23 grudnia 2013

19. Gdy coś wybudzi Cię ze snu...

Jest to ostatnia notka w tym roku. Nie jest przełomowa, ale jest kilka faktów, które się przydadzą.
Nie jest ani smutna, ani wesoła, chociaż w któryś momentach nie zabraknie i tego i tego.
Mam nadzieję, że się nie zanudzicie.
NOTKA DEDYKOWANA WAM WSZYSTKIM!
Wesołych Świąt :)
Lilka.


********
- Cicho bądź, Alicja!
James spojrzał z rozbawieniem, jak dwie ławki przed nim trwa ożywiona dyskusja dziewcząt. Lily cały czas uciszała przyjaciółki, ale te za każdym razem zaczynały od nowa. Zarówno jego, jak i Syriusza wzrok wędrował raz na nie, raz na profesor od Zielarstwa, młodą Pomonę Sprout, która rok temu zaczęła pracować w Hogwarcie. Jej żyła na szyi zaczęła niebezpiecznie pulsować, gdy co dwie sekundy patrzyła na dziewczyny.
- Zamknijcie się! - Rogacz znów usłyszał głos Rudowłosej.
- Patrz teraz - szepnął do niego Syriusz.
- Dość tego! - wrzasnęła profesor Sprout - Wszystkie macie szlaban! Tutaj w szklarni numer cztery, o osiemnastej! I ani sekundy spóźnienia!
Huncwoci powstrzymali śmiech. Lily wściekła z zamachem wzięła swoje rzeczy i odsunęła się od przyjaciółek.
- Śmiesznie się złoszczą, nie? - usłyszał od boku głos Blacka - Twarz Lily jest taka, jakie są jej włosy, Dorcas zamyka oczy, Ann wygląda, jakby miała się zaraz poryczeć, a Alicja powstrzymuje śmiech. One są dziwne, nie umieją z godnością odebrać szlabanu.
James przytaknął i parsknął śmiechem.
- Mam pomysł, jak je rozchmurzyć - szepnął z tajemniczym uśmiechem.
****
MUZYKAAAA!

