1 lipca 2014

24. To nie o anioły chodzi.

"Gwiazd naszych wina" - polecam. Piękne, wzruszające.

Dla ludzi, których dosięgnął rak. Bezuczuciowy potwór, który odbiera życia.
Byście mieli odwagę.
I żyli jak chcecie.
Za wszelką cenę.


*****
MUZYKA.


Na śniadaniu jak zwykle panował gwar, jednak każdy był spięty. Nerwowe uśmiechy, chichoty, zdania urywane w połowie.
Wreszcie do Wielkiej Sali zaczęły zlatywać się różnorodne sowy. Zapanowała cisza, każdy miał nadzieję, że jego zwierzę nie wyląduje przed nim.
Dorcas cicho jęknęła, gdy wypatrzyła swojego puchacza. Gdy wylądował, dała mu kawałek naleśnika i odwiązała szybko zwitek pergaminu.

Dorcas, 
Trudno mi o tym mówić, choć której matce by nie było. Wiem, że Ty i Michael nie jesteście w pokojowych stosunkach, ale powinnaś wiedzieć, że został zaatakowany przez Śmierciożerców. Przez ich zaklęcia dostał wylewu, co bardzo pogorszyło stan jego mugolskiej choroby. Na prawdę nie wiem jak on ją załapał, ale nie ważne. Jest bardzo słaby i na pewno chce, żebyś była z nim. Medycy nie dają mu dużo czasu, mugole nie wymyślili żadnego lekarstwa na jego chorobę, a eliksiry nie chcą działać. Ten atak przesądził sprawę. Wrócił z Bułgarii i jest w Świętym Mungu.
Córeczko, bardzo Cię proszę. Odłóż spory na bok i poproś profesora Dumbledora o pozwolenie. Nie wiem, czy to za dużo, ale liczę, że się zgodzi. 
To naprawdę dla nas ważne, i jestem pewna, że dla Michaela też. 

                                               Masz pozdrowienia od Taty, kocham Cię,
                                                                                                                                                                                                                                                                                                      Mama.

Zacisnęła palce na kartce, aż pobielały jej knykcie, a na wewnętrznej części dłoni pojawiły się odciski w kształcie półksiężyców od jej długich paznokci.
Schowała list do torby i schowała twarz w dłoniach.
- Dor, co się stało ? - spytała Lily.
- Michael - wymamrotała.
- Kto ? - spytał Remus, patrząc zdziwiony na Meadowes.
- Mój brat - wyjaśniła cicho.
- To ty masz brata ? - zdziwił się Syriusz, wpychając sobie grzankę do ust.
- Już niedługo pewnie nie - zdobyła się na pogardliwy uśmiech - Załapał jakąś zarazę od mugoli, a teraz zaatakowali go Śmierciożercy, pogarszając sprawę.
- Myślałem, że siedzi w Bułgarii - wtrącił chłodno James.
- Jest w Mungu - wywróciła oczami - Mama się zastanawia, skąd mógł przynieść to paskudztwo. No cóż, nie wiem jak jej powiedzieć, że pewnie od jakiejś mugolskiej dziwki - warknęła, wstała i wyszła szybko z Wielkiej Sali.
- Biedna Dorcas - mruknęła Ann, wtulając się w Lunatyka.
- Czemu ? Przecież go nie lubi - Black podrapał się po głowie.
- Może i nie, ale to jej brat. Pieprzeni Śmierciożercy! - Lily jęknęła i schowała twarz w dłoniach.
James pocieszająco potarł jej ramię, a jej serce wykonało niezrozumiały dla niej ucisk, który potoczył się aż do jej ust, prawie wyginając je w uśmiechu.

