiegając do odpowiedniego korytarza.
- Ah, zjawił się wreszcie obrońca szlam ! - Ślizgon wyciągnął różdżkę.
- Czemu marnujesz nasz czas ? - westchnął James, stając obok Syriusza, jednocześnie rzucając miotłę na parapet.
- Ponieważ twoja mała postanowiła powalczyć - odparł chłopak.
- Moja mała ? - Potter podniósł brwi, a Flint wskazał palcem na dziewczynę stojącą obok Remusa - Evans, czy ty wszędzie musisz się pakować ?!
- Spadaj, Potter. To ten idiota zaczął ! Nie dam sobą pomiatać ! - odpowiedziała dziewczyna, patrząc na nich bojowo.
- Sam widzisz - Flint zaśmiał się - Ta mała szlama aż się prosi o dobrego Cruciatusa - rozłożył ręce.
- No chyba żartujesz ! - oburzony Remus wyciągnął różdżkę.
Dwóch pozostałych Ślizgonów zrobiło to samo.
- To chyba niepotrzebne. Dołohow już ma skopany tyłek, ty też chcesz ? - spytał Black, zaciskając pięści.
- Dołohow to ciota - westchnął Flint - No, ale znudziła mi się ta rozmowa - posłała pierwsze niewerbalne zaklęcie w stronę Rudowłosej.
Ta z łatwością je odbiła, ale musiała być przygotowana na następne.
Rogacz rzucił zaklęcie we Flinta, ale ten zdążył je odbić. Postanowił najpierw załatwić resztę Ślizgonów, więc do jednego już celował.
Po kilku minutach  ten z kręconymi włosami padł na ziemię spetryfikowany, a po kilku następnych chłopak po prawej stronie Flinta zatoczył się o ścianę.
- Poddaj się, Flint ! - krzyknął Remus i zasłonił sobą Lily.
Ta ze złością odepchnęła go i rzuciła w stronę Ślizgona oszałamiacza.
Flint z mściwym uśmiechem odwrócił się w stronę dziewczyny i machnął różdżką.
Jej bluzka rozpruła się pośrodku, ukazując czarny biustonosz.
- No, no, no. Nie wiedziałem, że szlama ma się czym pochwalić ! - zacmokał Flint, ale zaraz uśmiech zamarł mu na ustach, gdy z niesamowitą siłą odleciał do góry, zawirował i walnął o pobliską ścianę.
James dyszał ciężko i patrzył na swój wyczyn. Podszedł jeszcze do nieprzytomnego Ślizgona i z całej siły walnął go w nos pięścią.
- Rogacz, starczy - dobiegł go głos Syriusza.
Kiwnął głową na znak, że wszystko dobrze. Odwrócił się w stronę przyjaciół i ściągnął z siebie pelerynę od Quidditcha. Zarzucił dziewczynie na ramiona.
- Do wieży - mruknął tylko.
Spojrzała na niego oburzona.
- Bez gadania, Rudzielcu - zastrzegł do razu Syriusz, popychając ją przed siebie.
Lily prychnęła i zakryła się szczelniej szatą. Ruszyła przed siebie, a gdy zajęli się rozmową, dyskretnie wciągnęła głęboko powietrze, czując zapach Jamesa. Poczuła ciepło rozlewające się po całym jej ciele i uśmiechnęła się.

