27 lutego 2013

6. I will find my strength to un-tape my mouth.



Gdy pragniesz,aby czas zwolnił,on na przekór Tobie zawsze przyśpiesza.
W tej chwili ważne są Twoje działania,ważne jest wszystko co robisz,bo tak szybko to mija.Gna do przodu,zostawiając Cię w tyle bez słowa wyjaśnienia.

Czarnowłosy chłopak zawsze wiedział,że z nim jest coś nie tak.Udało mu się jednak wykreować siebie.Dał radę zostać czempionem quidditcha,dał radę być popularny,dał radę być wybitnym uczniem.Ale wszystko to maska,istniejąca by ukryć prawdziwego jego.Od lat ukrywał się za tą zasłoną ideału,by ludzie widzieli w nim kogoś niesamowitego,niemalże właśnie idealnego.Udało mu się to,cierpiąc w milczeniu.O jego głupiej miłości wiedziała tylko Dorcas,bo dziewczynom łatwiej jest dążyć do prawdy.Syriusz nadal myśli,że Lily Evans to tylko obiekt fascynacji.
Tak bardzo chciałby wykrzyczeć wszystkim wszystko.Swoje słabości,problemy.Ale życie nauczyło go,by ukrywać uczucia i nie być hipokrytą.
Ciesz się na pokaz,ale cierp w milczeniu.
Nie chciał pokazywać innym,że James Potter ma jakieś słabości,choć przecież każdy je posiada. Nie potrafił się otworzyć,by nie zranić innych i nie obciążać ich swoimi problemami.Nie zniósł by tych współczujących spojrzeń i jednocześnie bardzo ich łaknął.
By wreszcie pokazać,że też jest człowiekiem,że też ma uczucia.I chociaż sam wybrał sobie taki los,czasem żałuje.Wtedy znów przychodzą chwile zwątpienia.Może to i dobrze,że skrywa targające nim negatywne emocje?Może każdy powinien to robić?Pokazać,że nie jest słaby,by nie dopuścić do tragedii?
No bo skąd możemy wiedzieć,że na przykład dziewczyna mijana na ulicy i potrącona przez nas,nie powiesiła się,bo była zbyt słaba na ogarniający ją świat?
Że chłopakowi,któremu podaliśmy piłkę,gdy wypadła za płot nie podciął sobie żył,bo katowany był przez ojca pijaka i był zbyt słaby by się mu postawić?
Dużo jest słabych ludzi,którzy giną na darmo.Gdyby spróbowali się postawić...
Tyle zła jest wokół,szczególnie teraz,gdy w świecie magicznym rozpoczęła się panika o dalsze jutro.Może każdy powinien skryć się za maską idealizmu?
O tak,James Potter mógł by tego uczyć.

***

Szedł szybko,ciężko oddychając.Po kilku minutach stanął przed nieużywaną klasą.Wszedł niepewnie i ogarnął go mrok.
-No,no,no.Kogo my tu mamy?-natychmiast usłyszał jadowity głos.Kobieta wyszła z cienia.Miała na sobie czarną suknię i tego samego koloru były jej włosy i oczy.W ręku miała różdżkę.I poznał ją-Bellatrix Lestrange.
-Czego chcecie?-spytał cicho.
-Raczej czego Czarny Pan chce-wysyczała jakaś inna postać,lecz nie ukazała swej twarzy.
-Nic wam nie powiem!-zawołał walecznie.Salę wypełnił Ich pusty śmiech.
-Powiesz.Wolisz,żeby Twoja plugawa matka zginęła?-Bellatrix splunęła mu pod nogi.
Chłopaka ogarnął strach.Wiele razy Huncwoci mówili,że Voldemort działa najpierw na psychikę ofiary i próbuje ją złamać.
-Nie wierzę Wam!-krzyknął.W jednej chwili poleciał na ścianę,rażony zaklęciem.Poczuł lepką ciesz,która powoli zaczęła spływać z jego głowy.Zamaskowana postać podeszła do niego i wyszeptała do ucha:
-Lepiej,żebyś uwierzył.Przynieś informacje o rodzicach Pottera,albo o planach Dumbledora.W innym razie...możesz pożegnać się ze swoją matką.
Wybiegł jak najszybciej z sali.Jego kroki dudniły w uszach,a w głowie słowa Bellatrix.
Dlaczego akurat on?Czym zawinił?Przecież nie może ich zdradzić,nie może!To oni pokazali mu,czym jest przyjaźń,nawet tego zasmakował!I ma to wszystko zepsuć? Nie wiedział nawet o co im chodzi!

