16 sierpnia 2013

14. And if you still breathing, you are the lucky one.



MUZYKA!!! <3 <3 <3

- Hej, mógłbyś zawołać Josha? - spytała przechodzącego Krukona, kolegę jej chłopaka.
- Jasne, Lily.
Chwilę później do korytarza wszedł jej chłopak. Poprawiał pośpiesznie krawat. Lily ze wściekłością zobaczyła, że ma ślad szminki na policzku.
- Lily! - powiedział zaskoczony, podchodząc do niej i całując w policzek. Odsunęła się ze wstrętem - Co jest? - spytał.
- Powiem tylko jedno : to koniec - oznajmiła chłodno, chcąc odejść.
- Czekaj - warknął zbity z tropu i złapał boleśnie jej odkryty nadgarstek.
- Nie! Myślisz, że nie wiem, kto pobił wtedy Pottera? Puszczaj!
- Aha! Więc chodzi o wspaniałego Pottera! - wrzasnął, zaciskając palce, powodując tym czerwone ślady na skórze dziewczyny. Syknęła z oburzeniem, jej policzki zrobiły się czerwone.
- Nie! Chodzi o to, jak się zachowujesz!
- Wiesz co? I tak miałem z tym skończyć. Niepotrzebnie dawaliśmy sobie drugą szansę.Taka z ciebie cnotka! Ustawiają się do mnie w kolejce, a ja jak idiota czekałem na ciebie!
- Jesteś świnią! - spoliczkowała go z całej siły - Chociaż dowody mógłbyś zmazać! - pokazała na ślad szminki na swojej dłoni i pchnęła mocno. Odepchnięty odszedł kilka kroków.
Złapał się za palący policzek, patrząc na nią wściekły. Lecz ona już go nie widziała, ponieważ zniknęła w mroku, chcąc dotrzeć do Pokoju Wspólnego szybciej niż James. Otarła spływające łzy wściekłości i bólu nadgarstka.