**********

- Pobił go w mojej obronie  - jęknęła, zrzucając z siebie jego szatę i szybko przebierając się w piżamę.
- Nie wstydź się, że to ci zaimponowało. Kobiety lubią być ratowane - stwierdziła Alicja, nie podnosząc głowy znad swoich paznokci.
- Bez przesady. Umiem o siebie zadbać - prychnęła, zakładając ręce na piersi.
- Lily, a sama potrafisz się przytulić ? Umiesz sama walnąć w gębę jakiegoś chłopaka, który chamsko cię zaczepia? - Dorcas przewróciła oczami.
Ciekawiło ją, ile jeszcze takich rozmów przeprowadzą, zanim jej przyjaciółka wreszcie się przekona.
- Nie - usiadła przy ścianie i objęła rękami kolana - Ale przeraża mnie to...
- Co ? - zaświergotała Rachel, wpadając do dormitorium. Stanęła, zauważając sytuację.
- To, że jest taki idealny...
Ann nie wytrzymała i zaśmiała się, a Lily spojrzała na nią z oburzeniem.
- Przepraszam, Lily - wymamrotała Blondynka - Chłopak jest idealny i dlatego nie chcesz się z nim spotykać. Bo jest idealny - znów zachichotała.
Reszta spojrzała po sobie i również parsknęły śmiechem.
- Jasne, śmiejcie się ze mnie.
- Przepraszamy - Alicja zeszła z łóżka - Liluś, uważam, znowu z resztą, że to zwykła wymówka. Zobacz, jak to absurdalnie brzmi. A tak nawiasem mówiąc, nikt nie jest idealny.
- Właśnie - potwierdziła Dorcas - James jest porywczy, często mu się obrywa. Nie jest idealny. Ale wyobraź sobie, że przytula cię tymi umięśnionymi rękami. Albo, że możesz dotknąć jego brzucha - zachichotała, a Rudowłosa zaczerwieniła się.
 - Właśnie! - potwierdziła ze śmiechem Alicja - Uwielbiam, gdy Frank mnie przytula. Czuję się kochana - pokiwała głową z rozmarzeniem.
- Najlepsze kochać i być kochanym - mruknęła Meadowes.
- To wszystko brzmi tak pięknie - westchnęła  w końcu Evans.
- Nie, Lily. To jest piękne - rzekła Ann - Nie wiem, co bym zrobiła, gdybym nie była z Remusem. Każda z nas ma dziurę w sercu, którą zapełnia miłość. Tak mawiała moja babcia - uśmiechnęła się  - I ja nie mam tej dziury. A gdy tylko czuję, że wraca, idę do Remusa - na jej policzki wkradły się urocze rumieńce.
- No nie - Dorcas wstała z poduszek - Wychodzę, zanim wyda się, że wam zazdroszczę - z nosem wycelowanym w sufit wyszła z pokoju.
Rudowłosa podniosła głowę, gdy zatrzasnęły się drzwi.
Poczucie winy spadło na nią jak kubeł zimnej wody. Była taka samolubna!
Mimo, że nie była pewna, czy James wciąż ją kocha, kiedyś to wiedziała. A Dorcas nigdy nie usłyszała nic podobnego od Blacka.
- Pójdę za nią - mruknęła i wstała. Chwyciła dwa płaszcze z wieszaka i szybko zbiegła po schodach, doganiając przyjaciółkę.
- Masz ochotę na spacer? - spytała cicho.
- Nie musisz tego robić - odpowiedziała Dorcas, przechodząc przez portret.
-Ale chcę.

*

Na dworze było potwornie zimno. Śnieg skrzypiał im pod nogami, gdy szły ku brzegu jeziora. Z oddali widać było dym, wydobywający się z kominka chatki Hagrida.
- Dawno tam nie byłyśmy...- odezwała się  Meadowes.
- Huncowci byli wczoraj - Lily przykucnęła nad wodą i przejechała palcem po jej tafli - Jaka zimna.
- Brawo, taka woda jest właśnie podczas zimy.
- Dor...
- Jest okej, Lily.
- Nie jest, przecież widzę - położyła dłoń na ramieniu przyjaciółki - Czemu ze mną o nim nie porozmawiasz?
- I co mam ci powiedzieć? - w jej głosie słychać było gorycz - Merlinie, obiecałam sobie, że już nie będę się przejmować - wzruszyła ramionami.
- Czasem lepiej jest się wyżalić - potarła ją pocieszająco.
- Ale ja się nie mam z czego żalić! - wybuchnęła - Bo nie ma nas - na ostatnie słowo uniosła dwa palce w górę i zgieła je kilka razy - Jestem po prostu ja, beznadziejnie zakochana i po prostu on, niczym się nie przejmujący.
- Oh Dorcas - Lily przytuliła ja.
- Oh Lily - odpowiedziała beznamiętnie, ale odwzajemniła uścisk - Na co mi Black ?


********


- Czekaliśmy na ciebie - już od razu usłyszała zimny głos.
- I przyszłaś sama - Bellatrix wyszła zza drzewa i zakręciła różdżkę na pojedynczym paśmie swoich włosów.
- Jego przyjaciele mieli kłopoty - wyjaśniła szybko, ściskając różdżkę pod szatą.
- Bohater Potter - prychnął Malfoy. Jego twarz wyjrzała zza cienia - Masz jakieś ciekawe informacje, czy powtórka sprzed tygodnia ?
- Wraca na święta do domu. Bierze ślub - wykrztusiła, czując, jak serce szybko jej bije.
- No, no, no. Coraz lepiej. Myślę, że zasłużyłaś tym na niespodziankę - Malfoy podszedł do niej, wpił jej palce w ramię i deportował się.
Pozostało po nich tylko echo śmiechu Bellatrix.