***

-A więc kto mi powie coś o zaklęciu Patronusa?-głos Nauczyciela od Obrony Przed Czarną Magią rozległ się po klasie.
James obserwował jak dobrze wyćwiczona ręka Lily wystrzeliła do góry.
-Tak,panno Evans?
-Patronus jest formą pozytywnej energii,zmaterializowanej pod postacią srebrno-niebieskiego obłoku,często przybierającego formę zwierzęcą.Można wyczarować go za pomocą zaklęcia Expecto Patronum.No i trzeba się wtedy skupić na najszczęśliwszym wspomnieniu,jakie się posiada.
-Bardzo dobrze!Dwadzieścia punktów dla Gryffindoru za bezbłędną odpowiedź! Sztuka Patronusa jest bardzo trudna i bardzo złożona.Nie każdy czarodziej potrafi go wyczarować.Postać może być różna,może zmienić się pod wpływem silnych emocji.Jest rodzajem antydementora,czyli jest tarczą między czarodziejem,a dementorem.Patronus może być również komunikacją-dokończył profesor-Poćwiczmy wymowę.Proszę wyraźnie powiedzieć  Expecto Patronum!
-EXPECTO PATRONUM!-klasa posłusznie wykonała polecenie.
-A teraz proszę stanąć w odstępach i spróbować wyczarować chociaż mgiełkę-rozkazał Nauczyciel.
Uczniowie wyszli z ławek,a Profesor jednym ruchem różdżki rozsunął ławki i zrobiło się dużo miejsca.
-Jak myślisz,wyczarować od razu,czy dać innym szanse?-mruknął Syriusz do Jamesa,a ten parsknął śmiechem.
-Poczekaj chwilę,nie bądź samolubny,Syriuszu!-odpowiedział i pokiwał palcem.Black uśmiechnął się łobuzersko.
-A panowie?Znudzeni?-doszedł ich głos Profesora.
-Ależ nie,profesorze.Chcemy dać szansę innym-odpowiedział beznamiętnie Łapa.
-Ach tak?-Nauczyciel założył ręce na piersi.
-Nie chcemy ich zniechęcać-szepnął konspiracyjnie James,co wywołało u Huncwotów śmiech,a u innych zaprzestanie swojej czynności.
-No więc proszę pokazać wasz geniusz!-rozkazał Profesor,patrząc na nich pobłażliwie.Syriusz uśmiechnął się do Jamesa,udając strach.
-Szanowny panie,może pan pierwszy?-zrobił miejsce Jamesowi.
-Dziękuję !-odpowiedział Rogacz i stanął na środku klasy.

Jedenastoletni chłopczyk ścisnął w dłoni kopertę.Z krzykiem pobiegł w stronę dwojga ludzi.Jego policzki były lekko zaróżowione,a oczy błyszczały.
-Mamo!Tato!Dostałem list!Jadę do Hogwartu!-wykrzyczał i rzucił im się na szyję.
-Gratuluję,Jamie!-matka chłopczyka pocałowała go w czółko.Ojciec poklepał go po plecach i powiedział:
-No to chyba musimy odwiedzić pokątną!Może wybierzesz sobie nową miotłę?

O tak,to zdecydowanie było najlepszym wspomnieniem,w jego krótkim życiu.Daczego?Otóż Jego starszy kuzyn nabijał się z niego i straszył,że tylko grzeczne dzieci dostają listy do Hogwartu.A wiadomo,że James nie był aniołkiem. Czekał niecierpliwie co roku na swój list z Hogwartu, a gdy go dostał, czuł największe szczęście w życiu. Może jeszcze jedno wspomnienie mogło konkurować z tym-pierwszy mecz quidditcha.Uśmiechnął się i wypowiedział,niemalże krzyknął,wyraźnie:
-Expecto Patronum!-z jego różdżki dosłownie wyskoczył srebrno-niebiesko jeleń z pięknym porożem.Obiegł każdego dookoła i wypłynął przez okno.James zadowolony zszokowanymi minami uczniów usunął się w bok,robiąc miejsce Syriuszowi.
-Popisywałeś się!-zarzucił mu Syriusz,ale Rogacz uśmiechnął się tylko.
Black podniósł różdżkę.

Mały chłopiec wyszedł przed szereg i usiadł na małym stołku.Spojrzał na stół Slytherinu.Uczniowie siedzieli sztywno i patrzyli w jego stronę.Kuzynka spojrzała na niego surowo,ale on pokazał jej język.Jego wzrok przesunął się w stronę stołu Gryffindoru.Mieszkańcy domu Godryka śmiali się i przytulali.
Tak,tam chcę,pomyślał.
-No cóż,szlachetna krew,czysta od wieków.Wspaniale byłoby Cię wysłać do Slytherinu...
Tylko nie do Slytherinu,błagam,błagam,tylko nie tam!
-...ale wyczuwam w Tobie ważną zdolność.Jesteś silny,umiesz się postawić..tak,nie mogę Ci tego zrobić.Odwaga,męstwo...GRYFFINDOR!-wykrzyczała Tiara Przydziału.Mały Syriusz zeskoczył ze stołka szczęśliwy.W tłumie zobaczył uniesione kciuki do góry,poznanego kolegi,Jamesa Pottera.W podskokach dotarł do stołu.Czuł,że ktoś klepie go po plecach i gratuluje.Tak...to tu pasuje.


-Expecto Patronum!-wielki,czarny pies wydobył się z jego ciemnej różdżki.Obkrążył klasę,a tuż przed oknem zrobił fikołka w powietrzu i po chwili już go nie było.
-Bo ty się wcale nie popisałeś!-prychnął James i przybił mu piątkę.Spojrzeli na Nauczyciela.Podobnie jak on,cała klasa patrzyła na nich z otwartą buzią i z uznaniem.
-Jeszcze nigdy nie miałem tak utalentowanych uczniów!Pięćdziesiąt punktów dla Gryffindoru!Niesamowite!

***


-Może lepiej mu tego nie pokazujmy?-zasugerował Syriusz.
-No chyba żartujesz!-oburzyła się Dorcas.
Drzwi od Wielkiej Sali otworzyły się i wmaszerował do niej uśmiechnięty James.Utkwione w nim było setki współczujących,niekiedy pogardliwych,spojrzeń.Speszył się nieco i doszedł do swojego miejsca.
-Dorcas?Co się stało?-spytał,widząc jej wyraz twarzy.
-James,musisz to przeczytać-wyszeptała i podała mu gazetę.Dalej był obserwowany.Zdziwiony spojrzał na nagłówek.

                              LORD VOLDEMORT ATAKUJE!

Jak już wiemy,wczorej w nocy doszło do pojedynku.W małym mugolskim miasteczku,Little Whinching  zginęło ponad trzydziestu mugoli.Aurorzy znaleźli się tam zbyt późno,lecz udało im się uratować kilka rodzin.Nieoficjalnie wiemy,że mieszkały tam rodziny uczniów z Hogwartu.

Na największy szacunek zasługują Ci,którzy zginęli w walce ze złem:
Roger Ennem,Ivy Elbros oraz Dragon Blue.
W szpitalu walczą o życie:
Rachel Bern,Charlus Potter i Nina Robson.

Wszystkim rodzinom składamy kondolencje.

"To doprawdy tragedia.Od teraz zastosujemy lepsze warunki bezpieczeństwa,a całą społeczność czarodziei prosimy,aby rzucili zaklęcia ochronne w swoim otoczeniu,by było trochę bezpieczniej."-mówił Szef Biura Aurorów.
Wiemy jedno-na świecie nie jest już tak bezpiecznie.
                                                                                                                          Artur Wazlib


James rzucił gazetą o stół i walnął pięścią w talerz,a ten rozłamał się na pół.Wstał gwałtownie i wyszedł szybkim krokiem z sali.Otworzył drzwi wejściowe i wybiegł na błonia.Zimne powietrze uderzyło go w twarz,powodując,że załzawiły mu się oczy.
-Cholera!-krzyknął z całych sił i uderzył w drzewo,jeden raz,drugi,trzeci.Pięść stawała się coraz bardziej napuchnięta i zaczęła po niej spływać krew. Był tak przytłoczony wszystkim. Jeszcze w wakacje żyli beztrosko nie wiedząc, że czai się na nich niebezpieczeństwo, jakiego nigdy nie zaznali.
Jeszcze myślał,że jest szczęśliwy.I wystarczyła jedna chwila,żeby to zniszczyć.
Usiadł na wilgotnej trawie i spojrzał w zachmurzone niebo.
Charlus Potter zawsze był autorytetem dla Jamesa.Nie dość,że pracował jako auror,to jeszcze spełniał swoje marzenia,grając w reprezentacji angielskiej drużyny quidditcha.Dokładnie tak samo widział swoją przyszłość.Nie wyobrażal sobie,nie mieściło mu się w głowie,że może go zabraknąć.
-James?-usłyszał jej głos.
-Co?-burknął niemiło.
-Byłam u Dyrektora-Lily usiadła obok niego.
-I?
-Moi rodzice i sąsiedzi mogli zginąć,ale uratował ich twój ojciec i jego partner-wyszeptała,ale usłyszał wszystko dokładnie.
James spojrzał wreszcie na nią.Na twarzy widniały czerwone plamy,a oczy były spuchnięte od płaczu.
-Nie wiem,co mam Ci powiedzieć-przyznał,skubiąc zawzięcie źdźbło trawy.
-Nie musisz nic mówić.Za to ja powinnam podziękować - przysunęła się trochę do niego.
Serce mimo jego woli zaczęło bić mu szybciej. Siedzieli chwilę w ciszy,którą przerwał James.
-Wiesz,że to nie mi powinnaś dziękować,prawda?
-Wiem.I..-zaczęła nieśmiało-Dumbledor powiedział,że jeśli się zgodzisz,pojadę z Tobą do Munga.Chcę podziękować Twojemu Tacie.I muszę spotkać się też ze swoimi rodzicami.
Kiwnął głową ze zrozumieniem.
-Chyba nie mamy innego wyjścia.Kiedy mamy jechać?-spytał.
-Dyrektor wysyła wszystkich w różnych terminach.Powiedział,że pojedziemy,kiedy będziesz gotowy...
-Mógłbym pojechać teraz,choćby zaraz-wstał szybko i spojrzał na nią z góry.
Niepewnie wyciągnął rękę.Ujęła ją i wstała.Dopiero po chwili zorientowała się,że wciąż trzyma go za dłoń.I to nie on,tylko ona nie chce go puścić.Przeszedł ją dziwny dreszcz.
-Lily?Wszystko dobrze?-zaniepokoił się-Chodźmy już do wieży.
Pokiwała głową.
-A może lepiej pojechać w weekend?-zaproponowała.
Zastanowił się chwilę.Z jednej strony chciał jechać od razu,a z drugiej nie miał zamiaru pośpieszać Lily.
-Zgoda.
Chciał coś jeszcze powiedzieć,ale w tym momencie lunął deszcz.Spojrzał zaskoczony na dziewczynę.Ona również na Niego patrzyła, lecz zupełnie innym wzrokiem, niż się tego spodziewał.

***

-Witam,dziewczyny!-Lily weszła do dormitorium,ściągnęła buty i opadła na łóżko.
-A ty co taka zarumieniona?-zapytała Dorcas,wychodząc z łazienki.Miała na sobie czarną sukienkę i buty na obcasach.
-Gdzie ty się  wybierasz?-zdziwiła się Alicja.
-Idę na randkę!-odpowiedziała Meadowes.
Lily wytrzeszczyła oczy.
-A z kim?-spytała.
-Z Mattem,z Ravenclawu-odparła Dorcas i wyszła z dormitorium.
Ann wyskoczyła ze swojego łóżka i skoczyła na miejsce obok Rudej.
-A ja wiem,czemu jesteś taka czerwona-oznajmiła i uśmiechnęła się szatańsko.
Lily usiadła po turecku i zrobiła pytającą minę.
-No powiedz to,albo wykrzyczę przez okno!-zagroziła Blondynka i już miała wstawać,gdy Lily złapała ją za rękę.
-Cicho siedź.Byłam z Jamesem,ale to tyko kolega,nic więcej.
-Jasne!-zachichotała Alicja i rzuciła się na miejsce obok Ann.
- Alicja, jego ojciec jest w szpitalu, a moi rodzice mogli zginąć - wysyczała Lily - Nie mam czasu analizować każdej chwili z James'em.
- Przepraszam. A, właśnie. Chodźcie ze mną.-Alicja wstała i pociągnęła je za ręce aż pod dormitorium Huncwotów. Zapukały.
-Wejść!Chyba,że to jakiś Ślizgon,to spiep...
-Łapo!-usłyszały głos Lunatyka i zachichotały.
Weszły do środka z uśmiechami i usadowiły się na łóżkach.
-Co tam?-spytał Remus,obejmując ramieniem Ann.
-Muszę Wam coś powiedzieć-oznajmiła Alicja,a oczy zaczęły jej lśnić.
-A gdzie Meadowes?-zainteresował się,niby obojętnie,Syriusz.
-Na randce-odpowiedziała mu Lily i wygodniej usadowiła się na łóżku Jamesa.
-Mniejsza z tym-Alicja machnęła ręką.-Ja i Frank się pobieramy!
W dormitorium zapadła cisza.
-Alicja,jesteś pewna,że chcesz brać ślub w tym wieku?-spytał James.
-Może jesteś w ciąży?-zasugerował Syriusz.
Alicja rzuciła mu piorunujące spojrzenie.
-Nie,nie o to chodzi.Zobaczcie,skąd możemy wiedzieć,że w przerwę świąteczną nie zginiemy?Albo podczad wypadu do Hogsmeade?
-To ma sens-przyznała Lily-Na świecie jest coraz gorzej.
-Dziękuje,Lily.Ślub odbędzie się w drugim dniu świąt.Liczę,że przyjdziecie.Zresztą,Frank na pewno będzie chciał,byście byli drużbami-zapewniła.
James podszedł do niej i objął ją z jednej strony.
-Gratuluję.Z chęcią przyjadę!Nie opuszczę weselicha!
-Skoro tak sie sprawy mają,to mnie również zastaniesz!-krzyknął Syriusz i zajął miejsce obok jej drugiego boku.
-Ale Ci zrobimy wieczór panieński!-Lily rzuciła się na przyjaciółkę.
-Ohohoh,pani Prefekt będzie szaleć?Coś podobnego!-zadrwił Black.
I za to oberwał w twarz poduszką od Lily. Huncwoci wybuchli śmiechem,a po chwili całe ich dormitorium fruwało w pierzu.James wycelował poduszką w Lily,już miał rzucać,lecz Syriusz,który na niego wpadł ,mu na to nie pozwolił.James poleciał do przodu i na nieszczęście Lily,przygniótł ją do ziemi.Okulary gdzieś mu spadły i nie widział wyraźnie.
-Na kim leże?-spytał-Ał,Łapa,ściągaj ten swój arystokratyczny tyłek z moich pleców!
-Na mnie-odparła czerwona Lily i wymacała ręką Jego okulary.Delikatnie wsunęła mu je na nos.
-Przepraszam!-wstał szybko i pomógł jej się podnieść-Nic Cię nie boli?
Pokręciła głową i uśmiechnęła się nerwowo.Ucieszyła się,na widok śmiejącego się Jamesa.Jeszcze tak nie dawno siedzieli pod drzewem i rozmawiali o tym strasznym wydarzeniu.Zauważyła jego poranione ręce i westchnęła.To wszystko było przez nią.
-To przez tego kundla!-krzyknął Rogacz i rzucił się na Syriusza.Wybuchnęli śmiechem i zaczęli się siłować.
-Co tu się...?
Zastygli w bez ruchu i spojrzeli w stronę drzwi.Stała tam Dorcas i patrzyła na nich zdziwiona.
-No,no,no,Meadowes!-Syriusz gwizdnął przeciągle.
Dziewczyna zarumieniła się,ale nic nie powiedziała. Spojrzała znacząco na dziewczyny i wyszła z pokoju w pośpiechu,nerwowo obciągając sukienkę niżej.
W dormitorium zrobiło się cicho.Syriusz wzruszył ramionami i pchnął Jamesa na łóżko.
-Ale się z niej laska zrobiła. Z Meadowes. Nie no,zawsze była ładna,ale jednak...Co one tak...się zmieniły?-spytał Syriusz,robiąc zamyśloną minę.
-O nie,Lunio!Łapa znowu gada sam do siebie!Psychiatra potrzebny od zaraz!

4 komentarze:

  1. No,no. B.fajny rozdział :):* Tylko szkoda że tata Jamesa jest Św. Mungu. ;(. Mam nadzieję,że szybko wyzdrowieje. I fajnie że Lily z Jamesem się dogadują.:D.
    Pozdrawiam i życzę dużo weny. :) ;*

    OdpowiedzUsuń
  2. swietne. bardzo mi sie podoba. opis james'a jako nie-idealu- perfecto <3 sytuacja pod drzewem tyz mi sie bardzo podobala. lili sie rumieeeniii! ooooooooooooooooooooo! cuuute <3 nie moge sie doczekac kolejnych rozdzialow. wrecz umieram z ciekawosci, co bedzie w szpitalu. musze leciec, pozno, te sprawy xD
    Pozdrawiam i weny zycze, Alex

    OdpowiedzUsuń
  3. ocho ! coś dzieje między Lily i Jamesem ^^ jak ja to lubie :D Czekam na kolejny rozdział z niecierpliwości :D

    Całuski ~Nox

    OdpowiedzUsuń
  4. ,,-Gdzie ty się wybierasz?-zdziwiła się Alicja.
    -Idę na randkę!-odpowiedziała Meadowes.Lily wytrzeszczyła oczy.
    -A z kim?-spytała.
    -Z Mattem,z Ravenclawu-odparła Dorcas i wyszła z dormitorium."
    Czy tylko ja miałam nadzieję, że powie:
    ,,- Z Syriuszem!" ? Niezły blog muszę przyznać ;)

    OdpowiedzUsuń

CZYTAM=KOMENTUJĘ