Nareszcie udało mi się złapać kawałek wolnego czasu !
Przepraszam, że tak długo to trwało, ale chyba więcej czasu mam podczas roku szkolnego, niż w wakacje !
Oczywiście nie narzekam, opalona jestem na brązowo, wspomnienia mam wspaniałe, a to przecież jeszcze nie koniec !
Mam nadzieję, że Wam również wakacje mijają...magicznie !
Upalne całusy,
Lilka.
*****
MUZYKA HEJ !
Widziała wszystkie współczujące spojrzenia i chciało jej się znowu płakać. Wiedziała jednak, że nie mogła pokazać, że nie jest dość silna. Na Ślizgonów patrzyła z podniesioną głową i wysyłała im wyzywające spojrzenia.
Nikt jednak nie widział, co działo się z nią po zmroku, gdy mogła ukryć się na jednej z wież. Wtedy kolejne łzy toczyły się po jej gładkich policzkach, a ona nie mogła ich zatrzymać. Śmiała się z siebie, że znów się rozkleja i mimo to nadal płakała.
Prawie wszystkie jej myśli zaprzątał Voldemort. W jednej z nieużywanych sal była tablica, na której było o nim wszystko. Pogłoski o nim, jego zdjęcia, zdjęcia ofiar, choć na nie nie było już miejsca, a nie wiedziała pewnie nawet o połowie. Wszystko co tam umieściła miało ze sobą spójny związek.
Na korytarzach szła dumnie, nie pokazując, jak bardzo dotknęła ją śmierć brata. Co kilka dni dostawała kondolencje, nawet listownie od przyjaciół Michaela i od rodziny, która nie była na pogrzebie.
Obiecała, że go pomści i właśnie to miała zamiar zrobić.
Próbowała unikać Syriusza, ale zbytnio jej to nie wychodziło. Było jej wstyd za to, że musiał zobaczyć ją w takim stanie. Wiedziała, że być może to nie ostatni raz, biorąc pod uwagę teraźniejsze czasy, ale nie chciała nigdy, by oglądał ją taką słabą.
W głębi duszy czuła się coraz bardziej pewna siebie.
Te trzy miesiące szkoły zmieniły ją dość diametralnie. Tyle bólu i nieszczęścia dookoła nie pozwoliło jej już bujać w obłokach, a nauczyło twardo stąpać po ziemi. Wiedziała, że człowiek nie może się tak szybko zmienić, bo wciąż w środku pozostawała miękka na wszystko. Przeklinała swoją wrażliwość, że też musiała ją mieć ! Może uznałaby to za zaletę, ale biorąc pod uwagę czasy, jakie nastały, nie mogła być jak jajko. I właśnie to zamierzała zmienić.
Ze smutkiem zauważyła, że zamyka się coraz bardziej w sobie, ale nie miała odwagi wypowiedzieć na głos wszystkich swoich lęków. Przecież to by było słabe.
" And the shot goes through my head and back
Gun shot, I can't take it back
My heart cracked, really loved you bad
Gun shot, I'll never get you back "
****
- Cześć - do klasy wkroczył Jay. Skinęła mu głową, obserwując go uważnie.
Od kilku dni nie zauważyła, by rozglądał się za innymi chłopakami, a niegdyś przy niej robił to bardzo, a czasem zbyt często. Za to ze zdziwieniem zauważyła, że najchętniej czas spędza z Rachel, co wydało jej się bardziej niż dziwne.
- Możemy zaczynać, czy chcesz pogadać ? - spytał, siadając na jednej z ławek.
- A o czym chcesz tu rozmawiać ? - podniosła brwi.
- Dorcas, od kilku dni zachowujesz się jak maszyna. Niepokoję się o ciebie - wyznał, zakładając ręce na piersi.
To była prawda. Wstawała, szła na śniadanie, na lekcje, na jedzenie, odrabiać lekcje, do nieużywanej sali i szła spać.
- Bez obaw, Jay. Panuję nad sytuacją, nie widać ? - podniosła różdżkę - A teraz zobaczymy, czy powtórzyłeś zaklęcia - posłała w jego stronę kilka niegroźnych zaklęć.