*****

Dyrektor Hogwartu nie sprzeciwił się, gdy Dorcas w liście wyjaśniła mu, o co chodzi. Nie czuła się na tyle ważna, by stawać z nim w cztery oczy.
Zażądał jedynie, by w podróży towarzyszył jej któryś z członków Zakonu Feniksa.
Od razu zapytała Jamesa, lecz ten jej odmówił. Było mu przykro z powodu jej za chwilę poniesionej straty, ale nie chciał być na pogrzebie kogoś, kogo nienawidził.
Od razy przyszedł mu do głowy Syriusz, więc szybko wbrew jego woli oznajmił, że Łapa na pewno nie będzie miał nic przeciwko.
Black przyciśnięty do muru zgodził się niechętnie. Nie cierpiał pogrzebów.
Dwa dni później, po ponagleniu ze strony mamy Dorcas, stanęli w kominku profesor McGonagall i rzucali pod stopy zielony proszek.
Wylądowali w uroczej wiosce, zwanej Doliną Godryka. Rozglądając się na boki szybko dotarli do domu dziewczyny.
- Oh, Dorcas, tak bardzo cieszę się, że jesteś - mama dziewczyny pocałowała ją w oba policzki. Spojrzała pytająco na Syriusza, który nieznacznie potarł się po karku.
-  Dyrektor nie chciał puścić mnie samej, a James...wiesz, że nie pojawiłby się na jego pogrzebie - założyła ręce na piersi.
- Dorcas! - kobieta zakryła usta dłonią, a w jej oczach pojawiły się łzy - Nie wolno ci tak mówić - wyszeptała.
- Przepraszam - powiedziała ze skruchą dziewczyna i objęła matkę w pasie, wprowadzając do wnętrza domu. Obejrzała się za siebie.
- Poczekaj u góry - powiedziała, czerwieniąc się.
- Dorcas - usłyszał zatroskany głos jej ojca - Cieszę się, że cię widzę.
Poczuł ucisk w sercu, zdając sobie sprawę, że on nigdy czegoś takiego nie usłyszał, i nie usłyszy.

*

Syriusz wszedł po schodach. Czuł się co najmniej nieswojo. Nigdy nie był w jej pokoju, jedynie w salonie, czekając razem z Jamesem, by później w trójkę pobiec na mini boisko do Quidditcha.
Spoglądał na obrazy na ścianach. Im wyżej się wspinał, tym Dorcas na zdjęciach była starsza. Co jakiś czas pojawiał się też jasnowłosy chłopak, który był bardzo podobny do dziewczyny.
- Michael - mruknął Black. Ostatnie kilka zdjęć było bez brata Dorcas, była na nim sama, piękna, uśmiechnięta.
Doszedł w końcu na piętro. Otworzył pierwsze drzwi na lewo i zamknął je po chwili, widząc wielkie łoże i jedną szafę. To z pewnością nie była sypialnia nastolatki. Otworzył kolejne i również się wycofał, widząc łazienkę. Doszedł do ostatnich i z ulgą wszedł do pomieszczenia.
Ściany było pomalowane na biało, ale jedna ściana przy drzwiach do łazienki była cała niebieska. Rozglądał się po pokoju, nie mogąc się przyzwyczaić do pozytywnych akcentów. Na ścianach powieszone były zdjęcia ich paczki, samej Dorcas z przyjaciółmi, których nie znał. Ze zdziwieniem dostrzegł również różne napisy, od sentencji do nazw zespołów, których sam słuchał. Znajdowało się tam też kilka plakatów, które  miał powieszone w dormitorium. Nigdy nie słyszał, żeby Dor słuchała takiej muzyki, jak on.
Nad łóżkiem miała powieszone lampki, a na nim samym leżało ogrom poduszek. Biurko było zawalone różnymi papierami i książkami, na podłodze znajdował puchaty dywan. Pod oknem stał stoliczek i stary, wielki fotel. Szafa była otwarta i pusta, na jednym ze skrzydeł wisiały szale i torebki.
Usiadł na fotelu i uśmiechnął się. Dokładnie tak wyobrażał sobie jej pokój.
Po chwili wparowała Dorcas i przeczesała włosy palcami.
- Zaraz zaprowadzę cię do pokoju gościnnego i będziesz mógł się położyć, czy coś - uśmiechnęła się z roztargnieniem.
- Dorcas.
Spojrzała na niego zrezygnowana.
- Słucham ? - spytała, przestępując z nogi na nogę.
- Wiem, że się denerwujesz, jak chcesz, mogę posłuchać - wzruszył ramionami. Wysłuchiwał jedynie Huncwotów, więc miał jako taką wprawę. Nie chciał, aby jego przyjaciółka czuła się obarczona tyloma problemami i zagrożeniami.
- O czym ? - zaśmiała się - Nie ma o czym, Syriuszu. Chodź, mam nadzieję, że pokój ci się spodoba.
I wyszła, zanim zdążył coś dodać. Nie mając wyboru ruszył za nią, bacznie ją obserwując.
Doszli do drzwi, wpuściła go przodem. Sypialnia była prosta. Wyposażenie było skromne, bo pod ścianą stało łóżko, pod oknem biurko, szafa oraz mały dywan.
Chłopak odłożył torbę. I nagle ciszę rozdarł dźwięk tłuczonego szkła.
- Dzieci! Teleportujemy się do Munga! Coś się sta... - następnie słychać było szloch i odgłos deportacji.
Dorcas spojrzała z paniką na Syriusza i pozwoliła, by złapał ją za rękę i razem z nią zniknął z pokoju.