***

To wszystko w tamtej chwili wydawało się takie proste! Ze spokojem usiąść obok niej i porozmawiać tak, jak rozmawiają normalni ludzie...czy oni byli normalni?
- Ciepłe, gorące kakaułko! - z uśmiechem postawił przed nią filiżankę i opadł na kanapę.
- Mmm...ślicznie pachnie - powąchała parujący napój i wzięła łyka. Kakao poparzyło jej język.
- Znowu to samo - James zaśmiała się - Ile razy chcesz to jeszcze przerabiać? - spytał, wyczarowywując kostkę lodu.
- Nie wiem - jęknęła i wyciągnęła język. Szukający przybliżył kostkę do opuchniętego miejsca, przynosząc dziewczynie ulgę. W końcu kostka rozpuściła się całkowicie.
- Dzięki - uśmiechnęła się, rumieniąc lekko.
- Więc, po co szłaś wtedy z Dor i McGonnagal? - spytał, czując lekkie zakłopotanie. Tyle razy mówił sobie, że nie da się jej więcej omamić, przecież tak go upokarzała! Na początku roku sam sobie powiedział, że jest młody i ma jeszcze czas na dziewczyny, ale...jedno spojrzenie zielonych oczu i bach! Po nim.
- To ściśle tajne - szepnęła, teatralnie rozglądając się, czy nie ma nikogo dookoła.
- Możesz mi zaufać - odparł również szeptem.
- W październiku, trzydziestego pierwszego dokładnie, odbędzie się bal - powiedziała ucieszona.
- Hallowenowy? - spytał, nie rozumiejąc jej podniecenia. Ten bal odbywał się co roku.
- Też, ale bardziej chodzi o dziewięćset dziewięćdziesiątą rocznicę założenia Hogwartu! McGonnagal poprosiła mnie i Dorcas o zorganizowanie ludzi do pracy, trzeba wymyślić motyw przewodni, udekorować Wielką Salę, zrobić ogłoszenia!
Patrzył z uśmiechem, jak opowiada o tym zachwycona.
- Mogę wam pomóc - powiedział w końcu, patrząc na jej wyczekującą minę.
- Och, cudownie! Im więcej osób do pracy, tym lepiej! A teraz moja kolej.
- Teraz możesz pytać, o co chcesz.
Przez parę sekund panowała cisza.
- Jak to jest być bohaterem? - zadała pytanie, które pierwsze wpadło jej do głowy. Przez cały tydzień słuchała szeptów innych uczniów i wielokrotnie padło pytanie : " Ciekawe, jak radzi sobie z tym, że jest bohaterem?'.
- Nie jestem bohaterem. Przeze mnie zginął Alex.
- Nie przez ciebie. To wina V-Voldemorta i nie masz prawa się obwiniać.
- Nie rozumiesz, Lily. Gdybym zgodził się dołączyć do niego, to Alex by nie zginął, nikt nie miał by takiego koszmaru. Siedząc w tym lochu myślałem, że nie mam już po co żyć. On rujnował naszą psychikę, mówił, że nie mam już rodziców, nie mam ciebie, nie mam nikogo. Te myśli rozsadzały mi głowę. Już prawie wątpiłem w swojego najlepszego przyjaciela, to było nie do zniesienia. Prawie mnie złamał. Gdy Bellatrix rzuciła na mnie Cruciatusa, nawet nie pisnąłem, zamiast tego myślałem, że ty też byłaś torturowana. Przeraziło mnie to, byłem wściekły, a wściekłość dodawała mi siły. Wtedy zabił Alexa i wszystko się posypało. Po prostu taka moja rola w tym wszystkim, będę się zadręczał, bo prawda jest taka, że Alex zginął przeze mnie i koniec! Nikt nie wmówi mi, że to nie moja wina - mówił szybko i chaotycznie.
Zapadła cisza. Lily miała przyspieszony oddech, miała ogromne rumieńce, miała łzę na policzku.
- Nie płacz, nic, w tym co się stało, nie było z twojej winy. Nic.
Pokręciła głową.
- Gdyby nie ja, nic by się nie stało tobie. Alex by nie zginął - wyszeptała zduszonym głosem.
- Spójrz na to z drugiej strony. Wyszłaś z tego prawie bez szwanku i dzięki tobie ja mogłem uratować Alicję i Franka, całą resztę, oprócz... oprócz Alexa, bo ratowałem ciebie. Wiem, że to dość marne, ale taka jest prawda.
Po raz pierwszy przebyli taką rozmowę, po raz pierwszy James otworzył się przed kimś, oprócz Syriusza. Chciał dokończyć tę rozmowę i więcej nie otwierać się tak przed tą dziewczyną.
- Więc nie próbuj mi wmawiać, że to nie moja wina - powtórzył drżącym głosem. Pokręciła głową, po czym podeszła do niego i przytuliła. Oboje tego potrzebują, choć oboje się przed tym wzbraniają. Rozczochraniec siedział na fotelu, a Rudowłosa stała nad nim i przytulała z całej siły, chowając twarz w zagięciu jego szyi.
- Mimo wszystko, powinieneś znów normalnie żyć - wyszeptała.
- Nie mogę.
- Musisz. Jesteś dla wielu wzorem. Dlaczego więc nie pokażesz, że jesteś silny?
Odsunął ją od siebie.
- Jestem silny i o tym wiem. Nie potrzebuję nikomu tego pokazywać, Lily.
Rudowłosa usiadła na przeciw niego.
- A nie pomyślałeś, że wielu by to pomogło? Widzieć, że są ludzie, którzy chcą walczyć i mimo tego, co się dzieje, nie poddadzą się? Właśnie kogoś takiego chcą widzieć. Wiesz, przez te kilka lat byłeś dla mnie kimś, kogo nie mogłam rozgryźć. Widziałam w tobie tylko rozpuszczonego dzieciaka, a tu okazało się, że masz jeszcze rozsądek. Wiem, że byłeś pod maską, jak każdy z nas. Więc włóż ją znowu i dodaj ludziom siły. A Ślizgonom pokaż,  że nie złamiesz się tak łatwo.
- Według ciebie, to, że przeze mnie zginął człowiek, jest błahą sprawą?! Do czego mają się posunąć, by mnie złamać? - spojrzał na nią niedowierzająco.
- James, mimo wszystkich krzywd masz pokazać, że jesteś silny. I nawet śmierć Alexa przezwyciężysz.
- Chciałbym, żeby to było takie proste.
- Może jest?



