Po tygodniu James wrócił całkowicie do zdrowia. Przynajmniej fizycznego. Patrząc na przyjaciół Alexa, dręczyły go okropne wyrzuty sumienia. Christy i Zeke przeszli już do porządku dziennego, podobnie jak Alicja i Frank. Żadne z nich nie wyjawiło przebiegu zdarzeń nikomu, oprócz dyrektorowi. Jedynie James i Frank opowiedzieli Huncwotom tę historię, jednak bez szczegółów.
- Hej! James! - biegła za nim Amelia Bletchey.
Poczuł się jeszcze gorzej - Amelia była dziewczyną Alexa. Próbował unikać jej przez ostatni tydzień i nawet mu wychodziło. Do teraz.
- Amelia, bardzo cie przpraszam, ale nie mam ochoty na rozmowę - powiedział ze smutną miną.
- Chciałam ci tylko dać to - wyciągnęła ku niemu rękę z kopertą - i powiedzieć, że niepotrzebnie się zadręczasz. Co się stało, to się nie odstanie, no nie?
I odeszła szybkim krokiem, choć James i tak zdążył zobaczyć na jej twarzy łzy.
Nogi poprowadziły go do wieży. Rzucił torbę na stos poduszek i podszedł do okna. Oparł się o framugę i rozprostował list, który cały czas trzymał w dłoni.
Drogi Jamesie Potterze !
Wiemy, że to nie rozmowa na listy, ale nie mogliśmy dłużej czekać.
Z całego serca pragniemy podziękować Ci za to, że sprowadziłeś ciało naszego syna do Hogwartu. Naprawdę, to dla nas wiele znaczy. Chcielibyśmy się z Tobą spotkać, a jedyny możliwy termin jest w dzień pogrzebu Alexa. Najgorzej jest właśnie otrzymywać, jak i wysyłać takie zaproszenie, no ale cóż - mamy nadzieję, że zjawisz się na uroczystości pogrzebowej Alexa, która odbędzie się 12 października br. o godzinie 12.30.
Liczymy że dane nam będzie porozmawiać. Jeszcze raz dziękujemy,
Alice i Ben Stylisowie.
Zaśmiał się histerycznie.Zmiął list w dłoni i schował go do szkolnej torby. Z niechęcią zabrał się do napisania zadanych referatów i do poćwiczenia zaklęcia Feraverto. Powoli zmuszani byli do przypominania zaklęć z najmłodszych klas, w końcu mieli w tym roku Owutemy.
Nie mógł się skupić na opisywaniu druzgotka. Znów zaczął analizować wydarzenia z dworu Crabbów. Czy nie udało im się to za szybko? Dlaczego pozwolili, by zobaczyli, gdzie są?
Może Voldemort ma plan? Jest bardziej przebiegły niż on?
Zamknął oczy i zacisnął dłoń w pięść.
***
Kończąc właśnie wypracowanie dla profesor Sprout, przypomniał sobie, że miał zwołać dzisiaj trening. Spojrzał na zegarek, który dostał w prezencie na siedemnaste urodziny - wskazywał za pięć szóstą. Spakował pergaminy i książki do torby, po czym wstał i ruszył drzwi. Przeszedł przez nie i nagle zaczął spadać. Spojrzał zszokowany przed siebie i wybuchł śmiechem, pierwszym od kilku dni. Schody zmieniły się w wielką zjeżdżalnię, z mnóstwem zakrętów. Gdy był u wylotu, prawie wpadł na przeciwną ścianę. Rozejrzał się po korytarzu - był pusty, ale wyraźnie słyszał krzyki i piski innych uczniów. Biegiem pokonał drogę do Pokoju Wspólnego, przy okazji musząc wspinać się po zjazdach, kurczowo trzymając się barierek. Gdy wszedł do Salonu Gryfonów, powitały go okrzyki. Zdziwiony spojrzał, jak jego najlepszy przyjaciel właśnie zjeżdża na materacu stojąc przy tym jak surfer na desce. Syriusz zatrzymał się tuż przed nim.
- Się masz, Rogaty!
- Hej ? - odpowiedział niepewnie.
- Świetny pomysł, James! - podszedł do niego Zeke i poklepał po plecach.
- Eee, dzięki ? - spojrzał pytająco na Łapę. W oddali widać było resztę Huncwotów i dziewczyn, zjeżdżających na jednym materacu.
- Wiesz, stwierdziłem z chłopakami, że przydałoby się trochę zabawy po tych wydarzeniach. teoretycznie, to ty wpadłeś na ten pomysł, mówiąc mi, że wolałbyś zjechać tyłkiem po schodach, niż patrzeć w oczy Amelii. A zawsze lepiej zjeżdżać tyłkiem po gładkiej powierzchni, niż po stopniach,nie? No chyba, że jesteś masochistą! - wyszczerzył zęby, za co oberwał kuksańcem w bok.