********


Zaśmiała się i dała kuksańca Jayowi. Wgryzła się w jabłko i spojrzała pytająco na minę Remusa.
- Kolejne mordy, tym razem bliżej Londynu.
Dorcas zmarszczyła brwi.
- Jak już o tym - zaczęła, a przyjaciele spojrzeli na nią - Ostatnio wszystkie wypadki działy się na patrolu Jamesa. Uważam, że to nie jest przypadek.
- Co masz na myśli ? - spytał Rogacz, patrząc na nią uważnie, jednocześnie wciskając w siebie kolejną parówkę.
- Ktoś ukradł twój rozkład patroli. Ktoś z Gryffindoru - przejechała po wszystkich wzrokiem.
Po zmartwionym Remusie, zastanawiającym się Syriuszu, wkurzonej Lily, zdenerwowanej Alicji i Ann, czerwonego Petera i zdziwionego Jaya. W końcu spojrzała na Jamesa.
Zapadła między nimi cisza.
Potter zmarszczył brwi.
Teoretycznie było to możliwe, ale nie chciał wierzyć, że w Gryffindorze są niehonorowi uczniowie. Z drugiej strony chciał, żeby to była prawda. Mógłby wtedy szukać sprawcy, niż zamartwiać się, że ma pecha i wszystko zawsze dzieje się na jego zmianie.
To by pasowało do Slytherinu - głupie intrygi i krzywdzenie innych.
- Myślę, że możesz mieć rację - odezwał się - Ciekawi mnie, kto to jest. Kto zadał sobie cholernego trudu, by uprzykrzyć mi życie.
Wstał z miejsca i pokręcił głową. Wziął torbę i wyszedł z Wielkiej Sali.

*****

Na Historii Magii jak zwykle było cicho.
Nie dlatego, że uważali. Każdy uczeń w tamtej chwili miał głowę na ławce i słodko drzemał. Głos profesora roznosił się po sali, a jego moc była zbawienna dla tych, którzy nie wyspali się dzień wcześniej.
- Black ! - Dorcas szturchnęła Syriusza, który właśnie zachrapał donośnie.
- Co ? - mruknął, przeciągając się.
- Jajco. Chrapiesz - odpowiedziała i zamknęła oczy z powrotem.
- Wybacz - ziewnął - Nie wyspałem się wczoraj, bo byłem...
- Nie interesuje mnie, z kim byłeś - przerwała mu oschle.
Spojrzał na nią zdziwiony.
- Miałem szlaban - wyjaśnił, unosząc brwi.
Zaczerwieniła się i odwróciła głowę.
- Co się z tobą dzieje, Dorcas ? - spytał, zakładając ręce na piersi.
- Nic. Czemu miałoby się coś dziać ? - posłała mu zdenerwowany uśmiech.
- Nie wiem. Zachowujesz się dziwnie.
- Wcale nie - odparła szybko.
- Denerwujesz się tym wszystkim, nie ? -  kiwnął głową ze zrozumieniem.
- Czym wszystkim ? - spytała, nie rozumiejąc.
- Śmierciożercami, Voldemortem i tak dalej.
- Tak - odpowiedziała wolno - To właśnie to.
- Nie martw się, jesteś z nami - posłał jej swój uśmiech, od którego miękły jej kolana.
- Dzięki - odparła cicho.
Zabrzmiał dzwonek. Zerwała się z miejsca i wybiegła z klasy.

******

Lily uśmiechnęła się do mijanej osoby. Od rana czuła względny spokój.
Z Dorcas ostatnio rozmawiała tak, jak przyjaciółki rozmawiać powinny.
Z Jamesem ustalili, że zapomną o tym, co się stało i są przyjaciółmi.
Wiedziała, że oczywiście nie wymaże tego z pamięci i modliła się, żeby on również tego nie zrobił.
Musiała przyznać sama przed sobą, że James Potter coraz bardziej jej się podobał.