"Jestem nie po to, by mnie kochali i podziwiali, ale po to, abym ja działał i kochał. Nie obowiązkiem otoczenia pomagać mnie, ale ja mam obowiązek troszczenia się o świat, o człowieka."
                                                                                                           Janusz Korczak



Opadła lekko obok niego.Zapadła cisza, podczas której każde dopijało swoją czekoladę, patrząc na siebie i próbując odgadnąć, co to drugie myśli. Lily odłożyła filiżankę i ze złością poprawiła włosy, które wpadły jej do oka.
Rękawy bluzki podniosły się nieco i oczom Jamesa ukazała się lekko czerwona pręga na nadgarstku Rudowłosej. Podążyła za jego wzrokiem i potrząsnęła ręką, by bluzka zakryła dłonie. Ukucnął przed nią i patrząc w oczy pytająco podniósł rękawy z powrotem.
- To nic takiego.
- Myślałem, że pani Pomfrey wyleczyła cię już kilka dni temu, mówiła, że wyszłaś z tego bez śladu.
- To nie od tego. Zerwałam z Joshem - przyznała, czerwieniąc się.
- Kiedy? - spytał.
- Jakąś godzinę temu, zanim przyszedłeś z czekoladą. A tak w ogóle, była pyszna!Dziękuję!
- Lily, nie zmieniaj tematu! To ten śmieć to zrobił? - wstał i wskazał na jej dłoń. Patrzył na nią ze złością.
- Daj spokój. To nie ma znaczenia, słyszysz?
- Jak to nie ma!? - spojrzał na nią, nie dowierzając.
- Proszę, obiecaj, że nic mu nie zrobisz. Wystarczy, że ja straciłam na niego tyle czasu.Proszę...
- Więc, no, obiecuję- odpowiedział z wahaniem i odchrząknął.
- Dziękuję.
Spojrzała mu w oczy, zniżając głowę na jego poziom.
Za blisko!, zdawali się krzyczeć oboje.
Ich usta były coraz bliżej, serca biły coraz szybciej, powietrze wokół nich jakby stanęło, stanął czas. Dzielił ich tylko centymetr, może mniej.
To złe!, znów zgodnie krzyczeli.
Jeszcze tylko kawałeczek...zapachy uderzyły do głowy niczym wino, oddechy ustały.
BUM!
Szarobury kot skoczył ze stolika wprost pod ich nogi. Odskoczyli od siebie gwałtownie, łapiąc oddech.
- Przepraszam - James odchrząknął.
- Przepraszam - powiedziała w tym samym momencie Lily.
Nagle wybuchnęli śmiechem, zupełnie nie pasującym do sytuacji.
- Dobranoc, James - wyszeptała Lily, gdy się uspokoili i weszła szybko po schodach, tylko raz wyglądając zza rogu i widząc, jak chłopak uderza pięścią w ścianę.
Odetchnęła głęboko i zniknęła za drzwiami sypialni.
- Gdzieś ty była?! - spytała Dorcas, zapalając lampkę obok swojego łóżka. Pozostałe dziewczyny chrapały.
- Tu i tam - szepnęła, ukrywając wielkie rumieńce.
Uklęknęła przed łóżkiem i wyciągnęła plik kopert. Otworzyła najmniejszą.


Spośród miliona gwiazd na niebie jest jedna, która świeci tak jasno i tak mocno, jak ja kocham ciebie.
                                                                                                                          J.P


Z koperty wypadła mała, całkowicie wysuszona różyczka.
Dorcas westchnęła.
- Czy coś się zmieniło? - spytała cicho i usiadła na ziemi, opierając się plecami o łóżko. Lily usiadła na przeciw niej.
- Nie wiem, Dorcas, nie wiem.