Usłyszeli trzask drzwiami z damskiego dormitorium, ale nie zrazili się tym. W obawie, że ktoś mógłby ich tak zobaczyć przeszli przez tajemne przejście. Zajęło im to pięć minut, gdyż Peter dodatkowy obciążony nie mógł się przecisnąć.
W końcu stanęli przed dormitorium żeńskim roku siódmego i zapukali.
- Nie ma! - dało się usłyszeć głos Dorcas. James parsknął śmiechem.
- My tylko na moment!
Któraś z impetem otworzyła drzwi, a oni zaczęli grać. Remus machnął różdżką, a w dormitorium zrobiło się zupełnie ciemno.
James był w przebraniu lisa, Syriusz w przebraniu psa, Remus w słonia , a Peter żółtego ptaka. Wskoczyli do damskiego pokoju, a Potter od razu na czyjeś  łóżko i zaczął śpiewać. Zielone reflektory zwróciły się na niego.
- Pies robi hau - wskazał na Blacka, który szczeknął głośno - Kot robi miauuu, ptak robi ćwir - tym razem palcem pokazał Petera, który zeskakiwał z łóżka machając skrzydłami. Dziewczyny patrzyły na to z otwartymi buziami.
- A myszka robi piii! - włączył się Syriusz.
- Krowa robi muuuu! - zaśpiewali wszyscy.
- Żaba robi kum!
James wywijał swoim ogonem na wszystkie strony, skacząc po łóżku Rudowłosej. Mrugał do nich i trzepotał rzęsami.
- Słoń robi tuuut! - Peter wskazał Remusa, który nieudolnie spróbował wydać z siebie dźwięk podobny do dźwięku słonia.
Dziewczyny wybuchnęły śmiechem. Ich złe humory przeszły, zmęczenie również. Lily i Dorcas leciały łzy z oczu, a Ann siedziała pod ścianą i trzymała się za brzuch, który bolał ją już od śmiechu. Rachel stała w kącie i robiła zdjęcia, a Alicja klaskała w ręce.
- Kaczka robi kwa, rybka robi bulbul - udali, że nurkują - A foka ou ou ou!
Nagle James zeskoczył z łóżka i stanął przy oknie. Dramatycznie odwrócił się i zaczął powolnie iść w stronę drzwi od łazienki.
- Ale jest jeden dźwięk, którego nikt nie zna. Co mówi lis?! - zrobił nagle pauzę, by po chwili wybuchnąć - Ring-ding-ding-ding-dingeringeding! Gering-ding-ding-ding-dingeringeding! Gering-ding-ding-ding-dingeringeding! - wywijali biodrami na wszystkie strony, machając rękami jak opętani - Co mówi lis?
Syriusz zeskoczył z łóżka Dorcas robiąc salto do tyłu, wylądował na podłodze i gwałtownie podniósł głowę do góry. Ugiął kolana i zaczął kręcić pupą.
- Wa-pa-pa-pa-pa-pa-pow! Wa-pa-pa-pa-pa-pa-pow! Wa-pa-pa-pa-pa-pa-pow! Co mówi lis?
Dziewczyny nie wytrzymywały już ze śmiechu, wszystkim leciały łzy po policzkach, chłopcy również już nie mogli się powstrzymać.
- Twoje futro jest rude, tak piękne, jak anioł w przebraniu! - śpiewał James.
-  Ale jeśli spotkasz przyjaznego konia, czy porozumiesz się z nim kodem mo-o-o-o-orsa? Mo-o-o-orsa? Mo-o-o-o-orsa?
- W jaki sposób będziesz mówić do tego... ko-o-o-o-onia? Ko-o-o-o-onia? Ko-o-o-o-onia? Co mówi lis?
Zaczęli równo machać rękami na boki, ruszając biodrami na prawo i lewo.
- Sekret lisa, starożytna tajemnica, gdzieś głęboko w lesie. Wiem, że się ukrywasz. Co jest twoim odgłosem? Czy kiedykolwiek się dowiemy? Czy zawsze pozostanie tajemnicą?! Co mówisz?
Black wskoczył na Jamesa, a ten zaczął biegać z nim po cały pokoju. Remus usiadł na Peterze i zaczął udawać ryk słonia.
- Wa-wa-way-do Wub-wid-bid-dum-way-do Wa-wa-way-do! Czy kiedykolwiek się dowiemy?! Bay-budabud-dum-bam
- Ja chcę... - krzyknął Peter.
- Mama-dum-day-do !
- Ja chcę... - wrzasnął Remus.
Ustawili się na środku dormitorium i spojrzeli na dziewczyny poważnie, po czym zgodnie ryknęli:
- Ja chcę to wiedzieć!
Dziewczyny pokładały się na podłodze ze śmiechu, a ich śmiech był słyszalny na całą wieżę. Huncowci długo nie wytrzymali i do nich dołączyli. Ich radość trwała jakieś piętnaście minut, a gdy wszyscy się uspokoili, porozsiadali się na łóżkach. James wyciągnął z kieszeni lisiego brzucha mały pakunek. Otworzył go i dał Lily.
- Jesteście niesamowici - westchnęła i wzięła tosta. Podała przyjaciółkom.
- Wiemy to - odpowiedział skromnie Syriusz. Dorcas skrzywiła się niezauważalnie.
- Ale i również zdrowo rąbnięci - dodała Alicja.
- Z tego również zdajemy sobie sprawę - zarechotał James.
Ann podrapała się po głowie.
- To jak my z wami wytrzymujemy? - spytała.
- To ten magnetyzm - odparł Black i przybił Jamesowi piątkę.
- Chyba zwierzęcy.

****
MUZYKA - Mówiłam już, że ubóstwiam Bastilla?


" Życie jest komedią dla tych, którzy patrzą, a tragedią dla tych, którzy czują. "
~ Jonathan Swift