- James! - podbiegł do niego Zack - Jesteś genialny!
Spojrzał z uśmiechem, jak jego kuzyn biegnie po kolejną poduchę i z piskiem zjeżdża na dół.
- No chodź! - ze zdziwieniem dał się pociągnąć Lily - Co to za Huncwot, który nie wypróbuje własnego pomysłu?
- Panie i Panowie! James Potter! - wydarł się Syriusz, Zawtórowały mu piski i oklaski. Nieco speszony szybko odzyskał dawny humor. Uśmiechnął się zawadiacko. Skoczył na przygotowaną poduchę, szybko zjechał na dół, a na końcu zrobił widowiskowego fikołka.
- Się masz, James! - Max przebiegł mu przed nosem, by dołączyć do jego kuzyna. Doskonale pamiętał, kiedy musiał zanieść go do Skrzydła Szpitalnego. Zaraz potem uświadomił sobie, że nie odegrał się na Ślizgonach.
- Łapo! - Syriusz błyskawicznie odwrócił głowę, doskonale znając ton, którego użył James. Zaświeciły mu oczy.
James ucieszył się jak głupi, bo wiedział, że Łapa już zrozumiał. Jak to jest?
***
- Cholera! Kto mi włożył palec do ucha? - James odtrącił rękę któregoś z przyjaciół. W zamku była przeraźliwa cisza. Czworo uczniów przemieszczało się szybko po korytarzach, chcąc jak najszybciej dotrzeć do kuchni.
- Sorka, James - Peter spłonął rumieńcem. Było bardzo ciemno, więc co jakiś czas któreś z przyjaciół obijało się o siebie.
W końcu przed ich oczami zamajaczył cel wędrówki. Zeszli po schodach i stanęli przed obrazem.
- Wiecie, tyle razy widziałem ten obraz, że mógłbym narysować go z pamięci ze wszystkim szczegółami - stwierdził Syriusz i połaskotał gruszkę. Zaśmiała się i zamieniła w klamkę. Otworzyli drzwi i przekroczyli próg kuchni.
- Ach! Trzepotek jest do państwa dyspozycji! - mały skrzat stanął przed nimi i ukłonił się nisko.
- Sie masz, mały. Wiesz, chcielibyśmy tylko, abyś dodał to - wyciągnął fiolkę z płynną zawartością i mały woreczek - do wszystkich talerzy Ślizgonów.
- Ale to nie jest żadna trucizna? - spytał niepewnie skrzat, bojąc się, że któryś z nich na niego nakrzyczy.
- Absolutnie - zapewnił James.
Na twarzy Trzepotka pojawił się ogromny uśmiech.
- Zresztą, co ja mówię! - chciał nadepnąć sobie na stopę, ale powstrzymał go Remus - Może jednak życzą państwo czegoś sobie? - język plątał mu się z podniecenia.
- Wiesz...
Wracając, gubili po drodze wszelkie rodzaje słodkiego, co jakiś czas podjadając, ale obiecując, że zostawią trochę dla dziewczyn.
***
- No, to ja rozumiem! - Rachel z lubością wgryzła się w ogromną tabliczkę karmelowej czekolady. Obok niej siedziała Alicja, wesoło gawędząc z Ann i Remusem, którzy podjadali Kociołkowe Pieguski.
- Nie mogę uwierzyć, że ożenił się z taką brzydulą - westchnęła Lily, odrzucając gazetę na bok i biorąc karmelka do buzi.
- Kto? - spytała Ann, przestając słuchać Alicji.
- Lennon. Mógł mieć każdą! Jego eks była o wiele ładniejsza.
- Prawda. I to przez nią Beatelsi tak się rozpadali - Blondwłosa skrzywiła się. Odkąd się poznały z Lily, zawsze pamiętała, że słuchały razem płyt Lennona.
James słuchał ich rozmowy, nieświadomy, że Lily mu się przygląda.
Czuła się koszmarnie, wiedząc, ile zawdzięcza temu chłopakowi siedzącemu na przeciw niej. Ba! Ona zawdzięczała mu życie. Nie rozumiała tego, że tak szybko dojrzał. Może przez to, co przeszedł? Może zawsze taki był, tylko ona tego nie dostrzegała? W szóstej klasie zbliżyli się do siebie, poznała go od innej strony i teoretycznie wiedziała, że jest inteligentnym, miłym i prawie idealnym chłopakiem, tylko chyba zabrakło jej tego...tego poczucia, że zawsze ją ochroni. Oczywiście, we wcześniejszych klasach zdarzało się, że bronił ją przed Ślizgonami, ale raczej myślała, że chce się popisać. Nawet mu nie dziękowała, była wściekła!