***

Odprowadził prefekt z Ravenclawu do jej Pokoju Wspólnego i wrócił czym prędzej do wieży Gryffindoru.  Padł na kanapę przed kominkiem. Leżał tak pół godziny, obserwując Lunatyka, gdy obok nich usiadł Black.
- Widzę, że się nockę zarwało - zarechotał Syriusz - Czyżby stała za tym jakaś panna?
- Zejdź ze mnie - jęknął i zamknął oczy.
To nie jego wina, że nie mógł zasnąć, przez pół nocy! To wina tej podstępnej, rudej, wrednej jędzy!
- Okej, widzę, że musiała ci dać w kość, w każdym razie, bardzo cię zmęczyła - Łapa uśmiechnął się niewinnie.
- Daj sobie spokój, kundlu! - burknął.
- Zrobiliście już wypracowanie na Transmutację? - spytał szybko Remus, chcąc nie dopuścić do kłótni.
- Że cooooo? - Łapa pokręcił głową i wzniósł oczy do sufitu.
- A ty zrobiłeś? - spytał James, nie podnosząc głowy spod poduszki.
- Jeszcze nie, ale...
- No to skąd wniosek, że my moglibyśmy już zrobić? Eh, Lunatyku, starzejesz się.

***

Po piętnastu minutach ciszy James zdążył dwa razy przysnąć, Syriusz chrapał na całego, a Remus dokańczał ćwiczenie zaklęcia Accio, choć zawsze wykonywał je świetnie. Dołączył do nich Peter, który nieudolnie próbował ściągnąć to, co napisał Lunatyk.
Usłyszeli zgrzyt zamka i otwierane drzwi. Najpierw zeszła Rachel, zaraz potem Lily, Dorcas, Alicja i Ann.
- Dobra, ja lecę. Zaraz mam szlaban -  mrugnął jeszcze porozumiewawczo do Syriusza, przeskoczył przez obręcz kanapy i wybiegł z Pokoju Wspólnego.
- James! Czekaj! - odwrócił się.
- Co jest? - zwolnił.
- No, tak się składa, że to ja mam z tobą szlaban. McGonnagal, podobnie jak Syriusz, myślą, że coś zdziałam. Ale już to za nami, prawda? - spytała niepewnie.
- Absolutnie - przyznał.
- No więc odbębnisz jakieś zadanie i będziesz wolny - uśmiechnęła się i od kluczyła gabinet , służący do odrabiania szlabanów, których pilnował któryś z Prefektów.
Wpuścił dziewczynę przed sobą i zamknął drzwi. Usiadł przy przygotowanym stoliczku i spojrzał na stosik papierów.
- Masz je przepisać, później możesz iść - rzuciła mu pióro, które zręcznie złapał i zabrał się do pracy. Lily w tym czasie otworzyła książkę i zagłębiła się w lekturze.
Szukający z ciekawością czytał niektóre papiery, niekiedy trafiając na imię i nazwisko swojego ojca. Znalazł interesujące pomysły na nowe kawały, na które nawet by nie wpadli.
Po godzinie pracy James zerknął na Rudowłosą. Nogi położyła na biurku i bawiła się kosmykiem włosów, przejeżdżając czasem palcem po dekolcie. Poczuł, jak robi mu się gorąco.
- Mogę otworzyć okno? - spytał i nie czekając na jej odpowiedź odwrócił sie tyłem i pchnął szklaną okiennicę. Zimne powietrze ostudziło nieco jego twarz. Spojrzał w dół, uśmiechnął i pokazał kciuk do góry. Usłyszał gwizd. Cofnął się parę kroków.
- Dobra, nara, Evans!
- Hej! - zawołała, patrząc, jak bierze rozbieg.
- Racja, zapomniałem! - podbiegł do niej, i pod wpływem impulsu pocałował ją w usta i jednym susem znalazł się na parapecie. Zasalutował jej z rozbrajającym uśmiechem i rzucił się do tyłu. Zszokowana podbiegła do okna i patrzyła, jak gładko ląduje na miotle, sterowanej przez Syriusza. Odlecieli w stronę zachodzącego słońca. Nie wiedzieli, że tej nocy Lily Evans na pewno już nie zaśnie.