Zapadł już zmrok. Dookoła nie widziała praktycznie nic. Ściągnęła z siebie rzeczy, pozostając jedynie w bieliźnie. Weszła jedną nogą do wody. Była okropnie lodowata, ale nawet się nie wzdrygnęła.
Ile bólu może mieć w sobie jedna 17-latka?
Dużo. Może mieć bardzo dużo.
Czasem śmiała się sama z siebie, że przejmuje się takimi błahostkami. Wyolbrzymiała sobie problemy, które dla innych były nieco dziecinne.
Ale nie dla niej. To, że Syriusz Black jej nie chce, było  problemem.
To, że w każdej chwili jej rodzice, lub któreś z nich mogło zginąć, było kolejnym.
Chciała tego nie czuć choć przez moment. Zanurzyła drugą nogę w wodzie i weszła głębiej. Było jej coraz zimniej, zaczęła lekko dygotać. Światło księżyca padło na jej twarz. Była biała, usta zsiniały. Nagle podkurczyła kolana i zanurzyła się cała w wodzie. Jej długie włosy przylepiły się do pleców i polików.
- Dorcas?! - usłyszała głos Rudowłosej.
- Po co za mną szłaś?! - spytała się lekko drżącym głosem.
- Żeby powstrzymać cię przed głupstwem! Jak widać nie zdążyłam - warknęła - Wracaj natychmiast.
- Nie.
Usłyszała nerwowe sapnięcie Evans, ale nawet się nie odwróciła. Nagle rozległ się plusk, a chwilę potem obok oszołomionej Dorcas pojawiła się Rudowłosa z patyczkiem w ręku, z którego końca wydobywał się płomień.
- Dor, przeziębisz się, wracamy!
- To po co za mną weszłaś? - spytała.
- Bo jestem twoja przyjaciółką - odpowiedziała cicho Lily. Dorcas skierowała na nią swój wzrok.
- Moje życie jest takie do chrzanu, że chyba bardziej już nie może.
Przyjaciółka wetknęła w jej ręce patyki z ogniem. Dostała gęsiej skórki.
- Zawsze będę przy tobie - stwierdziła Lily - Zauważyłaś, znamy się już siedem lat.
- Stanowczo za dużo - zachichotała Szatynka, a Evans poszła za jej przykładem.
- Proszę, wracajmy już.
Dorcas ostatni raz spojrzała przed siebie i opadła tyłem do czarnej wody.




*******
Otworzył kopertę, bojąc się tego, co jest w środku. Wysypał zawartość na biurko i przeklął. Ile ona jeszcze miała takich zdjęć? Spędzili ze sobą tydzień!
Westchnął i uklęknął przed łóżkiem. Wyciągnął pudło, to, w którym miał papierosy. Ręką wyszukał prostokątnego pudełka i wyłowił je. Wrzucił tam zdjęcia i zabezpieczył zaklęciem. Następnie przeniósł się na biurko i zamoczył pióro w atramencie.


Isla!
Czego ode mnie chcesz?
Nie wysyłaj więcej takich zdjęć. Nie wiem, po co to robisz, ale po raz kolejny Ci mówię: ZOSTAW MNIE W SPOKOJU.
J.P

Przywiązał rulonik do nóżki swojej sowy i wypuścił ją na mroźne powietrze.
Westchnął i zabrał się za wypracowanie z Transmutacji.