*****

Nienawidził szpitali. Było w nim pełno śmierci i bezsensownych nadziei, obietnic.
Teraz jednak szedł za rodziną Dorcas Meadowes i obserwował, jak ta ze zdenerwowania mnie rąbek bluzki.
Zastanawiał się, kiedy ją tak polubił. Parsknął pod nosem, maskując to kaszlem.
Jej rodzina zamartwia się nad jednym z dzieci, a on myśli o takiej błahej sprawie.
A jednak coś nie pozwalało mu przestać myśleć o tym, jakby mógł jej pomóc. Może miało to związek z tym, że jej brat, choć znienawidzony, był zaatakowany przez Śmierciożerców.
Za oknami było już ciemno. Z rozumiejącym uśmiechem oznajmił, że poczeka na zewnątrz.
Położył ręce za głowę i wyciągnął nogi. Obserwował pięlegniarki i niektóre dziewczyny, które rumieniły się od tego. Po chwili zganił sie w myślach, gdy usłyszał szloch pani Meadowes.
Siedział tak jeszcze kilkanaście minut, gdy Państwo Meadowes wyszli na zewnątrz i oznajmili, że idą do bufetu i wrócą za godzinę, a w razie czego natychmiast ich powiadomić.
Syriusz wstał i niepewnie otworzył drzwi sali. Panował w niej półmrok. Oparł się o framugę i założył ręce na piersi, starając się być jak najciszej.
- Wyszli ? - spytał chłopak na szpitalnym łóżku. Jego głos był słaby.
Dorcas pokiwała głową.
- Bardzo boli ? - głos dziewczyny brzmiał sucho.
- Jakby co chwilę miażdżyli ci płuca - starał się uśmiechnąć, z tego co widział Syriusz w półmroku - Uzdrowiciel powiedział mi, że raczej nie dożyję jutra.
- Naprawdę nie wiem, co mam ci powiedzieć - oznajmiła Dorcas.
- Przepraszam, Dori - dziewczyna drgnęła na to zdrobnienie - Nie chciałem, żeby to wszystko się tak skończyło.
- Zostawiłeś mnie - wyjąkała cicho i objęła ramiona.
- Chciałem wrócić, ale wtedy...zachorowałem - jego słaby głos dzwonił w uszach Blacka.
- Michael - westchnęła - Przecież wiesz, że mogłeś wrócić. Na pewno wszyscy by ci wybaczyli. A teraz... - jęknęła.
- Chcę tylko wiedzieć, że mi wybaczyłaś - stęknął i wziął głęboki wdech.
- Tak - odpowiedziała po chwili - Mimo tych wszystkich lat. Wybaczam ci, Michaelu Meadowsie. I choć jesteś niesamowicie irytujący, nie chcę cię stracić - po jej policzkach popłynęły łzy.
Syriusz parsknął by śmiechem, gdyby nie powaga sytuacji.
- Hej, jeszcze nie umarłem. Medycy robią wszystko co mogą, na pewno mi się poprawi.
Cała trójka wiedziała, że to kłamstwo. Dorcas jeszcze bardziej się rozpłakała i złapała brata za rękę.
- Nienawidziłam cię przez tyle lat. Ale nigdy, przenigdy nie życzyłam ci śmierci. I proszę, akurat ciebie to spotkało. Gdybyś był z nami, żadna mugolska choroba by ci nie zagroziła. Cholera! - wstała i pociągnęła nosem - Nie rozumiesz, że za dużo ludzi już straciliśmy. Michael ? - rozpłakała się na dobre, siadając przy ścianie i kuląc nogi do siebie.
Syriuszowi z wrażenia opadła szczęka.
- Dorcas, wiedz, że was kocham i chciałem wrócić. Wystarczy mi, że to będziecie wiedzieć i mogę spokojnie umrzeć.