***

Dorcas ze złością spojrzała w lustro. Nic nie układało się po jej myśli. Miała się zmienić, a wtedy on miał ją zauważyć! Uh! Stop! Przecież wcale nie robiła tej przemiany dla tego drania!
- Kogo ja oszukuję? - spytała samą siebie i zmyła makijaż z twarzy. Bez tuszu, pudru i błyszczyka wyglądała zupełnie inaczej. Znikała odważna i pewna siebie dziewczyna, a pojawiła się stara, dobra Dorcas.
Weszła pod prysznic, niszcząc starannie układaną fryzurę.
Umyła się szybko, po czym owinęła w puchaty ręcznik i wyszła z łazienki. W czasie jej toalety do pokoju zdążyła przyjść Lily. Przebierała się właśnie w wygodniejsze rzeczy. Miała płaski brzuch, była szczupła, ale piersi miała nie małe. Zganiła się w myślach za takie dziwne myślenie. Ona nigdy tak nie wyglądała. Owszem, nie była ani puszysta, ani z nadwagą. Miała za grube uda, za dużą pupę. Tak, to na pewno.
- O, hej Dor. Co tam? - Rudowłosa uśmiechnęła się.
- Okej, Lily. Muszę zrobić jeszcze esej dla Sprout. A ty? - ubrała się w piżamę.
Lily podeszła do niej ze zmartwioną miną.
- Co jest, Dorcas?
- Nic, Lily. Nie wiem, w ogóle jak zacząć ten głupi esej - posłała jej przepraszający uśmiech, mówiący " nie teraz!".
- Pomogę ci. Ale pamiętaj, jak tylko coś cię gnębi, możesz mi powiedzieć - przytuliła ją mocno i rzuciła się na swoje łóżko.
- Wiem, Lily. Wiem.