******
- Okej, Dorcas, powiemy to na jeden - Jay spojrzał w jej oczy.
Pokiwała głową.
- Trzy, dwa...jeden!
- Jestem gejem!
- Kocham Blacka - powiedzieli równocześnie i wytrzeszczyli na siebie oczy.
- Zawsze chciałam mieć przyjaciela geja! - ucieszyła się Szatynka i zaklaskała w ręce.
- Ale ja nie lubię przebieranek, malowanek i tych wszystkich babskich rzeczy - zastrzegł od razu, a z buzi Dorcas wydało się krótkie 'Och'.
- Więc kochasz Blacka? - spytał się po krótkiej chwili Jay.
- Nikomu nie możesz tego powiedzieć. Po prostu nikomu - powiedziała szybko - Zresztą, w końcu mi przejdzie - uśmiechnęła się.
Odetchnęła głęboko.
- Wiesz, cieszę się, że zdecydowałem ci się to powiedzieć. Boję się, szczególnie innych chłopaków. Boję się, że nikt nie będzie chciał ze mną rozmawiać, ani nic. Teraz, gdy jesteśmy przyjaciółmi, poznałbym Huncwotów. Ich boję się najbardziej.
- Nie masz czego, oni są świetnymi przyjaciółmi i nigdy nie zostawiają nikogo w potrzebie.
- Łatwo ci mówić - prychnął. Zapadła długa cisza.
- Czy gdy byliśmy razem, wiedziałeś już, że jesteś gejem?
- Ja...chciałem z powrotem starego siebie. Nie chciałem być gejem - wyznał, odwracając wzrok.
- Wykorzystałeś mnie - wyszeptała z żalem i wstała. Zarzuciła torbę na ramie i wyszła z biblioteki. W końcu puściła się biegiem. Nie wiedziała, że Szukający drużyny Gryfonów upuścił książkę.
*****
Na śniadaniu nie było za wesołych humorów. Nawet Huncwoci jedli w milczeniu. Dorcas rzucała piorunujące spojrzenia w stronę Jaya. James rozmyślał nad tym, co wczoraj usłyszał. Spojrzał na swoją przyjaciółkę - była piękną, zabawną dziewczyną. Syriusz był świetny, ale słynął z łamania serc. Nie chciał takiego losu dla przyjaciółki, jednocześnie wiedział, że oboje byliby szczęśliwi.
James wstał z miejsca i podszedł do Jaya. Jego przyjaciele obserwowali jego poczynania, Dorcas zaczęły pocić się ręce.
- Możemy porozmawiać na osobności? - spytał, starając się, aby jego głos był przyjazny.
- Tak, możemy - odpowiedział Jay. Szukający starał się iść trochę dalej od niego, nie mógł się przyzwyczaić do tego, że ktoś może lubić i pożądać tą samą płeć.
A co gdyby się zakochał we mnie?, spytał samego siebie i wzdrygnął się.
- O co chodzi? - spytał się w końcu Jay, przystając przy parapecie jednego z okien.
- Słyszałem - zaczął - twoją rozmowę z Dorcas.
Chłopak wciągnął głęboko powietrze.
- Co chcesz zrobić? - spytał cicho.
- Chciałbym ci powiedzieć, że stoimy za tobą murem - odpowiedział James - Jesteś przyjacielem Dorcas, czyli także naszym przyjacielem.
Dużo kosztowało powiedzenie takich słów. Nie był typem człowieka wylewnego. Wolał przelać takie słowa na papier.
- Dzięki, James - powiedział Yay i wyciągnął rękę.
James uścisnął ją pewnie i poklepał po plecach.
- W sobotę idziemy na piwo do Hogsmeade, jak chcesz, idź z nami.
Oszołomiony Jay pokiwał głową.
*****
Poczuł, że ktoś łapie go za rękę. Otworzył gwałtownie oczy, a palcami wyszukał różdżki pod poduszką.
- Lumos! - wyszeptał i spojrzał na przerażoną twarz Lily. Zszokowany poderwał się do pozycji siedzącej.
- Lily? Wszystko okej? - spytał cicho i powoli. Wyglądała na przestraszoną, była w samej piżamie, boso.
- Żyjesz - zabrzmiało to jaki stwierdzenie, w jej głosie słychać było roztrzęsienie.
- Czemu miałoby być inaczej? - zdziwił się i uniósł światło różdżki na jej twarz. Była okropnie blada, a na policzkach było widać ślady łez.
- Oni byli wszędzie, James. I on sam też - głos jej zadrżał - Mnóstwo zielonego światła, cały czas to zielone światło.
- Lily, w zeszłym roku też miałaś taki koszmar, pamiętasz?
- Nigdy nie był taki realny - pociągnęła nosem. James westchnął i nieśmiało, powoli przytulił ją. Mimo jej wcześniejszych zachować i myśli wtuliła się w jego pierś.
- Odprowadzę cię do łóżka, dobrze?
Pokiwała głową i wstała. Zatoczyła się lekko, ale zaraz odzyskała równowagę i wyszła z pokoju. Szukający podążył za nią.
Gdy udało mu się znaleźć po ciemku pewne miejsce na ścianie, mógł wejść za dziewczyną po schodach. Lily szła powoli, wciąż lekko dygotała. Stanęli przed drzwiami, a Rudowłosa odchrząknęła. James, czując, jak sytuacja robi się niezręczna, otworzył drzwi i pchnął ją lekko do jej dormitorium. Na odchodne pocałował ją w czubek głowy i odwrócił się.
- James!
Chłopak zatrzymał się i obrócił głowę.
- Tak?
- Dobranoc - zamknęła cicho drzwi.
- Dobranoc - odpowiedział do siebie i wypuścił głośno powietrze z ust.
*********
Jestem pewna, że pamiętacie ten mocno rozwalony pokój. Pamiętacie również mocno rozwalony zeszyt i rozwalone okno, przez które uciekło już kilka kartek. Dzisiaj uciekły kolejne, by następnym razem całkowicie opróżnić zawartość dziennika i rozpocząć nowy tom w życiu każdego rozwalonego serca.