A teraz? Wiedząc, ile przeżył, co znosił? Widząc, jak rzuca się w Skrzydle Szpitalnym po łóżku? Jak go boli?
Już wiedziała, że dla przyjaciół zrobił by wszystko, dla niej zrobił nawet więcej. A ona była tak okropna! I mimo to, zawracał sobie nią głowę gdy zniknęła, uratował ją, cierpiał.
Westchnęła.
Spojrzała na jego włosy - wiecznie poczochrane, wspaniałe, cudowne włosy.
Spojrzała na jego oczy - piękne, orzechowe, wciągające i mieszające w głowie oczy.
Spojrzała na jego usta - idealne, pełne, miękkie, wspaniale całujące usta.
Spojrzała na jego ramiona - ciepłe, bezpieczne ramiona.
Ale co kryje się w jego głowie!? Czemu nigdy nie dostrzegła tego wszystkiego?! Tyle pytań, tyle pytań!
***
- A właśnie, Rogaty. Nie zapomniałeś o czymś? - odezwał się Syriusz, odgarniając grzywkę.
Dorcas westchnęła niesłyszalnie.
-James wrócił pamięcią do minionego dnia. Jego twarz przeszył ból, gdy przypomniał sobie twarz Amelii i treść listu. Przyjaciele obserwowali go z niepokojem. Żadne nie mogło wiedzieć, co dzieje się w głowie Szukającego, jedynie Syriusz mógł się czegoś domyślać.
- Trening! - ucieszył się, że choć na chwilę będzie mógł przestać myśleć o wydarzeniach sprzed tygodnia i z dnia dzisiejszego.
***
Na treningu czuł się świetnie, już gdy tylko dotknął murawy. Obiecał sobie, że teraz treningi będą co dwa dni, ale weekend codziennie. Gdy wzbił się w powietrze, ogarnęła go niesamowita euforia.
Jak on to kochał!
Jego humor zepsuł się, gdy tylko zeszli z boiska. Na ich drodze pojawili się Ślizgoni.
- Potter. Miło cię widzieć. - odezwał się Jonathan Flint, stojący na przedzie grupki.
- Nie mogę powiedzieć tego samego o tobie - odparł chłodno.
- No tak. Wiesz, ojciec opowiedział mi, co zaszło w dworze Crabbów.
A więc jawnie oznajmiali już, że są związani z Voldemortem. Wymienił z Syriuszem znaczące spojrzenia.
- A, bo nie było cię tam. Ano tak! Zapomniałem, że nie jesteś zbyt dobry, żeby służyć temu śmieciowi - splunął Flintowi pod nogi. Ślizgoni syknęli z oburzeniem.
- Uważaj, co mówisz, Potter! Chcesz, by jeszcze więcej ludzi zginęło przez ciebie? By więcej ludzi widziało twoje łzy? Może następna będzie szlama Evans?
To zdarzyło się szybko. James odepchnął rękę Syriusza i z całej siły walnął Flinta pięścią w twarz.
Jonathan otarł krew, obficie wypływającą mu z nosa i oddał cios. James znów miał rozciętą wargę, dokładnie tak, jak w zeszłym miesiącu..
Bili się tak długo, aż Remus, obecny na treningu, nie rozdzielił ich różdżką.
Syriusz miał zadrapanie na policzku, James oprócz rozbitej wargi czuł, że coś nieprzyjemnie chrupie w jego prawe dłoni.
- Spadać! - wrzasnął Lupin.
- To jeszcze nie koniec, Potter! - syknął Ślizgon i wraz z resztą wkrótce zniknęli im z oczu.
- James! - odezwał się Lunatyk. W jego głosie słychać było złość.
- Sprowokował mnie - warknął Rogacz i ruszył do zamku.
Zapadał już mrok, pochodnie były zapalone. Nie było jednak jeszcze ciszy nocnej.
Nagle drogę zastąpiła mu McGonnagal wraz z Lily i Dorcas.
- Potter, Black! Ktoś mi to wyjaśni? - wskazała palcem na zadrapanie Syriusza.
- Nie - burknął James.
- Bezczelność! Potter, rozumiem, że musisz otrząsnąć się z ostatnich wydarzeń, ale mam tego dość.
- I ? - spytał. Miał wszystko centralnie gdzieś. Ból od dłoni rozprzestrzeniał się po całej ręce, a warga wciąż piekła.