***

- Gdybyś widział jej minę - zarechotał James, biorąc butelkę Kremowego i opierając nogi o niższą ławkę. Stadion w porze zachodzącego słońca był bajeczny. Ostatnie promienie chowały się za koroną drzew. Tak samo piękny widok był znad jeziora, ale widział kto dwóch mężczyzn pijących piwo przy romantycznym widoku promieni słonecznych odbijających się od tafli wody?
- Ah, żałuję, że nie widziałem. Ale to sukces! Nie dostałeś w twarz, nawet nie krzyknęła!
- Bo nie zdążyła - zaśmiał się, biorąc łyka z butelki.
- Wszystko się zmieniło, prawda? To już nie jest ten sam Hogwart, co kiedyś - Syriusz spojrzał poza horyzont.
- My nie jesteśmy tacy, jak kiedyś.
- Niby tak, ale chodzi mi...ludzie boją się wyciągnąć nos zza drzwi, Voldemort porywa niewinnych, zabija, torturuje, niszczy wioski, nas też czeka taki los, gdy skończymy szkołę.
- Ja nie mam zamiaru chować się w domu. Poza tym, od kiedy dorośliśmy, nic nie jest takie samo. No, bo zobacz, jesteśmy odpowiedzialniejsi, nasza paczka zżyła się.
- Tak, to jest dobre. Myślisz, że to tylko dzięki przekroczeniu siedemnastki? - Syriusz spojrzał na Jamesa pytająco, bawiąc się swoją butelką.
- Nie, myślę, że to przez ten strach. W końcu lepiej umierać mając przy sobie bliskich, niż nieznajomych, nie? - Rogacz wzruszył ramionami.
- A ja myślę, że to coś więcej, szczególnie jeśli chodzi o dziewczyny.
- Czy ja wiem? Z Dorcas zawsze byliśmy blisko, z Rudzielcem już w zeszłym roku, Ala była z nami, bo Frank był, a Ann, bo Remus - pomachał rękami, pokazując, jakie to wszystko pokręcone - Zresztą wiesz, jak to dziewczyny, chcą mieć kogoś, kto zapewni im bezpieczeństwo.
- Może masz rację?
- Ja zawsze mam rację, Łapo - posłał mu przyjacielskiego kuksańca.
- Szczególnie wtedy, gdy mówiłeś, że rudowłosa diablica tym razem się z tobą umówi - pokazał mu język. Zachowywali się tak, jak kiedyś, gdy oboje byli jeszcze dziećmi,a  już łączyła ich silna więź, coś więcej niż bracia.
- Mam jeszcze cały rok, nie? - uśmiechnął się.
- Myślałem, że dałeś z nią spokój - zdziwił się Black.
James potargał włosy.
- Czy ja wiem? Chyba nie daję rady.
- Ale cię wzięło! - jęknął Syriusz - to tak na poważnie?
Dotąd tylko Dorcas wiedziała, że to AŻ tak na poważnie.
- Tak, Syriusz. Nigdy ci tego nie mówiłem, ale po prostu ją kocham, pisałem wiersze i piosenki, to dzięki niej zacząłem grać. Ale nie chciałem ci mówić, to strasznie babskie.
Syriusz zamarł.
- Stary, ty ją kochasz ! - krzyknął, zdumiony swoim błyskotliwym odkryciem.
- Dobrze, że mi powiedziałeś - James podniósł do góry jedną brew.
- A te wszystkie panny?
- Były, bo ona nie chciała być ze mną, a ja nie chciałem być sam.
- No, to w sumie ma sens.
- Dobra, dość o tym. Gadamy, jak jakieś baby - Rogacz wywrócił oczami i wziął potężny łyk Kremowego.
- Dobrze czasem tak pogadać - stwierdził filozoficznie Syriusz.
- No, może masz rację, ale nie lubię mówić o swoich uczuciach - James wywrócił oczami.
- Jak jakiś mężczyzna - Syriusz uśmiechnął się i puścił mu oko.
- A co tam w twoim życiu uczuciowym? Już dawno nic mi nie mówiłeś - mruknął oskarżycielsko James.
- Czy ja wiem? Czasem się z kimś umówię, na jedną noc, albo na wypadzik do wioski, ale to wszystko.
 - Czyli po staremu - Rogacz uśmiechnął się huncowcko. Dobrze, że Łapa nie zmienia się tak bardzo.
- Oj nie, Rogaś. Prawie nic nie jest po staremu. Oby Huncowci pozostali - stuknęli kuflami i wypili do dna.

*

Pamiętacie mocno rozwalony pokój? Ten, wypełniony dymem papierosowym? Papieros spalił się już prawie w połowie.




15 komentarzy:

  1. Mrrał cudowny rodzialik !
    oj i te "babskie gadanie" Syriusza i James'a xDD
    a gdy Syriusz powiedział : Ja nie mam zamiaru chować się w domu. - od razu mi się skojarzyło, że w książkach musi się chować w domu swojej matki, biedak D:
    No, ale notka super ! Cudo cudo cudo , pisz dalej,bo czekam z niecierpliwością ! Oh taaak czekam czekam XDDD

    OdpowiedzUsuń
  2. Cuuuudooo *.* czekam na kolejną notke . :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Mmm suuper ;* Ta zmiana Natalii naprawdę musiała być szokująca, że aż cały pokój wspólny zwrócił na to uwagę :D Dobrze że Syriusz i James się nie zmienili :D Mało brakowało, aby Lily i James się pocałowali no :(
    Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetny :* Proszę informuj mnie o nowych notkach na: http://james-lily-przed-smiercia.blogspot.com/ w zakładce SPAM : ) Informuj także o notkach na Twoim drugim blogu :D

    OdpowiedzUsuń
  5. Booooooski *.*
    Życze weny i mam nadzieje że szybko będzie notka nowa :>

    OdpowiedzUsuń
  6. Nominuję cię!
    Szczegóły: http://patty-marley-hogwart.blogspot.com/2013/08/nominacja-do-liebster-blog-award-d.html