- Przestań - dziewczyna zatkała uszy rękami - Nie masz umierać, proszę, nie umieraj! - jej szloch poniósł się po sali, łapiąc obu młodzieńców za serca.
- Dorcas - karcący głos Michaela zmusił ją, aby otworzyła oczy - Przestań, bo poczuję się jeszcze gorzej. Poza tym, wolę umrzeć. Nie chcę się już męcz...
Nagle przez chwilę łapał gwałtownie powietrze. Syriusz już chciał biec po pielęgniarkę, Dorcas wstała i złapała brata za rękę. Wtedy ten uśmiechnął się słabo, a jego głowa opadła na poduszki.
- Prawie w ogóle cię nie znam, a ty nagle pojawiasz się w moim życiu, żeby po chwili odejść. To takie niesprawiedliwe - wymamrotała.
- Przepraszam - w jego głosie na prawdę słychać było skruchę - Ale musisz się do tego przyzwyczaić. Jest wojna, Dori. Gość, który dzisiaj sprzedawał ci chleb, jutro może leżeć bez życia pod sklepem. Nie masz na to wpływu, Voldemort...póki co jest nie do pokonania. Ja jestem tylko kolejnym pionkiem w grze. Moje odejście ma was nakłonić do wstąpienia w jego szeregi - zrobił pauzę - Cokolwiek by się działo, nigdy do tego nie dopuść.
- Nigdy - wyszeptała.
- Moją sytuację pogarsza ta głupia choroba, na którą nawet mugole nie mają wpływu. Jest nieuleczalna. Śmierciożercy musieli o tym wiedzieć.
- Jak ją załapałeś, hę ? - spytała, nie mogąc się powstrzymać.
- Moja dziewczyna - na chwilę przerwał - Moja miłość miała tę chorobę. Umarła jakieś siedem miesięcy temu - westchnął.
- Przykro mi - dziewczyna pociągnęła nosem, nie mogąc uwierzyć, że tak źle oceniała brata.
- Mnie też. Wiesz, nie chcę się dłużej męczyć - słychać było, że jego gardło ścisnęły łzy.
- Cholera, Michael. Nie mogłeś na to zachorować - jęknęła - Czemu ty ? Czemu mój brat ?
- No już dobrze - wymamrotał chłopak i powoli wyciągnął ręce, by objąć siostrę - Obiecasz mi jeszcze kilka rzeczy ?
Pokiwała głową.
- Dbaj o mamę i tatę. Nie wystawiaj się na niebezpieczeństwo, ale jeśli bardzo chcesz walczyć w Zakonie...
- Skąd wiesz o Zakonie ? - wyszeptała zaskoczona.
- Myślisz, że skąd Dumbledore miał informację o sytuacji w Bułgarii ? Albo bez problemów zgodził się, abyś opuściła szkołę ?
Pokiwała głową. Na kilka minut zapadła cisza. Słychać było świszczący oddech Michaela i jęk Dorcas.
- Michael, jak możesz nam to robić ? - spytała kolejny raz , cicho, bez emocji.
- Kocham cię.
- Przepraszam za to, co mówiłam - wyjąkała jeszcze.
Syriusz widział, jak jej ramionami targa szloch.
- Kocham was - uśmiechnął się.
Usiadła przy nim, pocałowała go w czoło i patrzyła, jak zasypia. Łzy wciąż leciały z jej oczu.
I nie przestały, gdy trzy godziny i dwadzieścia sześć minut później Michael Meadowes przestał oddychać.
Wszystko działo się w jak zwolnionym tempie.
Michael podniósł się z łóżka i chciał coś powiedzieć, lecz z jego gardła wydobył się charkot.