*

Gdy nadeszła sobota, korytarze Hogwartu opustoszały.
- Jesteś pewna, że nie pójdziesz z nami ? - spytała Dorcas, zawijając szalik wokół szyi.
- Nie, dzięki. Mam randkę z tymi dwiema książkami - machnęła ręką na przedmioty przed nią.
- Przynieść ci coś ? - spytała Alicja.
- Czekoladę - Lily uśmiechnęła się i pomachała im na do widzenia.
Spokój miała przez jakieś piętnaście minut.
- To co, Evans ? Masz ochotę na kawę, czy coś ? - James oparł rękę o framugę drzwi i spojrzał na Rudowłosą przeszywającym wzrokiem, od których dostała dreszczy.
- Przykro mi, Potter - odpowiedziała, czując szczery smutek. Wskazała na dwie otwarte księgi przed nią.
- A więc chcesz siedzieć tu przez cały dzień, zamiast iść z przyjacielem na kawę ? - spytał zaskoczony.
- Muszę - odparła, marszcząc brwi.
- Jak chcesz - wyszedł, a Lily poczuła, że kolejny raz szczęście uciekło jej sprzed nosa. Spojrzała żałośnie na otwarte tomy i bez humoru zaczęła pisać esej z Obrony Przed Czarną Magią.
Była zła na samą siebie. Wszyscy pewnie siedzieli w Trzech Miotłach i popijali Kremowe Piwo, a ona siedziała nad książkami.
Przeklęła swoją wrażliwość w momencie, gdy jej oczy zaszkliły się.
Wstała szybko i zamknęła drzwi od dormitorium i obiecując sobie, że to jedyny raz - rozpłakała się żałośnie.
Rzuciła książkami w drzwi, które otworzyły się w tym momencie. Szukający uchylił głowę, dzięki czemu tomy wyleciały na korytarz.
- Tak, też bym ryczał czytając te książki. No, ale skoro musisz się uczyć - odłożył trzymany koszyk na szafkę nocną i sięgnął po księgi - To posiedzę z tobą.
Otworzyła buzię ze zdziwienia, a szczęka opadła jej jeszcze niżej, gdy jak gdyby nigdy nic, usiadł sobie na łóżku Dorcas, wyciągnął babeczkę i wgryzł się w nią wesoły.
Podrapała się po głowie.
- Będziesz tu siedział? - spytała.
- Tak. Poczekam, aż skończysz. A jak nie skończysz, to się prześpię - ułożył się wygodnie na łóżku i spojrzał na nią z wyczekiwaniem - Ucz się.
Na twarzy niedowierzającej Rudej pojawił się uśmiech. Zeskoczyła ze swojego posłania i zajrzała do koszyka. Umknęła przed ręką Jamesa wyciągając termos i słodką bułeczkę.
- Hej ! To jest akurat dla mnie. Ty się uczysz - pogroził jej palcem w zabawny sposób i wyrwał bułkę, wkładając całą do swojej buzi.
- Jak ty to zrobiłeś ?! - spytała zszokowana.
- Magia - zaśmiał się i pchnął w stronę książek.
Zmieszana wdrapała się na poduszki i otworzyła na stronie, na której poprzednio skończyła.
Pracowała nad esejem przez godzinę.
Odłożyła pióro, zgięła i wyprostowała palce, po czym spojrzała w bok.
James spał z lekko otwartą buzią. Widocznie nie miał cierpliwości i zasnął z nudów.
Pokręciła z niedowierzaniem głową i zabrała się za drugą książkę.
Pół godziny później skończyła pisać Zielarstwo. Podeszła po cichu do koszyka i już wyciągała rękę z babeczką, gdy chłopak złapał ją za nadgarstek.
Wydała z siebie zduszony okrzyk i słodkość wypadła jej z powrotem do koszyka.
- Mówiłem, że to moje - zaśmiał się - Wystraszyłem cię ? - spytał z przepraszającą miną.
- Tak - burknęła tylko. Chciała się odwrócić, ale pociągnął ją za rękę.
- Skończyłaś już ? - spytał cicho, patrząc jej w oczy.
Nogi jakby wrosły jej w ziemię. Spoglądała w jego stronę, w jego orzechowe tęczówki i nie mogła oderwać od nich wzroku. Pokiwała niemrawo głową.
Przeniosła wzrok na jego usta i zaczerwieniła się po końcówki uszu.
- Zaczerwieniłaś się - wymamrotał zaskoczony.
- Może lubię ? - wydusiła cicho, wciąż na niego patrząc.
- Co byś zrobiła, gdybym cię teraz pocałował ? - spytał, przyciągając ją bliżej.
- Zależy, czy dobrze całujesz - wyszeptała.
Chłopakowi rozbłysły oczy.
- Chcesz się przekonać? - jego szept był miodem dla jej uszu.
Uśmiechnęła się najładniej jak potrafiła i zrobiła krok bliżej.
- Przecież już wiem. Jakieś kilka dni temu, a także piąta klasa, korytarz na trzecim piętrze.
- Jak pamiętasz - wymruczał, ciągnąc ją jeszcze bliżej, tak, że biodrami już dotykała łóżka.
- Trauma do końca życia - podniosła brew do góry. James usiadł przed nią.
- Trauma mówisz? - zapadła cisza.
 Nagle, zupełnie bez ostrzeżenia wpił się w jej wargi. Zaskoczona potknęła się i wylądowała na jego klatce piersiowej.
Ciepło rozlało się po całym jej ciele, a w środku jakby wybuchła bańka szczęścia.
Oddawała pocałunki całym sercem.
James również szalał z radości w tamtym momencie. Obejmował Rudowłosą mocno w pasie, oddając jej śpieszne pocałunki.
Nie obchodziło ich, że nie są parą, że to nie tak powinno wyglądać, nie przeszkadzało im to. Szczęście i namiętność działała za nich.


*******


Złamana rama zbitego okna uderzyła o ścianę.
Na rozwalonym biurku leżał ten sam rozwalony zeszyt.
Jedyną różnicą było to, że tym razem zostało w nim tylko dziesięć przypalonych kartek.
A na każdej inna śmierć.