    OdpowiedzUsuń
  7. Ja to tak tylko krótko, bo trochę mi się spać chce: dobrze się czytało ten rozdział. James... i ugh! :D
    I Aaron Johnson na tych gifach, po prosty <3, tak jak cały film :D
    Dobra, to tyle. Weny, czasu oraz miłej drugiej połowy sierpnia! Pozdrawiam serdecznie, trzymaj się! :P

    OdpowiedzUsuń
  8. Bosko :-D !!! Bardzo podoba mi się jak piszesz.I ta rozmowa Jamesa i Syriusza miodzio :-D Czekam niecierpliwie na nowy rozdział.Ach już nie mogę się doczekać :-P Życzę dużo,dużo,bardzo dużo weny :-D
    Pozdrawiam
    Czarna Róża
    Ps:Jeśli chcesz to wpadnij:dorcas-meadowes-jej-historia.blogspot.com Zapraszam !
    Ps2:Mogłabyś mnie informować o nowych rozdziałach na twoim blogu?

    OdpowiedzUsuń
  9. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  10. Witam, na blogu magiczna-wersja-codziennosci.blogspot.com pojawił się rozdział 21. Serdecznie zapraszam do czytania i komentowania. :)
    Pozdrawiam,
    Philippa
    ps. Przeczytałam ten rozdział i bardzo mi się podobał, szczególnie relacja Jamesa i Syriusza. Dobrze się czyta, jest lekko i przyjemnie, ale nie jest to pozbawione głębi.

    OdpowiedzUsuń
  11. Super, kocham twój blog ;D Choć notki mogłyby pojawiać się troszkę częściej, ale z doświadczenia wiem, że to tak łatwo nie jest ;) Aha, i chciałam jeszcze zapytać ile czekałaś na nagłówek od Bloody Ann, bo ja zamówiłam już jakiś czas temu i cały czas jest nie gotowy ;p

    Booksa

    OdpowiedzUsuń
  12. OMGGG!!!!!! KOCHAM, KOCHAM< KOCHAM....GENIALNE! Po prostu... i ten fragment "-Dobra, nara, Evans!
    - Hej! - zawołała, patrząc, jak bierze rozbieg.
    - Racja, zapomniałem! - podbiegł do niej, i pod wpływem impulsu pocałował ją w usta(...). To po prostu...oj no! Nie mam słów. I ta rozmowa na końcu Jamesa i Łapy! CUDO!

    OdpowiedzUsuń
  13. Łał. Nie no ale na prawdę jedno wielkie ŁAŁ. Strasznie mi się spodobał. Cudo.Pisz dalej i jak najszybciej. Najlepsza oczywiście końcówka ,, - Czyli po staremu - Rogacz uśmiechnął się huncowcko. Dobrze, że Łapa nie zmienia się tak bardzo.
    - Oj nie, Rogaś. Prawie nic nie jest po staremu. Oby Huncowci pozostali - stuknęli kuflami i wypili do dna.


    Pamiętacie mocno rozwalony pokój? Ten, wypełniony dymem papierosowym? Papieros spalił się już prawie w połowie.''
    Aż sie wzruszyłam pisz jak najszybcie błagam i zapraszam do mnie http://potterimalfoywybrali.blogspot.com/
    keti

    OdpowiedzUsuń
  14. Hej, bardzo lubię twoje opowiadanie, ma w sobie TO coś, czyli fajną fabułę, mój ulubiony pairing (Jily♥) i to, że nieźle piszesz.
    Humor w tym opku jest na 5+, naprawdę niektóre momenty są takie powalające, że ryczę ze śmiechu,a dialogi James - Syriusz to tak uwielbiam, że nie wiem.
    Jak ja zazdroszczę Lilce i Jamesowi tych ich wielkiej i pokręconej miłości, w realu ciężko o taką, a szkoda bo świat byłby piękniejszy.
    Tylko proszę dodawaj częściej notki.
    Nowa czytelniczka, Marley

    OdpowiedzUsuń

CZYTAM=KOMENTUJĘ