Syriusz wyskoczył z cienia i walnął w przycisk.
Pielęgniarki coś krzyczały, kilku Uzdrowicieli wpadło do sali.
Black odciągnął Dorcas od szpitalnego łóżka i zamknął w swoich ramionach.
Przez drzwi wpadli Państwo Meadowes, zaczęli coś wrzeszczeć. Matka Dorcas zaczęła płakać.
- No już, Dor - wyszeptał dziewczynie do ucha - Przynajmniej już nie cierpi.
Odpowiedział mu szloch. Czuł jej gorące łzy na swoim torsie, pozwolił jej na to.
Z nad jej głowy patrzył, jak jeden z Uzdrowicieli pokręcił wolno głową i coś ciężkiego opadło mu na żołądek. Przymknął oczy.
Pani Meadowes krzyknęła coś niezrozumiałego, ojciec Dorcas spojrzał w ziemię. Dziewczyna w jego ramionach jeszcze bardziej się skuliła.
- Wyprowadzę cię - objął ją jedną ręką - Proszę Państwa, zabiorę ją do domu.
Jej rodzice pokiwali głowami, w ich oczach dostrzegł łzy. Zmieszał się mocno. On nigdy za nikim nie płakał. Nikt  nie kochał go tak, ani on nikogo, by mieć za kim tęsknić, kogo opłakiwać.
Deportował się z cichym pyknięciem, wprost przed furtkę.
Wprowadził dziewczynę do domu, pokonując zabezpieczenia.
Łzy przesłaniały jej oczy, a rozpacz umysł. Nie była zdolna cieszyć się, że Syriusz Black się nią opiekuje, nie była w stanie podziękować.
- Miałam brata przez godzinę - jęknęła - Tylko tyle nam dał. Nienawidzę Voldemorta. Kiedyś go zabiję, Merlinie, kiedyś go zabiję.
- Pomogę ci - obiecał i wiedział, że to nie są puste słowa.
Położył ją na łóżku i ściągnął jej buty oraz sweter. Opatulił ją kołdrą i z szafki nocnej wyciągnął eliksir Słodkiego Snu. Dał jej łyżkę i wstał.
- Nie idź - wyszeptała łamiącym się głosem.
Pokiwał głową i usiadł obok łóżka. Zdążyła złapać go za rękę, gdy targana szlochem zamknęła powieki. Siedział tak oszołomiony, wciąż z jej delikatną dłonią w jego.
Był całkowicie oszołomiony, wszystkim co się dzisiaj wydarzyło.
W jednym dniu, w jednym momencie podziwia pokój wesołej Dorcas, a w drugim momencie tego samego dnia słucha, jak robite rodzeństwo wybacza sobie wszystkie krzywdy, przy czym jedno z nich umiera.
Jakie życie jest kruche, przeszło mu przez myśl.
Dorcas nie miała okazji pobyć trochę z bratem. On sam musiał cierpieć już przez wiele miesięcy.
Wezbrała się w nim taka nienawiść do Voldemorta, że miał ochotę w jednej chwili odnaleźć drania i go zatłuc na śmierć. Wiedział, że nie dałby rady, choć jego determinacja słaba nie była.
I wiedział, że nie zostawi tej dziewczyny, która tak ufnie ściskała jego dłoń, która dopiero co straciła jedyne rodzeństwo.
Moze nienawidziła go przez długie lata, ale był jej bratem i cokolwiek by nie zrobił, jego śmierć była wielkim, kolejnym ciosem dla nastoletniej czarownicy.
Puścił delikatnie jej palce i ruszył do swojej tymczasowej sypialni, by wysłać list Jamesowi.
Naskrobał kilka zdań i wysłał sowę do Hogwartu. Patrzył za nią długo, wzdychając co chwila.