Prawda była taka, że aż nie mogła się doczekać, kiedy zaczną grać na poważniej. Złość i frustracja, która zbierała się w niej od kilku dni, znalazła wreszcie ujście.
- Confringo! - krzyknęła, a krzesło tuż przy stopie Jaya rozprysło się na wszystkie strony.
Chłopak zdążył wyczarować tarczę, by nie dotknęły go kawałki drewna, ale Dorcas była zbyt przejęta, że mogła go skaleczyć. Jeden kawałek przeciął jej twarz, a drugi obojczyk.
- Przepraszam - wyszeptała przejęta, gdy pył opadł.
- Nic się nie stało - odparł spokojnie i podszedł do niej - Trzeba to zaleczyć.
- Lily to zrobi, lepiej zobaczyć, czy nie ma żadnych drzazg.
Pokiwał głową.
- Chyba masz dość na dziś, Dor - pogłaskał ją po głowie. Odwróciła się do okna.
- Zaraz do ciebie dołączę - obiecała, gdy spojrzał na nią podejrzliwie. Wyszedł z klasy i zamknął drzwi. Meadowes odczekała chwilę a następnie odchyliła tablicę i wsadziła za nią własną, której na szczęście Jay nie zauważył. Rzuciła jeszcze kilka zaklęć ochraniających i opuściła salę.
****
Gdy weszła do Pokoju Wspólnego, ci którzy zobaczyli ją, posłali jej przerażone spojrzenia. Przypomniała sobie o ranach. Rzuciła im ostre spojrzenia by się odczepili i podeszła do przyjaciół w niepełnym składzie.
- Dorcas! Co ci się stało ? - spytał ostro James, wstając gwałtownie i podchodząc do niej. Lily przeszła pod jego ramieniem i stanęła obok.
- Nic ci nie jest ?
- Nie. Mogłabyś mi pomóc ? - spytała z przepraszającym uśmiechem. Rudowłosa kiwnęła głową.
- Ale co się stało ? - Potter złapał ją za rękę.
- Ja...- zastanawiała się gorączkowo - Zbyt bliskie spotkanie z Bijącą Wierzbą - zaśmiała się.
James i Lily odetchnęli z ulgą. Dorcas z ubolewaniem patrzyła na to, że nie są parą. Pasowali do siebie w zasadzie w każdym aspekcie.
- Chodź, zobaczymy, czy nie ma drzazg - zarządziła Evans i pociągnęła przyjaciółkę do dormitorium.
****
Śnieg znów zawitał do Hogwartu. Na ich szczęście było już po lekcjach i teraz każdy zajmował się swoimi sprawami.
Była jednak jedna osoba, która nie obawiała się śniegu prószącego w oczy i gnała przez błonia, jakby gdzieś się spóźniła. Jej długie ciemne włosy falowały na wietrze.
- Spóźniłaś się - oznajmił kobiecy głos - Głupia dziewucha.
- Głupia dziewucha, która ma lepszy dostęp do Jamesa Pottera niż ty - odgryzła się dziewczyna.
- I wyszczekana - Bellatrix uśmiechnęła się z pobłażaniem - Czy sprawy nabrały tempa ?
- Przez tą Meadowes dawno się z nim nie widziałam.
- Ta mała dziwka co raz bardziej mnie wkurza. Zabiliśmy jej brata ! To miało pomóc, czyż nie, Malfoy ? - zwróciła się do Blondyna stojącego obok.
- Myślę, że nasza przyjaciółeczka powinna postarać się bardziej, a śmierć Meadowsa powinna jej to ułatwić - oznajmił stanowczo - Masz z niego wyciągnąć co się da. Zrób coś, może poświeć cyckami, nie wiem. Oby zadziałało - syknął jadowicie i zniknął.
- Doprawdy ! - dziewczyna aż zapowietrzyła się ze złości.