- Potter! Szlaban, jutro o siedemnastej w moim gabinecie.
James zaśmiał się okropnie. Odszedł parę kroków, odwrócił się, rozłożył szeroko ramiona i zawołał:
- Wspaniale! Na pewno kolejny szlaban ułatwi mi zadanie! Jak nic, przestanę myśleć, ile krzywd wyrządziłem!
I odszedł, zostawiając osłupiałych przyjaciół i zmartwioną McGonnagal.
***
-Hej.
Patrzył, jak siada na fotelu, przestając na chwilę podrzucać znicza. Rudowłosa podniosła z ziemi kota Franka i pogłaskała go za uchem.
- Hej - odpowiedział wolno, znów rzucając złotą piłeczkę w powietrze.
- James... - zaczęła Lily, ale przerwał jej.
- Który cię przysłał?
Na policzki dziewczyny wkradł się rumieniec.
- Syriusz... - wyszeptała.
- Cholerny Rudzielec! - usłyszeli głos Blacka i zaraz potem trzask drzwi.
James parsknął śmiechem, a zakłopotana Lily zdobyła się na uśmiech.
- Prosili, bym z tobą porozmawiała. Nie wiem, czemu myśleli, że ci pomogę, w końcu nie rozmawiamy jakoś często i ... - mówiła dość szybko, jakby bała się, że zaraz każe jej spadać.
- Ej, ej, ej. Spokojnie, pytaj o co chcesz - powiedział, siląc się na opanowany ton.
- O co tylko chcę?
- O co tylko chcesz - skinął głową. Po czasie jaki spędzili razem wspaniale dojrzewał charakterystyczny błysk w jej oczach.
- Z bitą śmietaną?
Kiwnęła głową z promiennym uśmiechem.
Bez słów.
Czekając na chłopaka nagle coś zrozumiała. Przed chwilą nie zniknął zwykły nastolatek. O nie. Zniknął doświadczony przez okrutne życie, dojrzały mężczyzna.
Jak zwykle super! Nie mogę się doczekać nn
OdpowiedzUsuńa kiedy będzie notka na lily i james labirynt życia?
Świetny rozdział ;* Super że opisałaś uczucia Jamesa,które nim kierują w tej sytuacji. Podoba mi się to że James wyciągnął pomocną dłoń do Natalie :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i życzę udanych wakacji ;*
jej jej jej!!!! GENIALEN! GENIALNE! GENIALNE!
OdpowiedzUsuńsuper jak zawsze ;) najfajniejszy moment według mnie to było wtedy z McGonnagal ;)
OdpowiedzUsuńketi
P.S. zapraszam do siebie http://potterimalfoywybrali.blogspot.com/
Hej, sorki, że prędzej nie dodałam komentarzy. Po prostu zaczytałam się i nie chciałam przerywać ;p Super blog tak samo jak drugi :) Rozdział też ekstra ;p Masz naprawdę talent pisarski ;) Czekam na nn i życzę dużoo weny xd
OdpowiedzUsuńWspaniały rozdział! Piękny taki który ukazuje co czujemy. Kocham ten Twój bloog. Pozwolisz, że napiszę o tobie na mojej stronce? Pozdrawiam i życzę dużo weny
OdpowiedzUsuńJuula ;3
Jak tak to czytam i czytam...i ten smutek James'a tak głęboko mnie porusza , to mam ochotę wskoczyć do twojego opowiadania i tak mocno, mocno James'a wyściskać ! xDDD
OdpowiedzUsuńOstatnia scenka najlepsza ! Syriusz to naprawdę wspaniały przyjaciel,a jak sie stara , żeby tylko James'a pocieszyć ! Kooocham go za to !
I , o Boże, wielbie cię za te opowiadania . Za twój styl , za pomysły, za normalnie wszystko ! JESTEŚ GENIUSZEM ! BĘDĘ CIĘ CZCIĆ , LILKA ! NORMALNIE NA WIEKI WIEKÓW !
Amen :D
Wow dziewczyno ty to masz talent , to już 2 twój blog, który czytam i muszę przyznać ,że oby dwa są .... ŚWIETNE ! Nie mogę doczekać się kolejnego rozdziału i mam nadzieje, iż zacznie się coś dziać między Lily a James'em :) Pozdrawiam Natasza ^^
OdpowiedzUsuńŚwietnie piszesz <3 Nie mogę się już doczekać nowej notki ;3
OdpowiedzUsuńHej. Nie żebym Cię poganiała. Są wakacje i wgl... ale może znajdziesz chwilkę na napisanie nn? Proszę... juz nie mogę się doczekać : Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuń