- Potter!
Odwrócił się na dźwięk swojego nazwiska, ale gdy tylko
ujrzał osobę, która go zawołała, zaraz przyśpieszył kroku.
Wściekły chłopak podbiegł do niego i
szarpnął za ramię. James z satysfakcją zauważył, że Josh był od niego
niższy i zdecydowanie mniej umięśniony.
- Czego? - rzucił opryskliwe i wyszarpnął się spod jego ucisku.
- Czego? - rzucił opryskliwe i wyszarpnął się spod jego ucisku.
- Zostaw moją dziewczynę w spokoju! -
Josh zaakcentował słowo "moja" i uśmiechnął się z satysfakcją.
- O co ci chodzi, Tomphson ? - spytał
znudzony.
- Zmusiłeś ją, by szła z tobą na ślub
waszej przyjaciółeczki, łazisz za nią! - chłopak Lily założył ręce na piersi i
powoli robił się czerwony na twarzy.
- Do niczego jej nie zmuszałem, a to, że
nie chce iść z tobą, to nie moja wina. Żegnam! - Rogacz odwrócił się napięcie,
ale przed sobą ujrzał chłopaka Dorcas.
Sytuacja robiła się coraz bardziej dla
niego groźna, był sam na ich dwóch. Mimo to wywrócił oczami z dezaprobatą.
- Sam byś sobie nie poradził? Potrzebujesz
kolegi? A co byś powiedział, gdyby okazało się, że Evans po prostu woli mnie ?
-spytał drwiąco i odwrócił się by odejść.
Poczuł silne szarpnięcie - chłopak Dorcas
obrócił go w stronę Josha, a ten walnął go pięścią w twarz. Poczuł metaliczny
smak krwi na wardze. Już chciał mu oddać, gdy ci odbiegli, spoglądając na coś
poza nim. Odwrócił się prędko i na jego szczęście ujrzał tylko nauczycielkę od
Wróżbiarstwa, która mruczała coś cicho do siebie.
Odetchnął głęboko i spojrzał za siebie,
gdzie za rogiem znikał kawałek szaty Josha.
Tchórz, pomyślał, pieprzony tchórz!
***
Biegiem pokonał kolejne korytarze, by
stanąć w końcu na najwyższej, nieużywanej wieży.
Znalazł ją kiedyś wraz z Syriuszem, lecz
tylko on czasem jej używał. Na podłodze leżały wielkie poduchy, koce,
stała mała biblioteczka, niski stolik, a naokoło były okna.
Poluźnił deskę w podłodze, by sprawdzić
czy jego zapiski wciąż tam są. Z ulgą stwierdził, że leżą tak, jak je zostawił.
Usiadł na poduszce, położonej na
parapecie okna. Nie było tu szyb, podobnie jak w Sowiarni, dlatego wyczarował
sobie kiedyś kratki, w razie gdyby przypadkiem się osunął.
Dotknął palcem spuchnietej wargi. Ze
złością zobaczył na nim krew.
Nie rozumiał, co Lily widzi w tym
beznadziejnym tchórzu.
I pojawiło się to najgorsze pytanie w
życiu każdego chłopaka:
Co on ma, czego ja nie mam?
Tak, na pewno każdy chociaż raz zadawał
sobie to pytanie.
Tak nie powinno być.
Każdy z nas jest wartościowym
człowiekiem, który ma szansę na miłość. A to, że obiekt naszych westchnień tego
nie zauważył, to tylko i wyłącznie jego strata.
Nasze miłości zmieniają się, łamią serce,
dają radość.
To, że raz ci się nie udało, nie
przekreśla całego twojego szczęścia.
Wiadomo, trudno będzie przebywać z osobą,
którą kochasz, ale to z czasem minie.
I James też to wiedział, tylko co z tego,
jeśli jego miłość była za mocna?
Ten ucisk w sercu, gdy widzi ją z innym.
Przyśpieszone bicie serca, rumieńce na twarzy, chęć zaimponowania... to
wszystko normalna rzecz.
Nagle prychnął. Był żałosny! Jak można
przez cały czas myśleć o nieszczęśliwej miłości?
Powinien skupić się na quidditchu, na
nowych kawałach, na nauce...
No właśnie, nauka - jak brzmiało to cholerne zaklęcie?!