- Słyszałaś go, a teraz spadaj - Bellatrix podniosła różdżkę - Nie wiem ile jeszcze czasu zechce bawić się z twoją matką. Nudzi go to - dodała, po czym deportowała się z trzaskiem.
Brunetka otarła łzę z policzka i czym prędzej wróciła do zamku.
****
James zmęczony przetarł twarz. Dzisiejszy trening Quidditcha mocno dał mu w kość, choć sam taki zarządził. Chyba wtedy zapomniał, że wieczorem ma jeszcze do odbębnienia obchód. Był sam, bo Dorcas oświadczyła, że idzie spać.
Westchnął, gdy przypomniał sobie, że ma jeszcze do odrobienia Transmutację.
I jak zwykle na mojej warcie, pomyślał, gdy usłyszał pojedynczy jęk i huk.
Wyszarpnął różdżkę z rękawa i wbiegł na sąsiedni korytarz.
Trzech Ślizgonów mierzyło z różdżek do jednego Puchona.
Super, Dor, wielkie dzięki!
- No nie, znowu to samo! Trzech na jednego, serio ? - spytał głośno, stając obok drżącego Puchona - O, się masz, John.
- A bohater Potter jak zwykle pojawia się w samą porę - zaszydził jeden z wychowanków Domu Węża.
- Skoro pałętają się po tej szkole takie szumowiny jak wy, to ktoś musi - założył ręce na piersi.
- Uważaj na słowa - Dołohow podniósł różdżkę i wycelował w Jamesa - Drętwota!
Rogacz był dobrze przygotowany na atak i odbił zaklęcie leniwym ruchem.
Pozostali też rozpoczęli pojedynek, niestety to na Jamesa poszło dwóch przeciwników.
- Bardzo nie czysto! - skomentował i podciął nogi wyższemu ze Ślizgonów.
- Defodio! - krzyknął kolejny Ślizgon, a posadzka pod Jamesem załamała się.
W ostatniej chwili z niemałym wysiłkiem wskoczył na stabilną podłogę, jednocześnie czując silny ból w kostce. Zacisnął zęby i walnął zaklęciem w najbliżej stojącego Ślizgona, który zaraz odpowiedział mu o wiele groźniejszym zaklęciem.
- Chłoszczyść ! - buzia Dołohowa wypełniła się pianą, która zaczęła mu skapywać po brodzie. John przerażony patrzył na to co zrobił, gdy Ślizgon zwrócił rozwścieczony wzrok na niego.
- Crucio! - jak w zwolnionym tempie Potter patrzył, jak zaklęcie leci w stronę Puchona. Chłopak wygiął się z bólu i padł na posadzkę jęcząc.
- Spadamy! - wrzasnął Dołohow i cofnął zaklęcie.
James przez chwilę rozważał, czy za nimi nie pobiec, jednak zmienił zdanie, gdy John jęknął. Ukucnął przy nim i zobaczył rozcięcie na nodze. Chłopak drżał jeszcze po klątwie.
- Nie wierzę, że użył Cruciatusa - wyjąkał z przejęciem, ledwo przełykając ślinę. Czuł, jakby jego ciało stało w ogniu.
- Tak, ja też - przytaknął mu James - Nie jestem w tym taki dobry, więc może zaboleć - ostrzegł kolegę i przyłożył różdżkę do rany - Episkey !
Chłopak wrzasnął z bólu, ale rozcięcia po chwili nie było.
- Merlinie, Potter, nigdy się do ciebie nie zgłoszę w razie czego - wymamrotał i zaśmiał się. James również parsknął śmiechem, świadom swoich umiejętności w dziedzinie medycyny.
John podczołgał się do ściany i oparł się o nią, odpoczywając po klątwie. Jęknął kilka razy, a James stanął nad nim z różdżką, zastanawiając się, czy jest jakieś zaklęcie, które uśmierzyłoby mu bólu. Przedtem jednak odwrócił się i naprawił podłogę na korytarzu.
Chwilę potem musiał złapać się parapetu, ponieważ noga się nad pod nim ugięła. John wciąż siedział u jego stóp.