***********

- James, co my tu robimy o szóstej nad ranem ? -  Ann ziewnęła.
- Syriusz wysłał mi sowę, że brat Dorcas zmarł przed godziną - wymamrotał.
Lily zasłoniła usta ręką, Alicja i Rachel spojrzały przygnębione. Peter wymamrotał coś pod nosem, po czym wrócił do dormitorium. Remus westchnął.
- Bardzo to przeżyła ? - spytała cicho Rudowłosa.
- Syriusz pisze, że bardzo. Położył ją do łóżka i zasnęła po eliksirze - pokręcił głową - Nie lubiłem go, cholera, ale tak mi go żal. Był w Zakonie.
Powoli każdy rozchodził się do sypialni.
- Czemu akurat Dor ? Już tyle osób zginęło wokół niej - po policzku Lily spłynęła łza. Choć to nie jej rodzeństwo umarło, była zbyt przytłoczona tym wszystkim.
- I na tym się nie skończy - mruknął ponuro Potter. Pociągnął dziewczynę na kanapę obok siebie i objął ją ramieniem.
Wtuliła się w nie ufnie, czując się naprawdę bezpiecznie.
- Kiedyś będzie lepiej - wymamrotała.
- Będzie - pokiwał głową - Nie możemy się załamywać. Będziemy silni dla Dorcas, prawda ? - podniósł jej głowę, łapiąc jej twarz w dłonie.
- Prawda - wymamrotała. Pocałował ją w czoło i dźwignął z kanapy. Odprowadził ją aż do drzwi jej dormitorium, obiecując sobie, gdzieś głęboko w sercu, żeby ona nigdy nie przeżyła takiej tragedii. Chociaż wiedział, że to nieuniknione, nikt nie zakazał posiadania pragnień.
*****
Otworzyła oczy i od razu je zamknęła. Czuła, że ma je okropnie zapuchnięte. Głos uwiązł jej w gardle, gdy przypomniała sobie poprzednią noc.
Zacisnęła zęby, żeby nie zacząć płakać. Ktoś zapukał do jej pokoju.
- Meadowes, musisz wstawać - w drzwiach pojawiła się głowa Syriusza.
- Muszę ? - opadła na poduszki, prosząc Merlina, aby się nie rozpłakać. Wciąż miała żywy obraz brata, a następnie jego szybkiej, bezsensownej śmierci - Cholera - mruknęła.
Wydawało jej się to takie dziwne, tak odległe. Jeszcze kilka dni temu nie pamiętała o Michaelu, gardziła nim. Wczoraj wybaczyli sobie wszystko i pokochała go na nowo, a los okrutnie z niej zadrwił, odbierając mu życie.
- O czwartej jest msza, a później pogrzeb - zawahał się, a po chwili wsunął się do pokoju cały.
- Dziękuję ci za wczoraj - mruknęła zawstydzona, przypominając sobie jak się nią zaopiekował. Jednocześnie radość ścisnęła jej serce.
- To nic wielkiego - uśmiechnął się szelmowsko, czując, że jego obowiązek został spełniony i poczuł się dziwnie lekki - A teraz wstawaj. Twoja mama już od rana lata, cały czas płacze. A twój tata...zamknął się w gabinecie - patrzył, jak uśmiech spełza z jej twarzy, jak zaciska szczęki powstrzymując płacz.
- To nie tak miało się skończyć - pokręciła głową - Jeśli chcesz, możesz wrócić do Hogwartu, przecież na pewno nie chcesz iść na pogrzeb.
- Obiecałem Rogaczowi, że się tobą zajmę. Poza tym, nie zostawiłbym cię, nie na pogrzebie - urwał, jakby powiedział za dużo - Przecież ktoś musi cię podtrzymywać, gdy będzie mdleć - uśmiechnął się.
- No tak - zdobyła się na tą krótką odpowiedź, po czym wstała z łóżka. Wyszeptała znowu podziękowanie i weszła do łazienki.
Syriusz stał jeszcze przez chwilę, myśląc nad czymś intensywnie.
Było mu niesamowicie ciężko na duszy, gdy patrzył, jak cierpi. Od niedawna wolał ją z rumieńcami  na policzkach i nieśmiałym uśmiechem.
Teraz wciąż widział ją zalaną łzami, spuchniętą i z potarganymi włosami. Może nie był to za piękny widok, ale on nie widział w tym nic, prócz jej cierpienia, przy którym o dziwo czuł się nieswojo, bo chciał jej uśmierzyć ból.

" Ale nawet gdybyś poznał cały świat
Odważyłbyś się pozwolić mu odejść? "

****
Dla niej wszystko działo się za szybko. Śmierć Michaela, nazajutrz jego pogrzeb.
Z jednej strony chciała mieć to już za sobą, by nie móc do dnia pogrzebu wciąż płakać, tylko pożegnać brata i spróbować zapomnieć.
Z drugiej strony była oszołomiona tak szybkim biegiem wydarzeń.
Spojrzała w lustro i przeraziła się. Każdy kosmyk jej włosów odstawał w inną stronę, twarz była czerwona i zapuchnięta.
Wzięła szybki prysznic i odpędzając łzy ubrała czarną sukienkę.
Wyszła z łazienki i pierwsze co zobaczyła to Syriusz ubrany cały na czarno. Miał poważną minę, gdy usłyszał szczęk drzwi drgnął.
- Twoi rodzice już czekają - wyszeptał.
Kiwnęła głową i zeszła na dół. Jej matka nie szlochała, lecz po jej twarzy spływały łzy. Ojciec również miał zaczerwienione oczy.
Chwilę potem złapali się za ręce i wylądowali kościołem. Większość rodziny i znajomych już na nich czekała, więc gdy tylko ich ujrzeli, zaczęli przeciskając się do wejścia.
*

Szli w milczeniu, Syriusz po chwili oporu objął Dorcas ramieniem, pozwalając, by zaczęła moczyć mu marynarkę.  Pogoda jakby wyczuwała ich nastrój, słońce zasłoniły chmury, zaczął dąć wiatr.
Black nienawidził pogrzebów tak samo jak szpitali.
Ksiądz, który prowadził mszę był zwięzły, za co Łapa dziękował Merlinowi.
Nie cackał się z "będzie lepiej". Mówił o wojnie, o ofiarach, o bohaterstwie zmarłego.
- Nie zapomnimy Michaela, tak jak on nie zapomni o nas. Bo tych, których kochamy są z nami zawsze, w naszych sercach - wypowiadał mocnym głosem.
Syriuszowi te słowa zapadły na długo w pamięć.
Dorcas przestała go obejmować i otarła twarz. Wzięła głęboki wdech i wpatrzyła się w trumnę.
Przed oczami przeleciały jej te wszystkie momenty z bratem. Ich dzieciństwo, wielka awantura, po której wyjechał, pogodzenie aż w końcu śmierć.
Nie chciała już płakać, najchętniej odeszłaby stąd jak najdalej.
Spojrzała na boki. Wszystkie znane i nieznane jej osoby płakały, na ich twarzach widziała smutek, przygnębienie.