***
- Proszę.
Czworo uczniów weszło do dużego gabinetu,
gdzie na ścianach wisiały portrety byłych dyrektorów. Profesor Dumbledore stał
obok swojego krzesła i machał do nich zachęcająco. Mial poważną minę, ale oczy
wypełnione były radością, którą zresztą często było u niego widać.
Usiedli na wskazanych miejscach i wlepili
pytający wzrok w stronę dyrektora.
- Przybyliście tu, aby dowiedzieć się, co
takiego ważnego mam wam do przekazania. A jest to naprawdę wielka i
niesłychanie tajna rzecz. Przyrzekacie, że nic nie wyjdzie poza ściany tego
gabinetu? - spojrzał na nich przenikliwie.
Każde z nich kiwnęło głową, czując
podniecenie i ciekawość.
- Parę lat temu, założyłem tajną
organizację, walczącą w imię dobra. Działamy dyskretnie, zaczynając od małych
rzeczy, kończąc na wielkich - Dumbledor wyciągnął z szuflady pergamin - Do tej
organizacji należą już twoi rodzice, James, oraz twój tata, Remusie. Zakon
Feniksa, bo tak się nazywamy, jest dla ludzi, którzy chcą w przyszłości zaznać
spokoju.
- Tak! A więc i ja chcę być w Zakonie!
Wreszcie będziemy mogli działać! - Jamesowi zabłysnęły oczy, poczuł nadzieję,
że kiedyś zazna należytego spokoju, bez strachu o rodzinę i przyjaciół.
- Nie tak szybko, James. Póki co, jeśli chcecie należeć do Zakonu
Feniksa, waszym zadaniem będzie nauka - spojrzał na całą czwórkę twardo, choć
nie oczekując, że któryś się nie oburzy.
- Mamu się uczyć?! Moglibyśmy robić tyle
rzeczy, ja chcę działać! - Łapa potwierdził myśli dyrektora.
- Zakon potrzebuje wykształconych
uczniów, a jedyne, co również możecie robić, to dyskretnie podsłuchiwać
podejrzane osoby. Jestem pewien, że Lord Voldemort ma tu kilku swoich
zwolenników - Dumbledor zamoczył pióro w atramencie i spojrzał wyczekująco w
stronę Jamesa.
- Chcę walczyć o nasze dobro, byśmy
kiedyś żyli w lepszych czasach - powiedział James i złożył swój podpis na
pergaminie.
- Ja chcę pokazać mojej rodzinie, że
jestem czegoś wart i będę walczyć o nasz spokój - Syriusz wziął do ręki pióro i
napisał swoje imię i nazwisko.
- Syriusz, oczywiście, że jesteś czegoś
wart i jestem pewien, że nie musisz tego nikomu udowadniać - dyrektor
uśmiechnął się ciepło.
Syriusz kiwnął głową z wdzięcznością.
- Moi drodzy, pamiętajcie, że póki co nie należycie pełnoprawnie do Zakonu. O tym porozmawiamy dopiero gdy skończycie szkołę, czy wyrażam się jasno ? Żadnych akcji na własną rękę - Dumbledore spojrzał na nich uważnie.
Syriusz kiwnął głową z wdzięcznością.
- Moi drodzy, pamiętajcie, że póki co nie należycie pełnoprawnie do Zakonu. O tym porozmawiamy dopiero gdy skończycie szkołę, czy wyrażam się jasno ? Żadnych akcji na własną rękę - Dumbledore spojrzał na nich uważnie.
Był dumny z tej czwórki uczniów, która
chciała pokonać zło i wiedział, że każdy z nich jest bardzo wartościowy.
Zgodzili się natychmiast.
Zgodzili się natychmiast.
Pergamin podpisali także Remus i Peter,
przysięgając, że wszystko, co zostało powiedziane w gabinecie dyrektora
Hogwartu, z niego nie wyjdzie.
- Wiecie, aby nikomu o tym nie mówić
- kiwnęli głowami, ale zatrzymał ich jeszcze głoś dyrektora - I musicie
wiedzieć, że w tych mrocznych czasach nie ma większej potęgi niż miłość i
pojednanie. Pamiętajcie o tym, drodzy Huncwoci.
Nie zapomnieli. Nigdy.
***
Po rozmowie z Dumbledorem każdy czuł się
inaczej.
Peter był zlękniony, ale i pełen dumy, że
dyrektor mu zaufał. Poprzednie zdarzenia nie miały znaczenia - trzymał się
blisko Huncwotów, stał się bardziej zamknięty w sobie - postawił się Ślizgonom
i mimo tortur, jakie mu zafundowali nie załamał się i nie przystał na ich
propozycje.
Choć czy obietnica, że nikomu nic nie powie
nie była złamaniem, Peter ?
Remus był teraz szczęśliwszy, niż przez
całe swoje życie. Mógł walczyć o dobro swoje i przyjaciół razem z nimi. Skoro
nigdy nie zdobędzie dobrej pracy przez swój mały "futerkowy
problem", to chociaż przyczyni się
do tego, że świat kiedyś uwolni się od terroru Voldemorta.
I wtedy Remusie, będziesz spał spokojnie.
Syriusz był zawzięty i pełen zapału.
Przeklinał w duchu tych wszystkich śmierciożerców, lecz cieszył się, że będzie
mógł im dokopać. Pokaże swojej rodzinie, że jest lepszy i przy odrobinie
szczęścia powalczy z Regulusem lub Smarkiem. Wiedział, że będąc w Zakonie
będzie mógł walczyć o to, co kocha. Podświadomość mówiła mu, że chodzi również
o zapewnienie bezpieczeństwa przyjaciółkom, a w szczególności - Dorcas.
Lecz Syriuszu, słuchasz swojej
podświadomości?
James cieszył się , że będzie mógł
odpłacić się poplecznikom Voldemorta, którzy zaatakowali jego tatę oraz
rodziców Lily. Chciał w przyszłości
założyć rodzinę i żyć w spokoju, nie bojąc się o to, że następnego ranka
obudzi się obok martwej żony i dzieci. A najważniejsze było zapewnienie
bezpieczeństwa przyjaciołom i rodzinie oraz nawet niewinnym mugolom, w końcu co
to dla nich rzucenie ochronnego zaklęcia na dzielnice? Może kiedyś uratuje to
życie tym obcym dla niego ludziom. Tak, chciał pracować dla dobra wszystkich,
nie tylko dla siebie.
Ah, Jamesie Potterze, jakiś ty dobry!
Cała czwórka chciała dobra świata i cała
czwórka wiedziała, że to będzie ogromne wyzwanie.Musieli wiele poświęcić, by w
końcu dojść do upragnionego szczęścia. A to będzie trudne.
I było.
***
- Właściwie, James, co ci się stało w
wargę? - spytała Rachel, moszcząc się wygodniej na fotelu.
James wyczuł pod językiem nabrzmiałą
wargę i zaschniętą krew, a rana momentalnie zaczęła go piec.
- Wywróciłem się - odparł prosto, udając,
że bardzo pochłania go książka do transmutacji. Nie miał zamiaru już się nad
sobą użalać, nie miał zamiaru mówić Lily, że jej chłopak jest totalnym zerem.
Wystarczyło, że on to wiedział.
- A tak na serio? - Rudowłosa podniosła
brew do góry.
- Czy to ważne? Zaliczyłem orła i koniec
- wzruszył ramionami.
- Coś ci nie wierzę - Lily zmarszczyła
brwi.
- Wcale o to nie proszę - odparł. Wstał
gwałtownie i odrzucił książkę na fotel. Przechodząc obok Lily nachylił sie nad
nią i wyszeptał:
- Wcale nie mam zamiaru mówić ci, że twój
chłopak to totalny tchórz i kretyn.
***
Szła bezmyślnie w stronę Pokoju
Wspólnego, rozpatrując w myślach to, co powiedział jej James.
Już od kilku dni rzeczywiście
zastanawiała się, czy nie powiedzieć James'owi, że sprawa z Josh'em jest już skończona.
Usłyszała jakiś szmer. Nerwowo poprawiła
torbę, zacisnęła dłoń na różdżce i przyśpieszyła kroku.
Coś, co za nią szło było coraz bliżej,
teraz już biegła, byle jak najszybciej znaleźć się pod portretem Grubej Damy.
Zdążyła tylko wrzasnąć, gdy nagle coś od
boku zasłoniło jej buzię i wciągnęło w ciemność.
***
- Jasne, a potem zamkniemy ją z tym kotem
od Franka!
- Ej, ja nie pozwolę na to, żeby ta
okropna szczota od kibla miziała się z moim kotem! Fu! - zaprotestował
Longbottom, przy zbiorowym śmiechu Huncwotów.
Ich rozmowę przerwał bardzo głośny trzask
portretu i spanikowany głos Dorcas. Black czym prędzej do niej podbiegł.
- Co się stało, Dorcas? - spytał
łagodnie.
- L-ily zaginęła! Słyszałam tylko jej
krzyk, śmiech Ślizgonów,jestem pewna, że to oni, pobiegłam w tamten korytarz,
ale tam leżała tylko jej t-torba! -
wymamrotała nieskładnie i zaciągnęła się szlochem. Syriusz niewiele
myśląc przytulił ją do siebie, a ponad jej głową popatrzył na przyjaciela,
który już był u szczytu schodów prowadzących do ich dormitorium
- Mapa!
Odpowiedział mu trzask drzwi.
James odrzucił gwałtownie kołdrę i chwycił Mapę Huncwotów.
Te dwa słowa - "Lily zaginęła" - i cały świat się
zawalił.
- Uroczyście przysięgam, że knuję coś
niedobrego! - wypowiedział szybko.
Przeleciał wzrokiem po kropkach z
oznaczonym imieniem i nazwiskiem, szukając tą z napisem 'Lily Evans'.
I nagle ją znalazł. Przez ułamek sekundy
była na skraju Mapy otoczona kilkoma Ślizgonami i nieznanymi mu nazwiskami, a
później zniknęła.
Rogacz złapał za różdżkę, wepchnął Mapę
do kieszeni spodni i wybiegł z pokoju, prawie lecąc przez schody wypadł do
Salonu Gryfonów.
- Lily jest w Zakazanym Lesie. Dorcas,
Ann, biegniecie po dyrektora, Alicja i Rachel po pielęgniarkę, a my idziemy po
Lily.
Nikt nie śmiał się mu sprzeciwić.
Wybiegli z Pokoju Wspólnego, a później każdy ruszył w swoją stronę.
***
- Daj spokój, James, nie ma jej tu! -
Remus pociągnął Pottera za ramię.
- Zostaw mnie -wycedził Rogacz, wyrywając
się spod uścisku przyjaciela.
- Nie rozsądniej byłoby poczekać na
dyrektora? - zauważył Lunatyk.
- Nie.
- Szukaliśmy wszędzie, może jest już w
zamku? - spytał Syriusz, pocierając brodę.
-Żartujesz sobie, tak? Dorcas słyszała ją
i Ślizgonów, ja widzę, jak wraz z nimi znika z Mapy, ale tak! Na pewno leży
sobie w łóżku, dziwiąc się gdzie jesteśmy w tak zimną noc! A Ślizgoni na pewno
śpiewają jej teraz kołysankę! - James rzucił im jeszcze zimne spojrzenie, po
czym odszedł, wchodząc w następne krzaki.
- Mam nadzieję, że Evans jest tego warta
- warknął Syriusz i pociągnął resztę w stronę kolejnych drzew.
Naprawdę traktował Lily jako swoją przyjaciółkę, ale przy niej James tracił zdolność do trzeźwego myślenia.
Naprawdę traktował Lily jako swoją przyjaciółkę, ale przy niej James tracił zdolność do trzeźwego myślenia.
*
Szukał samotnie już od kilku godzin.
Palce i nos zdrętwiały mu z zimna, nogi powoli odmawiały mu posłuszeństwa.
I nagle usłyszał to, na co tak długo
czekał, a jednocześnie go przeraziło.
Krzyk Rudowłosej rozniósł się po lesie.
Zmienił się w jelenia i pognał za zwierzęcym instynktem, czując coraz większy
strach o najważnieszą dziewczynę w jego życiu.
Bezszelestnie wszedł między ostatnie
drzewa i stanął jak sparaliżowany.
Wrócił do ludzkiej postaci i wyciągnął z
kieszeni lusterko.
- Syriusz - szepnał.
Przez chwilę nic się nie wydarzyło i już
chciał schować komunikator do kieszeni, gdy pojawiła się tam rozczochrana głowa
przyjaciela.
- Rogacz, co się stało?!
- Pamiętasz, gdzie znaleźliśmy tego
małego jednorożca w szóstej klasie? - spytał szybko, mając nadzieję, że Łapa
wszystko usłyszy.
- Tak.
- Znalazłem ją, przybądźcie jak
najszybciej.
Schował lusterko i przymknął oczy.
Pierwsze zaklęcie poleciało w stronę
śmierciożercy, trzymającego Lily.
Potem rozpętała się burza.
No nie, w takim momencie!
OdpowiedzUsuńRany, rozdział świetny *.*
Wspaniale oddajesz te wszystkie uczucia, a Twoje opisy po prostu wgniataja w ziemię razem z fotelem (w moim wypadku tylko podłogę, bo klęczę :D)
Rany, co się stanie Lily? Już się nie mogę doczekać następnego rozdziału!
Niezmiernie szkoda mi Jamesa, i z całego serca nie lubię Josha ;/
Pozdrawiam serdecznie i życzę dużo weny i ogromu czasu ;P
No w końcu się doczekałam. Notka super jak zawsze. Dreszczyk adrenaliny ciągle przeszywał moje ciało. Kocham w Jamesie to że za Lily oddał by wszystko nawet swoje życie. A ten uścisk Łapy i Dory bomba. Niby taki niewinny ale i tak chyba coś znaczył. Już nie mogę dozekać się nn.
OdpowiedzUsuńŻyczę weny =-)
Pozdrawiam W.M
Co by ci tu zrobić... hmmm... chyba Avadą potraktować. Jak mogłaś, w takim momencie :( Oczywiście rozdział świetny jak zawsze :D Dodawaj szybko następnym :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, Moony.
Ja chcę czytać dalej !!!!! Znalazłam twojego bloga wczoraj wieczorem i właśnie skończyłam........ Jak mogłaś w tym momencie !! No plisys ! Jak nie będzie szybko notki to obiecuje że cię znajdę i potraktuję Avadą !!!!! Nie to żebym cię pospieszała bo sama też piszę i wiem że jak ktoś się spieszy to wychodzi okropnie bo się nie myśli. Ale no pliss. Fajnie piszesz lekko i ciężko za razem. Niech Lily i James będą razem ! I więcej kawałów.......... I love Lily and James !
OdpowiedzUsuńRozdział b.fajny :* Niech Lily zerwie z tym Joshem :) Mam nadzieję że James zdąży Lilkę uratować :) Już się nie mogę doczekać kolejnego rozdziału :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ;*
Nominowałam cię do Liebster Award i The Versatile Blogger Award
OdpowiedzUsuńSzczegóły u mnie na blogu: odzyskac-dawne-zycie.blogspot.com
Genialne!!!
OdpowiedzUsuńBardzo mi się podoba :)
Pisz szybko!!!
Życzę weny! ;***
Nie. Nawidzę. Josha. i. Avada. Kedavra!
OdpowiedzUsuńJak można kończyć w takim momencie!!!
Biedna Lily, Niech James ją znajdzie;)
Czekam na nn
Hej! Nominowałam Cię do
OdpowiedzUsuńLibster blog Awards i Versatile
Blogger Awards. Szczegóły u mnie na blogu http://crothord.blogspot.com/.
Pozdrowienia!
Ten Josh to walony idiota, oj James, James , jak oni cię męczą D:
OdpowiedzUsuńNo i jak oni śmią robić krzywdę Lilce ! Normalnie tak mnie to porusza, że powtarzam sobie "wszystko bedzie dobrze, będzie dobrze, będzie dobrze" . No bo...będzie dobrze, prawda ? xDD
O SHIET. ( błąd celowy) . Będzie się działo. Ewicz ♥
OdpowiedzUsuńNadal nie mogę uwierzyć, że Syriusz jest taki wredny względem Lily! :/
OdpowiedzUsuń,, Mam nadzieję, że Evans jest tego warta - warknął Syriusz i pociągnął resztę w stronę kolejnych drzew." Poza tym czemu to zawsze dziewczyna musi być ta bezbronna?! To dyskryminacja! Grr...