- No nieźle - wyjąkał - Będę miał przerąbane do końca szkoły - jęknął.
- Potter! - jej głos rozpoznałby na milę.
- Oho, wspaniale - westchnął i obrócił się w stronę Lily.
- Słucham, Evans? - odparł grzecznie.
- Zostaw go w spokoju! - krzyknęła i odepchnęła go od Johna. Ten wytrzeszczył na nią oczy.
- Lily, on... - nie zdążył dokończyć. James podniósł rękę.
- Jak sobie życzysz - odparł chłodno i zostawił ich na korytarzu.
Było mu cholernie przykro, że wciąż mu nie ufała. Uważała pewnie, że zaatakował Johna dla zabawy. Myślał, że po roku przyjaźni z nim przejrzy na oczy. Już dawno skończył z zachowywaniem się jak dzieciak. Wstydził się tego, że kiedyś reagował tak na każdą zaczepkę lub krzywe spojrzenie.
Był tylko piętro od Pokoju Wspólnego Gryfonów.
Spojrzał w ścianę, gdzie widniała dość spora dziura - efekt któregoś zaklęcia. Tam na swojej warcie Remus i Ann znaleźli kilku nieprzytomnych uczniów, których natychmiast przenieśli do Skrzydła Szpitalnego.
Nie wiedział, kiedy w szkole zrobiło się tak niebezpiecznie. Miał takiego pecha, że chyba go najbardziej Ślizgoni nie trawili i na jego warcie tyle razy ktoś ucierpiał, że aż bał się policzyć.
Lily i Syriusz tylko kilka razy musieli interweniować, Frank z przyjacielem raz obronili kilkoro pierwszaków.
Kolejny raz tego wieczoru westchnął. Nawet nie zauważył jak zawędrował przed obraz Grubej Damy.
- Dzwoneczki - powiedział.
- Oh, James! Konstancja właśnie powiedziała mi, co się stało, musisz się czuć okropnie ! Ale w końcu uratowałes tego biednego Puchona ! - uśmiechnęła się z rozmarzeniem i otworzyła mu przejście.
Szybko znalazł się w dormitorium, przeszukując Mapę Huncwotów. Patrzył, czy Lily i John bezpiecznie docierają do swoich domów. Gdy w końcu tak się stało, rzucił Mapę pod łóżko i jego głowa opadła na poduszki. Noga coraz bardziej dawała mu o sobie znać. Zacisnął zęby. Co miał zrobić, skoro nie znał zaklęcia ? Do Skrzydła nie pójdzie, bo zaraz zaczną się niewygodne pytanie. Nie pozostało nic tylko czekać na Lunatyka.
- Czemu ?! - do pokoju wpadł Syriusz, zaraz za nimi reszta Huncwotów - Powtarzam: czemu ?!
- Ale o co ci chodzi ? - spytał zmęczonym głosem.
- Czemu zawsze najciekawsze akcje są beze mnie ?!
- Bo jesteś na wartach z Lily - odpowiedział cierpliwie. Poczuł, jak głowę rozsadza mu ból - Lunatyk, masz coś na migrenę ?
Remus pokiwał głowa i szybko wyszperał coś w swojej szafeczce.
- Ale Dorcas nie było ? - upewnił się Syriusz.
- Nie, nie było - odpowiedział James - I całe szczęście ! John Arrow oberwał Cruciatusem.
- Że co ? - wyjąkał Peter, robiąc wielkie oczy.
- No właśnie to - odpowiedział niedbale - Oberwał Cruciatusem. Ich już nic nie powstrzyma - oznajmił bez ogródek. Usiadł gwałtownie - Niedługo zaczną zabijać, mówię wam. To jest tak popieprzone - złapał rzuconą mu przez Lupina fiolkę z żółtawym eliksirem i jednym haustem wszystko wypił. Po kilku chwilach ból ustąpił i poczuł się senny.
- Lunatyk ? Masz jakieś zaklęcie na skręcenia ?
Lupin rzucił mu zaniepokojone spojrzenie. Podszedł do niego i sam wiedział, która noga ucierpiała, bo już była mocno spuchnięta. Rzucił zaklęcie niewerbalne.
James jęknął, gdy poczuł gwałtowne gorąco, a chwilę później niesamowitą ulgę.
- Wypij jeszcze to i idźże spać - rozkazał mu Remus, dał mu kolejną fiolkę i przewrócił oczami, gdy James się skrzywił.
- Zachowujesz się jak baba - skomentował Syriusz, ściągając koszulkę.
- O, serio ? A kto dzisiaj jęczał, że mu dłonie zamarzają ? Takie masz delikatne paluszki ? - spytał wysokim i słodkim głosem.
- Spadaj! - burknął Łapa i zasłonił kotary swojego łóżka, dając im do zrozumienia, że rozmowa skończona.
W ich dormitorium dało się słyszeć głośny i męski śmiech.
*****
Następnego dnia noga już go nie bolała. Ucieszył się, że nie musi dziś zakładać mundurka, więc wbił się w najwygodniejsze rzeczy i pomaszerował na śniadanie. Było stosunkowo wcześnie, a na dodatek sobota, więc w Wielkiej Sali było mało uczniów.
Idąc do swojego miejsca przez chwilę mierzył się spojrzeniem z Dołohowem, aż w końcu ten odwrócił głowę z uśmiechem. Pełen podejrzeń opadł na krzesło obok Alicji.
- Jestem na ciebie obrażona - powiedziała od razu, zanim zdążył się przywitać.
- Z jakiej racji ? - zdziwił się. Czekając na odpowiedź nałożył sobie jajecznicę, tosty i parówki.
- Lily nam wszystko opowiedziała - odparła i wytrzeszczyła oczy na widok zawartości jego talerza - Masz zamiar to wszystko zjeść ?!
- Wczoraj nie jadłem kolacji, był trening a na dodatek skręciłem nogę. Tak, mam zamiar to wszystko zjeść.
- Czemu skręciłeś nogę ? - spytała zaniepokojona.
- Z nudów - odpowiedział ironicznie, ale widząc jej spojrzenie odparł chłodno - Cóż, skoro Lily wam wszystko opowiedziała, powinnaś doskonale wiedzieć - wcisnął parówkę do buzi. Patrzył, jak na twarzy Alicji pojawia się zrozumienie.
- Och, na tym korytarzu był ktoś jeszcze, tak ? - zaczerwieniła się ze wstydu.
- Trzech Ślizgonów, Alicjo - odpowiedział spokojnie i zaczął jeść jajecznicę.
- Trzeba iść do dyrektora ! - zawołała natychmiast.
- Cicho ! - ofuknął ją - Nie rozumiesz, że nie możemy ? Nie możemy pokazać, że jesteśmy słabi. To ich jeszcze bardziej zmotywuje, wiedząc, że uderzają w czułe miejsca - wyjaśnił.
- Ależ oni właśnie to robią!
- Tak, a gdybyśmy poszli do Dumbledora, pogorszylibyśmy sprawę. Uwierz mi, i nigdzie nie idź, dobrze ?
Pokiwała głową.
- A co się stało z tym chłopakiem ? - spytała po chwili.
- Johnem ? Więc... - zawahał się, czy powiedzieć jej prawdę - Tylko nie krzycz ! I nikomu ani słowa! On... dostał Cruciatusem - wykrztusił.
Alicja wydała z siebie zduszony okrzyk i widelec opadł jej na talerz.
- Coś ty taka strachliwa, kochanie ? - Frank usiadł obok nich z uśmiechem na twarzy.
- James właśnie... - zaczęła, ale on rzucił jej ostrzegawcze spojrzenie.
- Właśnie oznajmiałem jej, że niestety ale dzisiaj również nie będziesz miał wolnego wieczoru - uśmiechnął się przepraszająco - Mecz już w styczniu, trzeba trenować !
Frank jęknął, a Alicja rzuciła Jamesowi smutne spojrzenie.
- Wiesz, myślę, że Lily powinna o tym wiedzieć.
- Po co jej wiadomość o treningu ? - spytał Frank, nic nie rozumiejąc.
- Umówiła się z Dorcas - odpowiedział za nią Rogacz - I nie, nie uważam, że powinna wiedzieć. Wyciągnęła błędne wnioski, choć podobno tak dobrze mnie zna - Potter wstał.
- Okej, o co tu chodzi ? - Longbottom założył ręce na piersi.
- Nic, Frank. Smacznego - James odwrócił się i wyszedł z Wielkiej Sali, odprowadzony czujnym spojrzeniem Alicji i w stanie głębokiego niezrozumienia.
****
Idealną popołudniową ciszę zakłócały dwa głosy, dochodzące z korytarza na szóstym piętrze. Piękna Hiszpanka szła ramię w ramię z wysokim i przystojnym Krukonem.
- Jesteś idiotką i tyle ! - Jay założył ręce na piersi.
- I kto to mówi, kretynie ! I nie pouczaj mnie! - warknęła Rachel.
- Wcale cię nie pouczam ! Ja ci tylko mówię, że zachowujesz się jak idiotka !
- Nie jak idiotka ! Nie pozwolę, by jakiś facet mnie tłamsił ! Broń Merlinie, jakby zaczął mi rozkazywać !
- Głupia feministka - burknął.
Zapowietrzyła się i walnęła go w bark. Rzucił jej wściekłe spojrzenie.
- A z ciebie marny gej - odparowała.
- Lepiej marny gej niż zagorzała feministka - odparł wyniośle i otworzył przed nią drzwi do kolejnego korytarza.
- Nie mam zamiaru zmieniać swoich poglądów, tylko dlatego, że mi tak mówisz ! Widzisz, nawet nie jesteśmy razem, a mną rządzisz ! - na policzki wpłynęły jej rumieńce, a jej wzrok mógł zabijać.
- I dzięki Merlinowi ! - krzyknął z rzeczywistą ulgą w głosie - Nie mam ochoty z tobą rozmawiać. Zastanów się nad tymi swoimi poglądami, bo zostaniesz starą panną - uśmiechnął się złośliwie, posłał jej buziaka w powietrzu i zniknął za korytarzem.
Rachel wydała z siebie bliżej nieokreślony dźwięk i odwróciła się na pięcie.
****
James narysował kolejną linię na papierze, po czym zmarszczył czoło i szybko ją usunął. W końcu z uśmiechem nałożył czarną kropkę z napisem 'Black' obok prowizorycznych bramek na makiecie boiska do Quidditcha.
Wyciągnął nogi i rozejrzał się po Pokoju Wspólnym. W końcu jego wzrok natrafił na zbliżającą się do niego dziewczynę i uśmiechnął się.
- Cześć - przywitała się wesoło i rzuciła się na kanapę obok.
- Dawno się nie widzieliśmy - zauważył, zmniejszając makietę i chowając do kieszeni.
- Tak, tyle teraz zamieszania - mruknęła.
- Strasznie mi przykro z powodu twojej mamy, Carmen - położył łokcie na kolanach.
- Tak. Powiedziałabym "na szczęście tylko ją porwali" , ale nie wiem, czy to dobre zdanie - wzruszyła ramionami, a w jej oczach zalśniły łzy.
- Nie przejmuj się, Aurorzy i... - zająknął się - Na pewno robią wszystko, by pomóc ją odnaleźć - usiadł obok niej na kanapie i pogłaskał ją po ramieniu.
- Tak, jedyna w nich nadzieja - wymamrotała, po czym otrząsnęła się i spojrzała na niego - Słyszałam o twoim małym wyczynie wczoraj.
- Nic mi nie mów, bo mnie aż krew zalewa, że krzywdzą niewinnych ludzi - warknął, spinając się - To są potwory, które nas zdradziły. Jak można robić coś takiego ? Współpracować z Voldemortem ? - wbił spojrzenie w kominek, nie widząc, że Carmen nagle zbladła.
- Nie wiem. Muszą być naprawdę okropnymi ludźmi, choć skoro są zmuszani do współpracy też możemy ich winić ? - spytała nieśmiało, bojąc się, że da po sobie coś poznać.
Potter odwrócił do niej głowę.
- Jeśli ktoś otrzymał od niego propozycję współpracy, powinien powiedzieć do Dumbledorowi, jeśli chodzi o któregoś z uczniów - podniósł brwi - Choć wiem, że gdyby coś takiego się stało, pod jego groźbą też pewnie bym milczał. Ale taki już jestem - wzruszył ramionami, a Carmen niezauważalnie odetchnęła.
- Krążą plotki, że Gruba Dama wraz z przyjaciółkami napisała o tobie piosenkę - zmieniła temat.
James zaśmiał się prawdziwym, szczerym śmiechem.
- Ciekawe o czym ?
- No wiesz, pewnie pełno w niej słowa "bohater", "ukochany", "zabójczo przystojny" - zachichotała.
- Jesteś pewna, że to one pisały o mnie piosenkę, nie ty ? - pociągnął ją za włosy. Jednocześnie spochmurniał na myśl, że znów ktoś nazywa go bohaterem.
- Jestem całkowicie pewna, jednak nie mówiłam, że im nie pomagałam - uśmiechnęła się rozbawiona.
- Wiedziałem - uśmiechnął się triumfalnie - Przepraszam, że cię zostawię, ale mam do zrobienia jeszcze Obronę Przed Czarną Magią - wywrócił oczami. Wstał, nachylił się.
- To może mały buziak dla bohatera ? - uśmiechnął się chytrze i z wielkim zadowoleniem przyjął od niej całusa w policzek.
- Zasłużyłeś, ale następnym razem odpłacasz mi się spacerem - zaśmiała się.
- Masz to jak w banku - przyrzekł.
Gdy wspinał się do dormitorium, nie dojrzał zadowolonego szarego spojrzenia i zagubionego spojrzenia zielonego.
A już tym bardziej nie zauważył smutnego uśmiechu Carmen, którą zżerały wyrzuty sumienia.
*****
Kolejna rozwalona kartka wyleciała z rozwalonego notesu.
Jednak nie wyleciała przez rozwalone okno.
Zatrzymała się na ramie.
Zatrzymując czyiś oddech.
Rozdział jak zwykle znakomity, jednak już nie mogę doczekac się kolejnego postu, w którym mam nadzieje pojawi się więcej momentów lub długi moment (?) z naszą uroczą parą JILY. Mam nadzieje, iż kolejny rozdział pojawi się niebawem. Pozdrawiam Natalia
OdpowiedzUsuńSuper rozdział, czekam na następny! :D
OdpowiedzUsuńhej, super:) Szkoda mi Dorcas, stara się być taka silna a każdy potrzebuje wsparcia drugiej osoby. Evans mnie wkurza, nigdy nie posłucha nikogo tylko zawsze wie lepiej... A James jak zwykle cudowny !
OdpowiedzUsuńPozdrawiam huncwot-rogata.blogspot.com
Rozdział supcio! Bardzo podoba mi się pomysł z tą tablicą o Voldemorcie i ogółem uczucia Dorcas...
OdpowiedzUsuńA przy okazji, to poprzedni rozdział był piękny, cudowny.
I rozumiem, latem kompletnie brak czasu, no i o to chodzi! ;D
Czekam na kolejny rozdział z niecierpliwością, ale nie będę Cię pośpieszać, lepiej żebyś korzystała z lata.
Miłych wakacji, relaksuj się!
fajny rozdział ;) jednak lepiej by się czytało gdyby wątki było bardziej rozwinięte, ogólnie ciekawy ;) czekam na następne ;)
OdpowiedzUsuńsuper rozdział! szkoda tylko że tak mało momentów z lili i jamesem ! nie mogę się już doczekać nowego rozdziału..życzę długiej i owocnej weny ;)
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział :D Szkoda mi Dorcas :( Czekam na kolejny rozdział :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam <3
Cudowny rozdział. <3 Ale nie chcę żeby Lily i James się kłócili :c
OdpowiedzUsuń