" A co z aniołami?
One przyjdą, odejdą i uczynią nas wyjątkowymi. "


I nagle zrozumiała.
Pogrzeby nie są dla zmarłych. Są dla ludzi, którzy żegnają zmarłego. Mogą przyjść, pokazać, jak bardzo kochali zmarłą osobę, jaka to dla nich tragedia.
Fakt, przyjechali tu na pogrzeb Michaela.
Ale nie dla niego.
Ona inaczej by to zorganizowała. Zrobiłaby wielką imprezę na jego cześć, z mnóstwem alkoholu, bo właśnie taki był jej brat. Rozrywkowy, zabawny. Nie chciał, żeby ludzie płakali na jego pogrzebie, wiedziała to na pewno.
Jak w oddali słyszała mowy członków jej rodziny : " nigdy go nie zapomnę", "był wspaniałym człowiekiem" -- te słowa tłukły jej się po głowie.
Stała w miejscu nie ruszając się. Już nie płakała.

"Ale to nie o, ale to nie o anioły chodzi. "


*****

Przez rozwalone okno wpadł pierwszy płatek śniegu.
Przynosząc za sobą śmierć.
Wysyłając do nieba anioła.






13 komentarzy:

  1. Smutny ale zarazem piękny rozdział.Liluś mogłabyś dawać 2 piosenki do rozdziału? Czytanie z podkładem jest piękne ale troszke go mało a ty wiesz jak odpowiednio dobrać muzyke do rozdziału.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ojej ale sumtno, ale pięknie *-*

    OdpowiedzUsuń
  3. Cudo, rozdział jest po prostu piękny! Pokazuje jak jedna tragedia może dotknąć wielu ludzi, że jednej kłótni możemy długo żałować, bo to ona nam odbiera piękne i cenne chwile z kimś, kogo kiedyś zabraknie. Czekam na następny rozdział.

    OdpowiedzUsuń
  4. Taki trochę smutny rozdział :( Ale i tak mi się podobał :D Już się nie mogę doczekać kolejnego rozdziału :)
    Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  5. Właśnie przeczytałam cały twój blog w... 2 dni! :) Bardzo fajne i wreeszcie ktoś pisze głownie w narracji Jamesa, a nie Syriusza.. uff :) (blogów o Syriuszu jest dla mnie zbyt dużo :/ nie mogę zrozumieć jego fenomenu :p) bardzo podoba mi się to, że na końcu dodajesz te śliczne, w sumie nie wiem jak to nazwać :/ w każdym razie śliczne i poruszające puenty?
    No kończę, pisz dalej i powodzenia, mam nadzieję, że jeszcze tu zaglądnę :D

    Axel Pons

    OdpowiedzUsuń
  6. Rewelacja, czekam na ciąg dalszy

    OdpowiedzUsuń
  7. http://lily-i-james-potter-w-hogwarcie.blogspot.com/

    zapraszam na nową notke :3

    OdpowiedzUsuń
  8. Kurde no zajebisty rozdział, trochę smutny, ale zajebisty.
    Trochę szkoda Michael'a ale dobrze, że okazał skruchę.
    Syriuszu, po tym rozdziale zyskałeś w moich oczach chłopie, biedna Doriii, tak strasznie mi jej żal, no nic pisz szybciutko bo już doczekać się nie moogę.

    OdpowiedzUsuń
  9. Czekam na kolejny !!

    OdpowiedzUsuń
  10. Gratuluje bloga. Bardzo ciekawa historia . Nie miej mi za złe że wklejam link do swojego bloga. Jak sama wiesz początki są ciężkie tym bardziej że znajomi nie wiedzą że pisze . A gratulacje są szczere bo historia świetna.
    A to link do mnie. Jakbyście chcieli przenieść się w czasie czytajcie
    http://nowaprzy.blogspot.com/2014/07/witajcie.html

    OdpowiedzUsuń
  11. Przepraszam nie zauważyłem że na reklamę jest miejsce w spamie. Gratuluje więc jeszcze raz bloga bo jest czego i jeśli tylko poprzedni post Ci przeszkadza to śmiało go usuń :)

    OdpowiedzUsuń

CZYTAM=KOMENTUJĘ