*********



WESOŁYCH ŚWIĄT!
BOGATEGO GWIAZDORA, SZCZĘŚCIA, POMYŚLNOŚCI, ABY KOLEJNY ROK W HOGWARCIE BYŁ JESZCZE LEPSZY!
SMACZNEGO KARPIA, BARSZCZYKU, SUPER RODZINNEJ ATMOSFERY I ŚLICZNIE PACHNĄCEJ CHOINECZKI.
JESZCZE RAZ : WESOŁYCH ŚWIĄT!

7 grudnia 2013

BONUS: Pada śnieg, pada śnieg...

Witam, Czarodzieje!
Notka byłaby już wczoraj, no ale niestety, brak prądu zrobił swoje. Dodaję więc dzisiaj nową, świąteczną notkę, lecz nie ma ona nic wspólnego z tokiem wydarzeń tutaj, może w minimalnym stopniu.
W każdym razie wiedzcie, że wczoraj z całego serca życzyłam Wam WESOŁYCH MIKOŁAJEK!
Dużo zdrówka, ciepełka i pięknych świąt.
U mnie niestety nie ma śniegu, więc jeśli i u Was go nie ma, życzę Wam, aby spadł :*
Mam nadzieję, że buty były wypełnione prezentami ;)
Lilka.
*****
MUZYKA! - Glee ;(

Roześmiani usiedli na miękkich kanapach. Pokój Życzeń był dziś cały brązowo-czerwony, był kominek oraz sprzęt do grania.
Z kilku miejsc w pokoju zwisały pęczki jemioły. Starali się je omijać, ale nie zawsze im to wychodziło, szczególnie, gdy któreś z nich je sobie wyobrażało i nagle pojawiały się nad ich głowami.
- No, to co dla nas zagracie? - spytała wesoło Rachel, siadając u nóg kanapy, by ogrzewać swoje stopy przy kominku.
- Coś, co pozwoli nam zapomnieć o tamtym - James wskazał głową za okno - Chorym świecie. Niedługo święta, cieszmy się! A my, jaki Mikołaje, mamy dla was specjalną piosenkę. Dorcas, Lily, pomogłybyście?
Tym razem grał tylko Rogacz i Łapa, gdyż to oni to wymyślili. Oboje chcieli zrobić niespodziankę swoim bliskim.
Poleciał pierwszy dźwięk z gitar.
- Underneath the mistletoe, hold me tight and kiss me slow. The snow is high so come inside, I wanna hear you say to me ... - zaczął James, a Remus uśmiechnął się. Ann wesoło zaklaskała w ręce.
- It's a very very merry merry christmas! Gonna party until Santa grants my wishes! Got my halo on! I know what I want, it's who I'm with! - Lily z uśmiechem śpiewała, trzymając za rękę Dorcas. Alicja puściła jej perskie oko i wskazała głową na Jamesa. Rudowłosa zgromiła ją wzrokiem.
- It doesn't count as a surprise, who's been naughty who's been nice. There's someone here for everyone...Another year has just begun!
Frank wstał i podał Alicji dłoń, a gdy powstała, obrócił ją dookoła i zaczął z nią tańczyć. Dziewczyny zaśmiały się. Ann i Remus poszli za jego przykładem i po chwili wirowali po całym pokoju. Peter tupał nogą do rytmu i z podziwem patrzył na wesołe twarze przyjaciół. On nie potrafił być taki spokojny, gdy takie rzeczy działy się na świecie. Bał się.
- Won't you meet me by the tree, slip away so secretly. Can't you see how this could be the greatest gift of all - James spojrzał ukradkiem na Lily, ale zaraz zganił się za to w myślach.
Odwrócił głowe i razem ze wszystkimi zaśpiewał ostatnie słowa piosenki:
- It's an extraordinary merry christmas! It's a very very merry merry christmas! It's an extraordinary merry christmas!


TEKST !